sobota, 26 marca 2011

Jag Panzer - The Scourge of the Light (2011)

Nowy Jag Panzer był jednym z najbardziej oczekiwanych przeze mnie (pewnie nie tylko) albumów. Wreszcie po ponad 6 latach doczekałem się! Jaka jest ta płyta? Oczekiwałem na pewno czegoś dobrego, ale nie aż tak! Płyta jest genialna od początku do końca. Utrzymana raczej w średnich tempach z niewielką ilością przyspieszeń, niesamowicie emocjonalna i epicka. No właśnie, jest to chyba najbardziej epicki materiał Jag Panzer. W każdym kawałku aż roi się od cudownych melodii, a refreny zapadają od razu w pamięć. Fantastyczne gitary(solówki!) i potężny głos Harry'ego Conklina, który potwierdza, że jest obecnie jednym z najlepszych wokalistów na scenie(w sumie zawsze był hehe). Dodatkowe ozdobniki pojawiające się w niektórych utworach tj. smyczki tylko pomagają w tworzeniu atmosfery. "The scourge of light" jest płytą niemalże idealną, która przysporzy wielu wspaniałych chwil podczas słuchania każdemu fanatykowi prawdziwego, szczerego do bólu, rycerskiego i epickiego Heavy Metalu. No bo jak się nie wzruszać przy takich utworach jak otwierający Condemned to Fight, The Setting of the Sun, Call to Arms, Union czy wieńczący to wielkie dzieło 8-minutowy The Book of Kells. Wymieniłem połowę płyty, a mógłbym równie dobrze wymienić całą. Jest doskonała od pierwszego do ostatniego dźwięku. A wszystkim forumowym(i nie tylko) znawcom, którzy jak np przy ostatnich albumach Iced Earth znów będą pierdolić, że za wolno, za epicko, że pierwsza płyta najlepsze i ogólnie jest do dupy mówię FUCK OFF AND DIE!!!

5,8/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz