sobota, 1 września 2012

Blaze Bayley - The King of Metal (2012)








Kiedy gruchnęła wiadomość, że Blaze po raz kolejny postanowił wymienić cały skład, spodziewałem się, że na nową płytę przyjdzie nam trochę poczekać. A tu proszę! Po niespełna roku pojawił się „The King of Metal”. Tytuł płyty i okładka przedstawiająca Bayleya zrobionego na terminatora(?) z koroną cierniową wyglądały zachęcająco dawały duże nadzieje na bardzo konkretną rzecz. Jednak pierwsze przesłuchania mnie rozczarowały. Miałem wrażenie, że płyta jest zrobiona na siłę, mało wyrazista, słychać było brak zgrania. Do tego brzmienie wydawało mi się za surowe, melodie jakby słabsze niż wcześniej, jednym słowem zawód. Jednak po pewnym czasie postanowiłem dać tej płycie drugą szansę i tym razem było już dużo lepiej. Nie jest to płyta tak udana jak 2 poprzednie. Brzmieniem i konstrukcją utworów nawiązuje bardziej do takich płyt jak „Tenth Dimension”, które były nagrywane jeszcze pod szyldem Blaze. Brzmienie jest faktycznie trochę surowsze i mocno zbasowane co w porównaniu z krystaliczną produkcją 2-óch poprzednich krążków może na początku trochę przeszkadzać. Z czasem na tyle się przyzwyczaiłem, że już nie zwracam na to uwagi. Nowi muzycy grają po prostu inaczej niż ich poprzednicy i pewnie stąd brały się moje początkowe zarzuty. Jest tutaj kilka naprawdę znakomitych utworych np. poświęcony zastrzelonemu gitarzyście Pantery „Dimebag”, „Black Country” czy „Rainbow Fades to Black”. Wyrózniają się też spokojne utwory, w których Blaze śpiewa tylko przy akompaniamencie pianina czy klasycznej gitary, „One More Step” i „Beginning”. Reszta płyty też jest godna uwagi. Dopełnienie całości są jak zwykle bardzo osobiste teksty, w których Blaze rozlicza się ze wszystkim gównianymi tematami jaki go spotkały w ostatnim czasie. „The King of Metal” nie jest płytą wybitną, ale na pewno jest to kawał porządnego Heavy Metalu. Podziwiam upór z jakim ten człowiek brnie do przodu i nagrywa kolejne dobre płyty mimo wszystkich przeciwności losu jakie spotyka na swojej drodze.

4/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz