środa, 24 czerwca 2015

Jaguar - Metal X (2014)

Jak zapewne wielu z Was uważam debiut jaguar „Power Games” za zdecydowanie ich najlepszy album oraz jeden z lepszych nagranych w schyłkowym okresie NWoBHM. Później jak to się działo w większości podobnych przypadków, bywało raz lepiej raz gorzej, jednak teraz wydaje się, że zespół wskoczył wreszcie na właściwe tory.

„Metal X” to najlepsze co stworzył Garry Pepperd i spółka od czasu wspomnianej legendarnej jedynki. Takiej energii jaka bije z tego krążka może im pozazdrościć większość młodych kapelek bawiących się w heavy metal. Masa zajebistych riffów, wyraźny bas momentami sprawiający wrażenie, jakby był puszczony na przyspieszonych obrotach, rozpędzona perkusja i mnóstwo bardzo dobrych melodii to składowe muzyki Jaguar. Tym co jeszcze uderza słuchacza podczas obcowania z „Metal X” to bezpretensjonalność, szczerość i naturalność, które słychać w każdym dźwięku. Momentami naprawdę mam wrażenie jakbym cofnął się w czasie do 83 roku. Klasyczny brytyjski heavy metal grany przez Jaguar to istny huragan. Przeważają szybkie tempa, więc nie ma czasu na odpoczynek. Chciałbym zobaczyć jak te utwory wypadają na żywo, bo może być naprawdę srogo.

Tak naprawdę nie ma sensu się dłużej rozpisywać i opisywać po kolei wszystkich numerów, gdyż mija się to z celem. Jaguar nagrał taki krążek jakiego chyba wszyscy fani oczekiwali i to jest najważniejsze. Dla mnie jest to jedna z przyjemniejszych niespodzianek w ostatnim czasie i wiem, że będę regularnie wracał do tego albumu. Jaguar nagrał klasyczną płytę, najlepszą od czasów „Power Games”, więc nie ma się nad czym zastanawiać tylko trzeba szukać tego krążka, kupować i słuchać głośno.

5/6

Ostrogoth - Last Tribe Standing (2015)

Gdy tylko dowiedziałem się, że legendarny Ostrogoth nagrywa nowy materiał byłem przeszczęśliwy. Jednak śmierć głównego gitarzysty i kompozytora Rudy'ego „Whiteshark” Vercruysse'a zmąciła ten radosny nastrój. Na chwilę obecną w składzie zespołu jest tylko jeden oryginalny muzyk i współzałożyciel, czyli perkusista Mario „Grizzly” Pauwels. Oprócz niego w Ostrogoth nie ma obecnie żadnego muzyka związanego z tą kapelą w przeszłości, a jedynie samych nowych, którzy dołączali do składu w latach 2011-14. Wobec tego poważnie zastanawiałem się nad tym czy jest w ogóle sens grania pod tą samą nazwą, ale skoro „Grizzly” postanowił to dalej ciągnąć to widocznie tak ma być.

Nowy materiał „Last Tribe Standing” to cztery premierowe kawałki plus cała kultowa epka „Full Moon's Eyes” zarejestrowana na żywo w nowym składzie. Na temat numerów live napiszę tylko tyle, że oczywiście są znakomite jednak w porównaniu z oryginałem zabrakło w nich magii i tego młodzieńczego szaleństwa. Przejdźmy jednak do sedna płyty czyli nowych utworów. Ostrogoth w roku 2015 brzmi bardzo heavy metalowo, jednak słychać, że w zespole grają inni muzycy. Brakuje tym kawałkom trochę własnej tożsamości i czegoś co by je wyróżniało. Nie są złe, ba są całkiem dobre, a taki „Clouds”, który jest heavy metalową petardą utrzymaną w szybkim tempie, nawet świetny. Jednak, gdybym nie widział loga na okładce to nie poznałbym, że to Ostrogoth. Wystarczy posłuchać takiego „Return to Heroes Museum”, w którym mamy znakomity główny riff, ale też bardzo wyraźnie słychać Stormwitch, szczególnie w liniach melodycznych. Podoba mi się brzmienie instrumentów, które jest przestrzenne, mocne i selektywne jednak chwilami mam wrażenie, że wokal jest za cicho.

Ogólnie słucha się tego dobrze jednak przynajmniej u mnie pozostało spore uczucie niedosytu. Jeśli Ostrogoth planują nagrywać kolejne płyty to mam nadzieję, że będą lepsze, a „Last Tribe Standing” jest dopiero rozgrzewką podczas której nowy skład może się ze sobą zgrać oraz pokazać fanom. Na pewno warto sprawdzić ten krążek i usłyszeć nowe wcielenie legendy belgijskiej i europejskiej sceny.

4/6