To, że Running Wild prędzej czy później powróci z
nową płytą było dla mnie i dla wielu moich znajomym czyś oczywistym. Mimo
szumnego zakończenia działalności, ostatniego koncertu, ostatniego dvd itd.
Niestety słowność jest dla wielu muzyków, szczególnie z tych większych
zespołów, czymś trudnym do osiągnięcia. Mieliśmy już tyle głośnych powrotów po
„nieodwołalnych odejściach”, że trudno już się czemukolwiek dziwić. Rock’n’Rolf
jakiś czas temu oszalał. Zakończył działalność Running Wild,
przefarbował włosy na zielono i stwierdził, że będzie grał glam (!!!). Jego
broszka. Stwierdziłem wtedy, że jest to dość uczciwe zachowwanie z jego strony.
Zamiast hańbić legendę i nagrywać gówno pod znanym szyldem założył nowy
projekt. Gdy pojawiły się pierwsze informacje na temat reaktywacji miałem
mieszane uczucia. Z jednej strony wyglądało mi to na akcję typowo biznesową, a
z drugiej strony to jest jednak kolejna płyta Running Wild, jednego z
najlepszych zespołów w historii muzyki. Tak więc czekałem z umiarkowanym
optymizmem. W końcu po tylu latach przerwy i szumnych zapowiedziach nie można
uraczyć fanów kałem. Jakże się myliłem. Jest to najgorsza płyta Rock’n’Rolfa.
Pojawiają się czasem znajome riffy, klasyczne melodie, ale to tylko bardzo
słaby odblask dawnej chwały. Tym numerom brakuje ikry, klimatu i tego czegoś
magicznego co zawsze charakteryzowało ten wielki zespół. Kilka momentów
przyprawia mnie o autentyczne przerażenie, przechodzące w załamanie nerwowe.
Taki „Me and the Boys” brzmi jak hymn zwolenników miłości męsko-męskiej,
a nie metalowy kawałek. Reszta jest już w stylu Running Wild tylko, że
są to najsłabsze utwory jakie powstały pod tym szyldem. Nielicznymi jasnymi
punktami są zdecydowanie najlepszy „Into the Black” z bardzo fajnym refrenem,
„Shadowmaker” i ewentualnie „Black Shadow”. W pozostałych
utworach pojawiają się czasem ciekawe motywy, ale zaraz są przygniecione lawiną
przeciętności. Mam nadzieję, że jeśli kiedykolwiek pojawi się kolejna płyta, to
będzie zawierała muzykę godną nazwy Running Wild (Tak, wiem czyją matką jest
nadzieja). Na razie jest bardzo słabo.
2,5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz