niedziela, 6 września 2015

Angus - Track of Doom (1986) (2015)

W obecnym 2015 roku grecka wytwórnia Cult Metal Classics wypuściła na rynek kilka ciekawych wydawnictw trochę zapomnianych kapel z lat '80. Jedną z nich jest pochodzący z Amsterdamu speed/heavy metalowy Angus. O ich debiucie „Track of Doom” z 1986 roku swego czasu było dość głośno i to nie tylko w rodzimej Holandii, ale także u nas, gdzie udało im się trafić na listę Metal Top 20. Nie ma się zresztą czemu dziwić, gdyż muzyka zawarta na tym krążku jest zdecydowanie godna uwagi. Połączenie melodii z szybkością i potężnymi gitarami robi spore wrażenie. To właśnie praca wioślarza Bert'a „Foxx” Ettema'y i dobry mocny głos Edgara Loisa wiodą tutaj prym. Brzmienie całości, mimo że trochę archaiczne to jednak pasuje do tych utworów i nadaje im specyficznego klimatu. Moim faworytem jest następujący po otwierającym krążek instrumentalnym „The Centaur”, epicki „When Giants Collide”, który jest najlepszym reprezentantem twórczości Angus. Wyróżnić można jeszcze klasycznie heavy metalowy utwór tytułowy, speedowy „Heavyweight Warrior” oraz instrumentalny „Dragon Chase”, w którym gitara, a szczególnie solo rozpieprza w drobny mak. Reszta też trzyma poziom co razem tworzy bardzo udaną całość. Trochę śmieszą średnio udane i mocno infantylne teksty, ale cóż, nie można mieć wszystkiego. Zresztą widać, że język angielski nie był przez nich opanowany w zbyt zaawansowanym stopniu. Ale koniec końców liczy się przede wszystkim muzyka, a ta jest przednia. Słychać wpływy zarówno amerykańskiego poweru, speedu czy też brytyjskiego heavy, ale razem wymieszane i dające zwarty monolit. Na reedycji z Cult Metal oprócz programowych ośmiu numerów dostajemy dodatkowo 4 kawałki z pierwszego dema z 1983 roku. Moim zdaniem są jednak słabsze od tych z „Track of Doom” co nie zmienia faktu, że jest to ciekawy bonus. Angus to z pewnością jeden z ciekawszych heavy metalowych bandów jakie działały w latach '80 w kraju tulipanów, a ich debiut jest jednym z klasyków tamtejszej sceny. Uważam, że warto zaopatrzyć się w to wydawnictwo nie tylko ze względów kolekcjonerskich, ale również dlatego, że jest to świetny album zawierający taką muzykę i klimat jakich ciężko się doszukać na współczesnych krążkach. Zakosztujcie holenderskiej stali.
4,5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz