Włoscy piewcy historii starożytnej na swojej najnowszej, trzeciej płycie postanowili troszeczkę zmienić tematykę utworów. Zabrali więc słuchaczy w podróż z antycznej Gecji i Rzymu na daleki wschód, do średniowiecznej Japonii. Mówiąc szczerze, gdy o tym usłyszałem byłem w lekkim szoku, ale w sumie czemu nie?
Obok autentycznych wydarzeń historycznych tj. bitwy pod Sekigaharą czy też pod Nagashino, mamy tutaj również utwory inspirowane filmami Akira Kurosawy "Siedmiu samurajów" i "Sobowtór" oraz historią o ślepym wojowniku - "Zatoichi". A jak to się przekłada na muzykę? Fantastycznie! Zespół bardzo dobrze oddał daleko- wschodni klimat, bez nachalnych orientalizmów. Jest mniej surowo i epicko niż na wcześniejszych płytach, ale jak już pojawi się jakiś patetyczny motyw to ciarki chodzą po plecach (Kagemusha!). Najwięcej jest tutaj klasycznego Heavy Metalu w klimacie Iron Maiden, ale z gęstszym brzmieniem.
Holy Martyr, mimo pewnych podobieństw do innych grup, wypracował typową dla siebie melodykę utworów. Masa świetnych riffów i solówek, bardzo dobry i słyszalny bas oraz napędzająca całość perkusja stoją na najwyższym poziomie. Jednak klasą samą dla siebie jest wokalista - Alex Mereu. To co wyprawia ten człowiek powoduje długotrwały opad szczęki. Raz śpiewa nisko, drapieżnie i z lekką chrypką ( Przypomina mi się wtedy Blaze Bayley, ale to tylko takie luźne skojarzenie), by za moment przejść do wyższych, epickich i melancholijnych zaśpiewów. Już w tej chwili jest dla mnie jednym z lepszych i bardziej charakterystycznych wokalistów na scenie Heavy. Na płycie nie ma słabych utworów, ale kilka z nich zdecydowanie wyróżnia się " Ghost Dog" zagrany w średnich, marszowych tempach, "Schihinin No Samurai", "Kagemusha" mój ulubiony, najdłuższy i najbardziej epicki hymn oraz "Zatoichi". Polecam ten album każdemu kto chciałby na te 55 minut przenieść się w czasie do dawnej Japonii, gdzie honor i kodeks samuraja były najważniejsze, a także każdemu fanowi klasycznego Heavy Metalu.
9,5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz