czwartek, 14 kwietnia 2011
Demonaz - March of the Norse (2011)
Jakoś mój umysł nie był w stanie zarejestrować faktu, że Demonaz(Immortal) poszedł w ślady swojego kumpla Abbatha i robi solowy materiał. Dowiedziałem się o tym dopiero w momencie, w którym album trafił w moje ręce, więc nawet nie miałem okazji do wyostrzenia sobie apetytu i bez żadnych oczekiwań podszedłem do słuchania. Zostałem kupiony już od pierwszych dźwięków "Northern Hymn", które wprowadza nas w magiczny i mroźny świat północnych krain. Muzyka jest wypadkową późnego Immortal, I, epickiego Bathory i Heavy Metalu.Ciężko jest wymienić najlepsze utwory. Każdy z osobna byłby idealnym reprezentantem albumu, a razem tworzą genialną całość. Jednak moimi osobistymi faworytami są następujące po sobie. "Where Gods Once Rode" z przepięknym klimatycznym zwolnieniem pod koniec, Heavy Metalowy z genialnymi solówkami "Under the Great Fires" i następny killer "Over the Mountains". Ta muzyka jest niezwykle chwytliwa, klimatyczna. Jest to jeden z tych rzadkich momentów, gdy podczas słuchania nowej płyty od pierwszych sekund mam ciary na plecach. Demonaz pokazuje jak można zagrać Heavy Metal w sposób epicki i wspaniale oddać zimowy klimat, który zawsze był obecny w twórczości jego i Abbatha, przy użyciu klasycznego Metalowego instrumentarium. Jak dla mnie jest to mega zaskoczenie. Demonaz tą płytą przebił Abbatha i jego zajebisty przecież I. Jak zaklasyfikować tą muzykę? Dla mnie jest to Dark Heavy/Viking Metal. To określenie chyba najlepiej oddaje ducha tych dźwięków. Na chwilę obecną jest to jeden z głównych kandytów do płyty roku!
6/6
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz