czwartek, 20 października 2011

Warbringer - Worlds Torn Asunder (2011)


Nowy Warbringer! Czy można się było spodziewać po nich czegoś innego niż konkretnego pierdolnięcia między oczy? No Właśnie. Od pierwszych sekund kawałka „Living Weapon” leżymy na deskach. Nokaut następuje już w pierwszej rundzie, a później to już jest zwykłe pastwienie się nad przeciwnikiem tak jak podczas walki Kliczki z Adamkiem. Od początku jesteśmy raczeni doskonałym Thrash Metalem, nawałnicą szybkich i brutalnych riffów. Pojawiają się co jakiś czas zwolnienia, ale i one nie przynoszą wytchnienia. Są niebywale ciężkie, wbijają słuchacza w fotel niczym młot pneumatyczny. Solówki są czasem klasycznie melodyjne, a czasem atonalne, wajchowane niczym w Slayer czy naszym Vader. Nowy bębniarz zrobił kawał dobrej roboty. Gra bardzo agresywnie, gęsto i napędza cała maszynę. Wokal jest na tym samym poziomie, do którego przyzwyczaił nas na poprzednich płytach. Wulgarny i agresywny wrzask pasuje idealnie do muzyki Warbringer. Nie będę się rozpisywał na temat każdego utworu, gdyż wszystkie prezentują zajebiście wysoki poziom. Jedynym wyróżniającym się kawałkiem jest przedostatni na płycie „Behind the Veils of Night”. Jest to spokojny instrumental, który z wokalem mógłby być całkiem sympatyczną balladką.
Piątka Thrashers z Kaliforni poprzednią płytą “Waking Into Nightmare” postawiła sobie poprzeczkę bardzo wysoko. Czy udało się im ją przeskoczyć? Chyba nie. Czy nowa płyta jest słabsza? Na pewno nie. Warbringer utrzymali ten sam wysoki poziom, a nam pozostaje się tylko z tego cieszyć i delektować się ich doskonałym Thrash Metalem.

5,5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz