czwartek, 9 marca 2017

Warfect - Po naciśnięciu "play" powinieneś poczuć kopniaka w szczękę

Nowy krążek szwedzkiego trio Warfect zrobił na mnie duże wrażenie i naprawdę mocno mnie sponiewierał. „Scavengers” zawiera intensywną i brutalną thrashową nawałnicę utrzymaną, mimo teraźniejszego brzmienia, w duchu starej szkoły. Jeśli modlicie się do tytanów w rodzaju Protector, Exumer czy Slayer to powinniście sprawdzić także Warfect. Bez zbędnego przedłużania zapraszam do rozmowy z Kristianem Martinssonem, basistą kapeli.

HMP: Witam. Zespół powstał w 2003 roku pod nazwą Incoma. Nagraliście coś pod tą nazwą?
Kristian Martinsson: Wydaliśmy kilka demówek, ale bez płyty. Właściwie to na początku funkcjonowaliśmy pod inna nazwą, która została zmieniona w 2006 na Incoma. Jeśli dobrze pamiętam, to przed wydaniem naszego debiutanckiego albumu w 2009 roku zmieniliśmy nazwę ponownie na Warfect.

Czemu właściwie po pięciu latach zmieniliście szyld na Warfect?
Muzyka i brzmienie uległy modyfikacji i czuliśmy, że zmiana nazwy przed wydaniem debiutanckiego albumu była właściwą rzeczą do zrobienia. Nowy początek, że tak powiem. Staliśmy się innym zespołem. Ponadto, nie było innego zespołu o nazwie Warfect, a my chcieliśmy się wyróżnić.

Od czasu, gdy odszedł od was gitarzysta Hakan Karlsson (2011) gracie jako trio. Nie myśleliście o dołączeniu do składu drugiego wioślarza? Zamierzacie już pozostać w trzyosobowym składzie?
Niezupełnie. W pewnym momencie szukaliśmy wokalisty, ale na szczęście przekonaliśmy Fredrik’a do kontynuowania roli gitarzysty oraz wokalisty. Poczułem, że rozstrzygnęliśmy sprawę składu. Jest to dokładnie to, czego szukaliśmy jako zespół, więc będziemy dalej funkcjonować jako trójka. Manne dołączając do zespołu kilka lat temu utwierdził skład zespołu i teraz jesteśmy jak rodzina.

Okładkę do „Scavengers” stworzył Andrei Bouzikov. Czemu zdecydowaliście się akurat na niego? Podoba wam się końcowy efekt jego pracy?
Jesteśmy bardzo zadowoleni z pracy Andrieja. Andrei zrobił okładkę dla „Exoneration Denied”, więc wybór „Scavengers” był oczywisty. Stworzył nasze signum, że tak powiem. Jest wspaniałym artystą i wykonał świetną pracę nad okładką.

W maju ukazał się wasz nowy trzeci album „Scavengers”. Jak długo powstawał ten materiał?
Myślę, że niektóre kawałki z albumu zostały napisane kilka lat wcześniej. Jest to proces, a czasami niewykorzystany materiał z poprzedniego albumu może zostać ponownie przekształcony. Utwory łączą się w jedną całość. Niektóre partie, które z jakiegoś powodu nie pasowały do tego nad czym pracowaliśmy wcześniej mogą być idealne do tego, co robimy teraz. Zaczęliśmy nagrywać album latem ubiegłego roku.

Muzyka na nim zawarta to niemiłosierny wpierdol od początku do końca. Od początku mieliście założenie, żeby ten materiał kosił wszystko co napotka na swojej drodze?
Nie zamierzamy wydać albumu, z którego nie jesteśmy całkowicie zadowoleni. Oznacza to, że niektóre utwory idą do kosza, a niektóre są ponownie pisane w momencie, gdy wokale i teksty są tworzone. Nie wydajemy albumu, aby tylko go wydać. Jeśli ma to zająć trochę czasu, więc niech tak będzie. Jak powiedziałem, jest to proces. Po naciśnięciu „play” powinieneś poczuć kopniaka w szczękę i cieszę się, że to lubisz!

Prawie wszystkie numery są bardzo szybkie, jednak pod koniec mamy dwa wolniejsze, nieco bardziej klimatyczne „Evil Inn” i „Into the Crypt”. Jest to moim zdaniem udany zabieg, bo 54 minuty bezlitosnego napierdolu mogłoby trochę słuchacza wymęczyć. Czy w takim właśnie celu urozmaicenia nagraliście te wałki? A może nie kalkulowaliście w ten sposób, a tylko tak po prostu wyszło?
Tak zrobiliśmy. Chcemy tego rodzaju dynamiki na albumie. Zbyt monotonny album zaczyna Cię nudzić. Naprawdę trzeba dynamiki i zawsze patrzymy na to z szerszej perspektywy podczas pisania materiału oraz w momencie, kiedy decydujemy o kolejności utworów. Trzeba utrzymać zainteresowanie, a niestety wiele albumów wydanych w dzisiejszych czasach po prostu tego nie robi i z tego powodu są nudne. Przesłuchasz kilka pierwszych kompozycji, ale tak naprawdę nie chcesz przesłuchać całej płyty za jednym razem. Nie chcieliśmy tego i staramy się uniknąć tego na każdym albumie, który wydajemy.

Muszę przyznać, że obok ostatnich albumów Exumer i Protector, wasz album chyba najmocniej mnie sponiewierał. Pasuje wam postawienie „Scavengers” w takim towarzystwie?
Dziękuję! Tak, jesteśmy bardzo zadowoleni z wyniku. Okazało się dokładnie, jak chcieliśmy. Zawsze chcesz jak najlepszego dla siebie i myśleliśmy, że udało nam się to osiągnąć z „Exoneration Denied”, jak i również z „Scavengers”.

Kto u was odpowiada za komponowanie? Macie lidera czy może jednak pracujecie zespołowo?
Pracujemy razem, ale zwykle Fredrik przynosi nam zarodek, od którego rozpoczniemy kształtowanie, a ja zazwyczaj piszę teksty. Jest to wysiłek całego zespołu i wszyscy są częścią produktu końcowego. Spędzamy czas w studio Fredrik’a próbując różnych rzeczy i współpracując. Jest to zabawny proces.

Album wyprodukowaliście sami, prawda? Pasuje wam taka sytuacja, czy może w przyszłości chcielibyście powierzyć wasz materiał w czyjeś ręce?
Jeśli masz na myśli, że zajęliśmy się nagraniem i produkcją sami, to tak, zrobiliśmy to. Wspaniale jest mieć ten rodzaj wolności, ale nie sądzę, że zamknęliśmy drzwi dla przyszłej współpracy z innymi studiami lub producentami. Na razie Fredrik radzi sobie z zadaniem znakomicie.

Moim zdaniem krążek brzmi naprawdę dobrze. A wy jesteście w pełni z niego zadowoleni?
Mamy brzmienie, które chcieliśmy, nieco retro, ale zarazem nowoczesne. Myślę, że nam się udało. Nie chcieliśmy tej ściany dźwięku, której niektóre zespoły wydają się szukać, ale za razem nie chcieliśmy brzmieć lekko. Efektem jest pewnego rodzaju mieszanką.

Wydaliście go po raz kolejny poprzez Cyclone Empire. Wychodzi na to, ze jesteście zadowoleni ze współpracy?
Tak, to działa dobrze i jesteśmy twórczo niezależni, aby tworzyć co nam się podoba i jest to dobrą rzeczą. Mamy pełną kontrolę nad muzyką i produkcją, a także szatą graficzną. Nikt nie próbuj nas pchać w określonym kierunku i nie mówi nam, co mamy robić.

Nagraliście klip do numeru otwierającego krążek, czyli „Purveyors of Cadavers”. Uważacie, że akurat ten utwór jest idealnym reprezentantem „Scavengers”? Braliście pod uwagę jeszcze inne kawałki?
Myślę, że wszyscy w zespole zgodzą się, że jest to piosenka, do której chcielibyśmy zrobić teledysk, ale rozważaliśmy także inne kawałki. Jednak ''Purveyors of Cadavers” zawiera dużo elementów które nas reprezentują i krzyczą Warfect!

Jak jeszcze zamierzacie promować ten materiał?
Promocja jest trudna. Staramy się być aktywni na Facebooku, jak to jest tylko możliwe. Jednak jest to tylko jeden kanał, który pozwala nam dotrzeć do niektórych ludzi. Coś co bardzo dobrze zadziałało to teledysk, więc będziemy starali się zrobić ich więcej. Ludzie naprawdę lubią oglądać teledyski do utworów, łącznie ze mną.

Prezentujecie tę bardziej brutalną twarz thrash metalu. Czy fakt, że graliście bądź nadal gracie w takich składach jak choćby Lord Belial czy Bestial Mockery ma na to wpływ?
Ja i Fredrik kiedyś słuchaliśmy dużo black metalu i to zainspirowało nas do napisania tego rodzaju thrash metalu, który gramy. Jasne, granie w tych zespołach pomogło. Gramy muzykę, która do nas przemawia. Jeśli piszesz muzykę dla siebie, inni również ją polubią.

Ja słyszę w waszej muzyce wpływy przede wszystkim tytanów niemieckie sceny, Czyli Sodom, Kreator, Destruction, Exumer czy Protector oraz oczywiście Slayer, a nawet Death. Co Wy o tym sądzicie? Jakie kapele były dla was największą inspiracją?
Zespoły z lat 80-tych i 90-tych wpłynęły na nas najbardziej, Slayer i Sepultura to oczywiście dwa z nich. Dorastaliśmy słuchając wymienionych kapel i ich wpływ ukształtował nasze pisanie muzyki. Powiedziałbym, że amerykańska scena thrash, niemieckie zespoły thrash, a także podchodzące pod black metal formacje z Brazylijskiej sceny thrash metalowej miały na nas wpływ. Słuchaliśmy także dużo black metalu w latach 90-tych, więc to pewnie także odcisnęło swoje piętno na naszej muzyce. Między innymi!

Który z tych starych, legendarnych bandów trzyma się do dzisiaj według was najlepiej?
Slayer, Kreator, Destruction i Sodom by wymienić tylko kilka. Wciąż stoją silnie i naprawdę jest miło na to patrzeć.

Śledzicie młodszą scenę thrashową? Są jakieś nowsze kapele, które śledzicie?
Oczywiście, Havok, Pripjat, Violator i Lich King aby wymienić tylko kilka.

Powinniście już być po trasie z brazylijskim Vulcano. Jak publika odbierała wasz nowy materiał?
Reakcja była wspaniała. Trochę szkoda, że „Scavengers” został wydany podczas trasy, a nie wcześniej i ludzie nie mieli okazji go usłyszeć.

Wszystkie gigi były udane czy może zdarzyły się jakieś trudności? Gdzie zagraliście najlepszy koncert?
Nie często zdarza się, że są problemy ze sprzętem, ale jest to zwykle możliwe do naprawienia. Zepsuł nam się wzmacniacz basowy i pojawił się problem z jedną z kolumn gitarowych. Przynajmniej nie spadliśmy ze sceny i to jest dobrą rzeczą! Nie jestem pewien, gdzie mieliśmy nasz najlepszy pokaz, ale wspominam koncert na Anthems of Steel Festival w Brassuire we Francji, był świetny, a także jeden w Laudio w Kraju Basków. Ludzie byli szaleni i to było naprawdę zabawne.

A jak na żywo wypadają weterani z Vulcano? Jakie były relacje między waszymi załogami?
Mieli wielkie show i są wspaniałymi ludźmi. Bardzo ich lubimy i świetnie było pojechać z nimi w trasę. Mam nadzieję, że w przyszłości będziemy mieli więcej okazji, aby zagrać razem lub nawet pojechać w trasę, byłoby niesamowicie. Mówili, że powinniśmy udać się do Brazylii i to byłoby świetne!

To już wszystkie pytania z mojej strony. Chcielibyście jakoś zachęcić polskich metalowców do zakupienia „Scavengers”?

Oczywiście. Chcemy wrócić do Polski więc kupujcie „Scavengers” a my wpadniemy na thrash metalowe szaleństwo!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz