czwartek, 20 października 2011

Antichrist - Forbidden World (2011)










Aaarrrggghhh!!! Jak ja uwielbiam takie archaiczne granie. Black/Speed w starym stylu, wzorowany na takich monumentach jak „Sentence of Death/Infernal Overkill” czy „Show no Mercy”. Produkcja jest mocno oldskulowa i garażowa, ale taka właśnie być powinna. Czystsze brzmienie mogłoby zabić ducha tej muzyki, a tak mamy tutaj wszystko co trzeba. Klasyczne riffy, wysoki wrzask wokalisty często zakończony falsetem a’la Schmier czy Araya, diabelskie teksty i atmosferę. Duch wczesnych lat 80-tych wypełnia ten krążek. Wystarczy zresztą spojrzeć na fotkę zespołu. Prawdziwy Metal srający na wszelkie trendy. Wracając do muzyki, to obok klasycznych 3-4 minutowych speedowych killerów mamy tutaj również dwa niemalże epickie hymny „Necropolis” i „Minotaur” trwające ponad 8 minut. Co ciekawe obydwu słucha się wyśmienicie bez chwili znużenia. Szczególnie w tym drugim dużo się dzieje. Masa riffów i solówek, marszowy rytm, który z czasem przechodzi w galop. Coś pięknego! Chyba najlepszy kawałek na tym albumie. W niektórych utworach możemy odnaleźć także typowo Heavy Metalowe patenty i riffy, zagrane jednak w mocno przybrudzony i charakterystyczny dla grupy sposób. Jest tutaj też bardzo przyjemna instrumentalna miniaturka, czyli tytułowy „Forbidden World”. Natomiast refren w ostatnim na płycie „Terror Dimension” kojarzy mi się z „Don’t Trust the Saint” Bulldozer’a. Dobrze radzę wszystkim maniakom starego i diabelskiego Metalu, aby zwrócili uwagę na tych pięciu Szwedów. Dla mnie naprawdę duża niespodzianka.

5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz