czwartek, 20 października 2011

Blatant Disaray - Everyone Dies Alone (2010)


Przyznam się bez bicia, że nie słyszałem wcześniej nic o tym zespole. Po przeszukaniu sieci dowiedziałem się, że Blatant Dissaray istnieje już od 2000 roku, a został złożony przez czterech młodych Amerykanów pochodzących z północnej Karoliny. Opisywana tutaj płyta jest ich debiutem, a wcześniej spłodzili jeszcze ep i demo odpowiednio w 2002 i 2003 roku, czyli dość dawno temu. Pierwszy kontakt z ich muzyką był dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Chłopaki wymiatają zajebisty, melodyjny Thrash  w stylu Bay Area. Słychać po trochu Forbidden, Heathen i przede wszystkim Testament. Zwłaszcza głos wokalisty jest momentami bardzo zbliżony do maniery wczesnego Chucka Billy’ego. W tych utworach dzieje się tyle, że nie ma miejsca na nudę. Masa świetnych riffów i solówek, zmiany tempa i ciekawe melodie. Poziom techniczny muzyków stoi na bardzo wysokim poziomie co może dziwić zważywszy na to, że jest to debiut. Kiedy jednak spojrzymy na staż grupy wszystko staje się jasne. Kolejną zaletą tego materiału jest jego chwytliwość. Melodie nie wpadają jednym i wypadają drugim uchem jak to ma miejsce w przypadku wielu innych kapel, tylko wkręcają się w mózg i zostają tam na długo. Sam przyłapałem się na nuceniu od czasu do czasu poszczególnych fragmentów tej płyty. Zwłaszcza refren do „Down and Out” nie daje mi spokoju swoją Testamentową melodyką i przebojowością. Poza tym ciężko wymienić jakiś faworytów. Jest to bardzo równa płyta bez żadnych słabych punktów. Polecam nie tylko fanom Thrashu, ale ogólnie dobrego Metalu. Od teraz będę bacznie śledził poczynania Blatant Dissaray.

5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz