Amerykanie też mają swojego Kubę
rozpruwacza. Narodził się w 1980 roku w Columbia w Południowej
Karolinie, a do życia powołało go pięciu młodych ludzi. Jack the
Ripper mimo chwytliwej nazwy nie przebił się nigdy do szerszego
grona słuchaczy i pozostawił po sobie jedynie dwa dema nagrane w
latach 83-86.
Zespół jednak powrócił do życia, a
w tym roku dzięki Heaven and Hell records pojawiła się kompilacja
zatytułowana „Tortured and Twisted” zawierająca nagrany, ale
nigdy wcześniej nie wydany debiutancki album pod tym samym tytułem,
obie demówki oraz ep „Bloodbath” nagraną w 1984 roku, a wydaną
dopiero w 2002. Tak więc na krążku mamy chyba wszystkie
zarejestrowane przez nich utwory z czego, cztery w dwóch wersjach, a
„Bloodbath” nawet w trzech. Całość trwa ponad 73 minuty, więc
jest zdecydowanie czego słuchać. Tym bardziej, że Jack the Ripper
jest przedstawicielem amerykańskiej sceny power metalowej, która
szczególnie w pierwszej połowie lat '80 obrodziła wieloma
wspaniałymi nazwami. Kwintet z Columbii porusza się w tym gatunku z
dużą swobodą i radzi sobie bardzo dobrze. Jeśli miałbym wskazać
jakieś muzyczne drogowskazy to nie zastanawiając się długo byłyby
to takie ekipy jak Jag Panzer, Liege Lord, Helstar, ale że słychać
tu też i brytyjskie granie to wspomniałbym wczesny Maiden i Angel
Witch. Od razu uwagę zwraca niezły zmysł kompozycyjny, dzięki
czemu utwory nie zlewają się w jedną identyczną papkę. Jest tu
sporo ciekawych riffów, błyskotliwych solówek oraz typowo
metalowych melodii. Muzycy wiedzą jak się posługiwać swoimi
instrumentami, ale to w tym gatunku akurat nic dziwnego. Wokalista
nie jest może wybitny, ale śpiewa odpowiednio zadziornie i czasem
wchodzi nawet w wyższe rejestry. Wszystkie kawałki są utrzymane w
tym samym stylu, w tempach średnio-szybkich, z wyjątkiem ballady
„Leaving for Yesterday”. Jedynym numerem, który mi się nie
spodobał był „My Life”, natomiast takie „Iron Lady”,
„Accept Your Fate” czy „Destructor” robią doskonałe
wrażenie. Zresztą pozostałe są na podobnym poziomie.
Fajnie, że ukazało się takie
wydawnictwo i to nie tylko ze względów kolekcjonerskich, ale także
tych czysto muzycznych. Us power metal to gatunek, w którym co
chwila odnajduję jakąś dawno już zapomnianą perłę i chociaż
Jack the Ripper to nie jest żadne objawienie to jednak słuchanie
„Tortured and Twisted” to była czysta przyjemność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz