czwartek, 9 marca 2017

Hellwell - Behind the Demon's Eyes (2017)

Każde nowe wydawnictwo, w którym maczał swoje palce Mark Shelton wywołuje u mnie przyspieszone tętno i ogromne oczekiwania. Drugi krążek jego projektu Hellwell ukazuje się po pięciu latach od debiutu i mając w pamięci tamten krążek czy choćby ostatni album Manilla Road „The Blessed Curse” myślałem, że zgniecie mnie w pierwszym starciu. Jednak nie stało się tak ani w pierwszym ani nawet piątym. Warto wspomnieć, że obok głosu i gitary Sheltona oraz partii klawiszowych oraz basu E.C. Hellwella, na płycie możemy usłyszeć grę klasycznego bębniarza Manilla Road, samego Randy „Thrasher” Foxe'a. Już sama ta informacja z pewnością spowodowała nie jedną erekcję oraz ślinotok.

„Behind the Demon's Eyes” jest chyba trudniejszym w odbiorze od poprzednika i zdecydowanie cięższym tworem. Nawet Shelton śpiewa tutaj bardzo nisko, gardłowo, chwilami wpadając niemalże w growl. Oczywiście jest też sporo jego typowych nosowych wokaliz, ale nie aż tyle co zwykle. Zespół kreuje tu atmosferę grozy i tajemniczości, co nie dziwi, mając na uwadze tematykę tekstów, która jak zwykle obraca się wokół szeroko pojętego horroru. Zresztą już rzut oka na chory obraz autorstwa Paolo Girardiego zdobiący okładkę wystarczy, by dać się pochłonąć temu ponuremu nastrojowi. Jak wspomniałem wcześniej ta muzyka nie należy do najłatwiejszych w odbiorze przez co niektórych może odrzucić przy pierwszym kontakcie. Sam na początku byłem daleki od euforii, ale z każdym kolejnym odsłuchem te dźwięki w połączeniu z dziwną aurą zaczęły mnie oblepiać i odsłaniać co raz więcej smaczków nie zauważalnych wcześniej. Są tu naprawdę wgniatające w ziemię motywy. Szczególnie zaczynający się od pięknej partii na pianinie „The Last Rites of Edward Hawthorn”. Jest to chyba na tę chwilę mój faworyt na „Behind...”. Kolejnym świetnym numerem jest „It's Alive”, podobnie jak „To Serve Man”. Co ciekawe są to najdłuższe numery na płycie, a ich długość waha się między ponad 7 minut, a aż 16. Właśnie w takich formach objawia się prawdziwy geniusz kompozytorski Sheltona. Jeśli chodzi o krótsze utwory, to o ile otwierający album „Lightwave” jest całkiem niezły to już następujący po nim „Necromantio” zaczyna mnie męczyć. Tak właśnie jest na tym krążku. Obok fragmentów naprawdę znakomitych pojawiają się partie nieco nużące, a niektóre riffy czy linie wokalne Marka sprawiają wrażenie jakby słyszało się je wielokrotnie w przeszłości. Podejrzewam, że te lekko odpychające fragmenty muszą tutaj być, bo stanowią integralną część całej układanki, ale na razie jeszcze się do nich nie przekonałem. Jak by określić muzykę Hellwell? Z pewnością słychać tu bardzo dużo Manilla Road, ale takiej dociążonej, doomowej, trochę progresywnej i z wyraźnymi partiami klawiszowymi.

Jeszcze tydzień temu wystawiłbym notę niższą, z kolei za tydzień może być ona zdecydowanie wyższa, kto wie? Dlatego radziłbym się nią nie sugerować za bardzo, tylko samemu wyrobić sobie zdanie na temat „Behind the Demon's Eyes”. Z pewnością nie jest to płyta, którą możemy puścić sobie jako tło do innych zajęć. Ta muzyka wymaga skupienia i przede wszystkim odpowiedniego nastroju dzięki któremu będziemy mogli w pełni oddać się we władanie tych dźwięków.


4,5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz