poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Coma - Mindless (2013)



Gdy zobaczyłem nazwę kapeli, z którą mam robić wywiad to zrobiło mi się zimno. Na szczęście okazało się, że chodzi o thrashową załogę z Sardynii, a nie to rozmemłane gówno dla niedojebanej młodzieży rodem z Łodzi. Thrash i Italia to ostatnimi czasy idealne połączenie. Co ekipa to lepsza i Coma również trzyma poziom. Nie jest to może przyszły klasyk, ale zdecydowanie „Mindless” jest godne uwagi. Jest energia, jest czad, jest dobra technika, ale nie brakuje również melodii. Zespół stara się urozmaicać swoje granie poprzez różnego rodzaju nastrojowe zwolnienia, spokojne fragmenty czy czasem syntezatory pojawiające się w tle i dające więcej przestrzeni. Duże wrażenie robią solówki, z czego jedna ta w „Again” jest dziełem Craiga Lociceiro z Forbidden. Trzeba przyznać, że wyszła mu znakomicie. Coma to zdecydowanie zespół o bardzo dużym potencjale, który mam nadzieję pokażą w pełni już w niedługim czasie. Na razie radzę zaznajomić się z debiutem, bo zdecydowanie jest czego posłuchać.
4,8/6

Coma - Wierzymy, że szacunek jest rozwiązaniem

Nie zrażajcie się nazwą tego zespołu, bo na szczęście nie ma on nic wspólnego z tym gniotem dla nastolatek rodem z miasta Łodzi. Coma jest kolejnym młodym thrashowym bandem ze słonecznej Italii, który w tym roku zadebiutował naprawdę niezłą płytą „Mindless”. Nie jest to może thrashowy panteon, ale jest to na tyle rozwojowy zespół, że warto poświęcić im trochę uwagi i obserwować ich przyszłe działania.
Hmp:Witam. Zespół powstał w 2002 roku. Czemu aż 10 lat zajęło Wam nagranie debiutanckiej płyty?
Cześć! Na początku chcieliśmy podziękować za tą szansę. To dla nas zaszczyt! Głównym powodem tego 10-letniego opóźnienia są kilkukrotne zmiany line-upu. Teraz mamy solidny skład, więc łatwiej będzie pisać i nagrywać nowe rzeczy!
Nazwę zespołu zaczerpnęliście od utworu Overkill "Coma" czy Kreator "Coma of Souls" (śmiech)? Jakie zespoły stanowiły dla Was największą inspirację? Chyba jednak bliżej Wam do sceny amerykańskiej?
Cóż… nasz pseudonim wywodzi się od fantastycznego albumu, „Horrorscope” i jego świetnego utworu rozpoczynającego, „Coma”. Ten album jest jednym z najważniejszych dla naszego rozwoju. Inne zespoły, które nas inspirują to oczywiście Metallica, Slayer, Anthrax, Testament, Death, Forbidden, Iced Earth, Annihilator i wiele innych!
Wasz muzyka zachowuje równowagę pomiędzy agresją, a melodią w stylu wspomnianego Overkill czy testament? Mieliście takie założenie czy po prostu przyszło Wam to naturalnie?
Przyszło nam to naturalnie. Nigdy nie decydowaliśmy w jaką stronę skierujemy się w danej piosence… Zaczynamy od pomysłu, a później pozwalamy mu rozwijać się swobodnie!
  • Ile czasu zajęło Wam napisanie materiału na "Mindless"? które utwory są najstarsze, a które najnowsze?
Na tym albumie są cztery utwory pochodzące z naszego początkowego okresu („Mindless”, „Full Of Nothing”, „Old Man”, „No Love and Only Hate”), jedna z naszej środkowej fazy („Last Aim”) i trzy z tego ostatniego roku („My Venom Inside”, „Under Attack” i „Again”). Zasadniczo wzięliśmy wszystkie nasze piosenki, te stare i te nowe, mocno je przearanżowaliśmy, żeby stworzyć jednorodne brzmienie. Wycięliśmy niektóre części i zmieniliśmy inne („Mindless” na przykład, początkowo było piosenką trwającą 10 minut!).
  • Jak wygląda u Was proces pisania utworów? Pracujecie zespołowo czy może któryś z Was jest głównym kompozytorem?
Zazwyczaj Antonio zaczyna myśleć nad głównym tematem każdego utworu, później tworzy brzmienie, które zarysowuje główną myśl. Kiedy piosenka jest skończona sprawdzamy wszystko razem. Kiedy utwór jest gotowy Antonio pisze tekst i partie wokalu. Czasami Michele pomaga mu pisać teksty (na przykład „My Venom Inside”).
  • Gdzie nagrywaliście album i kto odpowiada za brzmienie? Jesteście z niego zadowoleni?
Nagraliśmy go w naszym domowym studio, poza wokalami (nagrane w V-Studio). Wszystko co słyszysz na tym albumie jest dokładnie tym samym co dostajesz na scenie. Te same wzmacniacze, ta sama perkusja. Bez pluginów i bez obróbki. Chcieliśmy nagrać album, który brzmi prawdziwie, bez żadnych sztuczek, czy czegoś innego. Płyta została zmiksowana przez Riccardo Atzeniego (ex-Dominici, ex-Solid Vision) i zmasterowana przez Ettore’a Rigotti. Jesteśmy bardzo zadowoleni z jej brzmienia, właśnie to chcieliśmy nagrać!
  • Gościnnie znakomite solo w utworze "Again" zagrał Craig Locicero z legendarnego Forbidden. Jak udało Wam się namówić go do współpracy?
Michele, nasz perkusista, robił dla Forbidden audycje internetowe i wybrali go, żeby wziął udział w kilku ich próbach. Z powodu problemów z paszportem nie mógł dostać się do Kalifornii, żeby wystąpić, ale pozostał w kontakcie z Craigem. Po prostu zapytaliśmy go, czy byłoby możliwe, żeby był naszym gościem na albumie, a on się zgodził!
  • Jakie znaczenie ma dla Was strona liryczna? Kto pisze teksty i jakie tematy są w nich poruszane?
Zazwyczaj Antonio pisze wszystkie teksty. Mówią one o różnych tematach. Na przykład „Under Attack” jest o fałszywych ludziach, którzy zawsze gadają za twoimi plecami. „Old Man” jest zadedykowany dla dziadka Antonio i Michele. To historia starego człowieka, który walczył w kilku wojnach i zawsze szukał ich sensu. „Full Of Nothing” to pewnego rodzaju zemsta na pewnej dziwce…
  • Udaje Wam się doskonale ubrać klasyczne thrash metalowe łojenie w dzisiejsze brzmienie co daje znakomity efekt. Czy mieliście takie założenie tworząc materiał?
Po prostu staramy się włożyć w muzykę to co czujemy. Nie mamy żadnych wytycznych, po prostu tworzymy muzykę zaczynając od naszych odczuć w danym momencie!
  • "Mindless" wydaliście w coraz prężniej działającej Punishment 18. Jak oceniacie tą wytwórnię? Jesteście z niej zadowoleni?
Musimy z tego miejsca bardzo podziękować Corrado z Punishment 18. Skontaktował się z nami jakiś czas temu, ale nie nagraliśmy nic z wielu powodów. Kiedy we wrześniu zadzwoniliśmy do niego, żeby powiedzieć „Cześć chłopie, właśnie nagraliśmy album… możemy coś razem zrobić???” nie mogliśmy się spodziewać niczego dobrego, ale zgodził się po przesłuchaniu tylko dwóch utworów przed remixami, bez tekstu! Pracujemy teraz wspólnie z nim i jego wytwórnią nad wieloma projektami.
Jak wygląda kwestia koncertów? Często gracie na żywo? Z kim dzieliliście scenę?
W Sardynii bardzo trudno jest zorganizować koncert. Nie ma za dużo miejsc, a większość z nich nic nie płaci zespołom. Przez te lata mieliśmy wiele koncertów, ale teraz staramy się grać jedynie 3-4 razy w naszym mieście. Wolimy grać poza Sardynią, jechać w trasę z jakimś zespołem, albo po prostu zorganizować parę koncertów z innymi przyjaciółmi. Na przykład, zeszłego listopada byliśmy w trasie po całej Europie z Master i planujemy kolejną trasę we Włoszech w następnym październiku. Tego lata będziemy grać na METAL DAYS FESTIVAL w Słowenii z wieloma legendami metalu. Kiedy gramy w Cagliari, zwykle dzielimy scenę z zespołami, które są nam bliskie, ze wzglądu na nasza przyjaźń (Shardana, Terrorway, Inexhibit…).
  • Macie w planach jakąś trasę? jeśli tak to czy będzie to Wasze własne tour czy też pojedziecie z jakąś większą nazwą jako support?
Jak przed chwilą powiedziałem, planujemy własna trasę w październiku, ale jest też coś baaaaaaaaaardzo bardzo dużego, czego nie możemy w tej chwili zdradzić. Jednym z naszych celów w nowym roku jest trasa z jakimś dużym zespołem… może!
  • Scena włoska jest moim zdaniem ostatnio jedną z najlepszych i najpłodniejszych scen jeśli chodzi o klasyczne gatunki metalu. Odczuwacie dużą rywalizację czy to wszystko działa raczej na zasadzie braterstwa?
Cóż… jak w codziennym życiu możesz spotkać ludzi, którzy dzielą z tobą niektóre wartości i zasady, ich możesz nazywać przyjaciółmi. Możesz znaleźć zespoły, które się z Toba nie zgadzają, ale zawsze robią to z szacunkiem i nie ma problemu. Zawsze jednak możesz trafić na zespoły, które nie zgadzają się z tobą i próbują zniszczyć wszystko co robisz, oni nie są przyjaciółmi… Wierzymy, że szacunek zawsze jest rozwiązaniem.
  • Piszecie już jakieś nowe numery? Jeśli tak to czy będą utrzymane w tym samym stylu co "Mindless" czy należy oczekiwać niespodzianek? Kiedy planujecie wydać drugi krążek?
Tworzymy właśnie nowy materiał i mamy już prawie gotowe 3-4 utwory, które stylistycznie przypominają „Mindless”, ale jak już wcześniej mówiłem, nic nie planujemy przed pisaniem piosenek… Może spróbujemy skomponować coś w nowy sposób. Na przykład w „Mindless” użyliśmy dwóch różnych strojeń, ale żadnych 7-strunowych gitar… kto wie! Będziemy mieli też nowych gości na następnym albumie, ale to tajemnica… Jeżeli wszystko pójdzie dobrze, nowy album zostanie wydany następnej wiosny!
  • Co jak do tej pory uważacie za swój największy sukces? Z czego jesteście najbardziej dumni?
Cóż… Po pierwsze, to wielki zaszczyt widzieć wszystkie recenzje naszego albumu z dobrym wynikiem. Kontakt z fanami jest niewiarygodny. Trochę dziwnie o tym mówić, ale kilku z nich wszędzie za nami podąża. Jest wiele rzeczy, które są dla nas szczególne. Wiemy, że jesteśmy dopiero na początku tej drogi, ale każdy krok wymaga od nas bycia silniejszymi niż wcześniej. Teraz wypuszczamy nasze pierwsze wideo i jest świetnie!
  • Jakie postawiliście sobie cele na przyszłość? Na co możemy liczyć z obozu Coma?
Mamy nadzieję dać świetny występ na Metal Days, zagrać mocno na kolejnej trasie po Włoszech i może ruszyć w trasę z jakimś większym zespołem tak szybko jak to możliwe. I oczywiście zamierzamy nagrać nowy album, który będzie kopał dupy mocniej niż pierwszy!
  • To już wszystko, wielkie dzięki za wywiad. Ostatnie słowa należą do Was.
Dziękujemy za miejsce jakie nam poświęciliście. Bardzo trudno jest zespołom takim jak COMA wydostać się ze swoja muzyką poza granice kraju. Mamy nadzieję, że kiedyś spotkamy się w Polsce!
Rock on!!

Brute Forcz - Out for Blood (2012)

Ten zespół to dość ciekawe zjawisko, a to z tego względu, że został założony prze dwóch bliżniaków wrestlerów. Jammer i Slammer postanowili porzucić karierę zawodowych zapaśników i poświęcić się swojej kolejnej miłości, czyli heavy metalowi. Ten pierwszy jest śpiewającym basistą natomiast drugi z braci obsługuje gary. Skład uzupełnia jeszcze gitarzysta Will Wallner. W takim składzie Brute Forcz wypuścił własnym sumptem swój debiut „Out for Blood”, za którego produkcję odpowiadał Bob Kullick, brat słynniejszego Bruce'a. Muzyka grana przez to trio to przesiąknięty testosteronem rockendrollowy heavy metal. Jest prosto do bólu i surowo, oparte na nieskomplikowanych riffach, motorycznej sekcji i gardłowym wokalu. Słychać inspiracje Motorhead, Venom czy Judas Priest i można powiedzieć, że Brute Forcz gra wypadkową tych grup. Dodać jeszcze można trochę Motley Crue. Męski, chamski i szczery jest ten krążek. Słucha się go naprawdę dobrze i na pewno sprawdzi się świetnie jako dodatek do browca. Teksty jak łatwo się domyśleć nie traktują o problemach egzystencjalnych nastolatków. Jest klasycznie jak tylko może być, czyli metal, seks i przemoc. No i bardzo dobrze. Miła odmiana po wielu przeintelektualizowanych w treści krążkach.
4/6

Brute Forcz - Chcemy walić muzyką prosto w twarz


Dwóch byłych wrestlerów Jammer i Slammer postanowiło oddać się swojej drugiej (a może pierwszej?) wielkiej pasji, czego skutkiem jest debiutancka płyta „Out for Blood”. Jak można się było po nich spodziewać jest głośno, surowo i męsko. Nie ma tu miejsca na ballady czy romantyczne pierdoły. Konkretna mieszanka wpływów Judas Priest, Motorhead i Venom to właśnie Brute Forcz. Zapraszam do lektury wywiadu ze śpiewającym basistą Jammer’em.
HMP: Witam. Jak doszło do tego, że dwóch profesjonalnych wrestlerów postanowiło założyć Heavy Metalowy zespół?
Robb "Jammer" Steel: Zawsze chcieliśmy grać w zespole metalowym. Założylismy Brute Forcz kiedy wyszliśmy ze szkoły średniej. W tym samym czasie, kiedy prowadziliśmy zespół, dostaliśmy ofertę treningów i zostania profesjonalnymi wrestlerami. Przez cały czas kiedy uprawialiśmy wrestling wiedzieliśmy, że pewnego dnia znowu będziemy działać jako zespół. Zarówno wrestling jak i heavy metal są głośne, agresywne, pełne energii i właśnie dlatego byliśmy w stanie pogodzić te dwie rzeczy.

Skąd się wzięła nazwa Brute Forcz? Brzmi dość nietypowo.
Sami na nią wpadliśmy, zawsze wszystko robiliśmy z agresją i siłą. Wydawało się to być idealna nazwa dla dwóch braci, którzy bili się przez cały czas również ze sobą. Tak więc użyliśmy jej jako nasze imiona wrestlingowe i zachowaliśmy ją, żeby opisać styl muzyki jaka lubimy grać…

Graliście wcześniej w jakichś zespołach czy może Brutal Forcz jest Waszą pierwszą kapelą?
Brute Forcz jest i zawsze będzie jedynym zespołem w jakim gramy.

Jak doszło do tego, że dołączył do Was Will Walner? Czemu zdecydowaliście się akurat na niego?
Chciałem się nauczyć lepiej grać na gitarze, szukałem lekcji w Craigslist. Znalazłem Willa, dał mi kilka lekcji. Dopiero co odszedł z zespołu, z którym grał, powiedziałem mu, że właśnie zakładamy nowy zespół i może chciałby z nami grac dopóki nie znajdzie sobie czegoś lepszego. Jest z nami od tamtego momentu i mamy wielki szczęście. Will jest wspaniałym gitarzystą!!!

Bierzecie jeszcze czasem udział w walkach wrestlingu czy już całkowicie poświęciliście się muzyce?
Już tego nie robimy, ale koncentrujemy się na walce, muzyka i muzyka…

Wasza muzyka jest bezpośrednia i dość prosta, nie bawicie się w różne techniczne zawiłości. Taki właśnie był wasz cel, żeby walić muzyką prosto w twarz?
Od pierwszego dnia aż do końca chcemy po prostu być wielcy, ciężcy i dawać w twarz!!! Jest masa innych zespołów, które mają świetne teksty, znaczenie ich piosenek, cokolwiek chcesz. My chcemy walić wam muzyką prosto w twarz…

Jak wygląda u was podział obowiązków? Kto odpowiada za muzykę, a kto za teksty?
Jammer, czyli ja (śmiech)!

Zdecydowanie słychać u was inspiracje takimi zespołami jak Motorhead czy Judas Priest. Kto jeszcze miał największy wpływ na waszą muzykę?
WASP, Motely Crue, KISS, Venom

"Out for Blood" został wyprodukowany przez Boba Kullicka. jak doszło do współpracy z nim? Jesteście zdowoleni z tego jak brzmi ten album?
Trenowaliśmy w tej samej siłowni co brat Boba, Bruce Kulick z Kiss. Mój brat i ja widzieliśmy go przez cały czas, kiedy tam chodził, wyglądał znajomo, ale po prostu nie mogliśmy wpaść na to skąd go znamy. Pewnego dnia zdaliśmy sobie sprawę kim był więc podeszliśmy, żeby się przedstawić. Wyobraź sobie dwóch dość dużych facetów, którzy są trochę wystraszeni, idą w twoim kierunku, a Bruce nie miał pojęcia kim byliśmy, trochę przyparliśmy go do muru. Przedstawiliśmy się, powiedzieliśmy mu, że próbujemy nagrać naszą muzykę, ale nie mogliśmy znaleźć nikogo, kto dałby nam takie metalowe brzmienie jak chcieliśmy (wcześniej próbowaliśmy dwa razy, nie mieliśmy szczęścia). Powiedział, że jego brat, Bob, ma studio i mógłby nagrać naszą muzykę z brzmieniem jakiego szukamy. Dał więc nam jego numer i zadzwonił do Boba, żeby dać mu znać, że będziemy się z nim kontaktować w sprawie muzyki. I właśnie tak poznaliśmy Boba Kulicka i zaczęliśmy z nim pracować. Swoją drogą, Bruce jest bardzo miłą osobą do rozmowy i prawdziwym profesjonalistą, powinno być w tym biznesie więcej ludzi takich jak on.
Płytę wydaliście własnym sumptem. Nie było żadnej wytwórni gotowej wypuścić "Out for Blood" czy może po prostu woleliście zrobić to samemu?
Kiedy nie jesteś znany, robisz to co musisz robić. Wydanie własnym sumptem było jedynym wyjściem, musieliśmy rozkręcić maszynę Brute Forcz, a to była nasza jedyna opcja.

Niedawno podpisaliście papiery z Pure Steel Records na dystrybucję płyty. Jakie nadzieje wiążecie z tą wytwórnią? Czemu zdecydowaliście się właśnie na nią?
Pure Steel jest wspaniałą, niezależną firmą i jesteśmy szczęśliwi mogąc być częścią ich rodziny. Właściwie mieliśmy kilka ofert od dwóch mniejszych firm, ale kiedy skontaktowali się z nami Pure Steel od razu podpisaliśmy kontrakt. Oni będą mogli zabrać naszą muzykę w takie części świata, gdzie do tej pory nie mogliśmy być i to jest dla nas wspaniałe.

Jak wygląda promocja "Out for Blood"? Planujecie może jakąś większą trasę? Może jakiś klip?
Właśnie pracujemy nad trasą, kiedy odpowiadam na te pytania. To ostatnia rzecz jaka nam pozostała do zrobienia, jesteśmy zespołem grającym na żywo i musimy być w trasie. Jeżeli zobaczysz, że będziemy grali w twojej okolicy, przyjdź i zobaczysz, że na żywo jesteśmy zajebiści.

Graliście koncerty z takimi legendami jak Michael Schenker Group, Y&T, W.A.S.P. czy Loudness. Jak przyjmuje Was publika?
Każda publiczność nas przyjęła i pokochała naszą muzykę, nie było żadnych wyjątków. Jesteśmy zespołem uśpionych szpiegów, jesteśmy tuż za tobą…
Jak na dzień dzisiejszy oceniacie wasz debiut? Zmienili byście coś w nim? W jakim kierunku chcecie pójść na następnej płycie?
Jesteśmy bardzo zadowoleni z wszystkiego co się do tej pory działo, zrobiliśmy ogromne postępy, krok po kroku. Żyjąc w Los Angeles, można by pomyśleć, że to duża pomoc dla zespołu, ale nie jest tak w tym przypadku. To jakbyś był sam na wyspie, wierzcie lub nie, ale trudno jest tu się przepchnąć ze swoją muzyką. Biorąc to pod uwagę, zostaliśmy dobrze przyjęci przez chyba wszystkich krytyków, nasi fani kochają naszą muzykę i sprzedaliśmy sporą ilość CD w zasadzie bez narażania się. Nasza muzyka jest grana w niektórych większych internetowych stacjach radiowych w Stanach, więc wszystko jakoś idzie. Jeśli chodzi o kolejny album, jedyna rzecz jaką zmienimy to cięższe brzmienie, to będzie jak spotkanie Motorhead z Venom i WASP. Mamy teraz już trochę doświadczenia i wiemy trochę lepiej czego szukamy.

Jak zachęcilibyście naszych czytelników do zainteresowania się Brute Forcz?
Nasza muzyka jest prostym, oldschoolowym heavy metalem z lat ‚80. Nie próbujemy być słodcy, czy zabawni, nasze piosenki są głośne, agresywne, to muzyka typu odkręć szybę w samochodzie i wal głową. Tak więc jeśli to twój styl, to na pewno nas polubisz, prosto z mostu. Ale, nie walimy w pokrywy od koszy na śmieci i nie gramy również ballad, posłuchaj zespołów takich jak Winger i jemu podobnych, jeżeli lubisz takie rzeczy. Jeżeli naprawdę chcesz trochę pobiegać, spróbuj wbiec na scenę, kiedy my na niej jesteśmy, żebyśmy mogli wykonać na tobie clothesline albo piledrive, Bracie!! (swoją drogą, krew jest prawdziwa)

Wielkie dzięki za wywiad. Ostatnie słowo należy do Was.
Dziękujemy za tę możliwość, ,że dajecie zespołom takim jak nasz szansę, żeby zostać usłyszanym i jesteśmy za to naprawdę wdzięczni. Jeszcze raz dziękujemy. Chcielibyśmy również podziękować wszystkim naszym fanom za wsparcie. Dziękujemy wszystkim i wypatrujcie nas niedługo na trasie…
Dziękujemy za twój czas i miłego dnia (napisane piękną i poprawna polszczyzną - przyp. red.)

Night Demon - Night Demon ep (2012)

Ależ ja mam ostatnio szczęście do znakomitych debiutów. Sporo osób może pomyśleć, że się zbytnio egzaltuję, niektórymi wydawnictwami, ale co zrobić, jeśli trafiają idealnie w moje gusta?
Tak samo ma się sprawa z debiutancką ep Night Demon. Trio pochodzące z miasta Ventura w Kaliforni postawiło sobie za cel granie w najlepszej tradycji klasyków NWOBHM z Diamond Head i Angel Witch na czele. Jeśli mam być szczery to muszę tutaj napisać coś co wielu może uznać za bluźnierstwo. Te 4 numery znajdujące się na tej płytce w niczym nie ustępują wyżej wymienionym klasykom, a wręcz niszczą ich ostatnie wydawnictwa. Gdyby ten materiał ukazał się w 80/81 roku to dzisiaj by był wymieniany jednym tchem z największymi tej sceny. Możecie uważać, że przesadzam, ale radzę Wam, żebyście wpierw posłuchali Night Demon. Zastanawiam jakim cudem udało im się tak idealnie odwzorować klimat tamtych lat. Wpływ na to mają tez zapewne teksty obracające się wokół tematu okultyzmu. Do tego brzmienie, które jest jednocześnie surowe, selektywne i przestrzenne. Znakomite umiejętności techniczne i kompozytorskie pozwalają myśleć o tym zespole jako o jednej z największych nadziei na przyszłość. Jeśli na pełnym albumie wszystkie utwory będą na poziomie „The chalice” czy „Ancient Evil” to będziemy świadkami narodzin nie lada sensacji. Jeśli jesteście fanami NWOBHM lub starego heavy metalu/hard rocka to zróbcie wszystko by dostać tę płytkę. Na kolana.

5,8/6