Ilości kapel zainspirowanych
twórczością Black Sabbath nie da się zliczyć. Do tego grona
należy też pochodzący z Bostonu Magic Circle. Na całe szczęście
nie czerpią oni tylko z dorobku Sabbs z lat '70, ale słychać
również inspiracje okresem, gdy za mikrofonem legendy z Birmingham
stali Ronnie James Dio czy Tony Martin.
„Journey Blind” to ich drugi album,
który nie sądzę by zainteresował poszukiwaczy oryginalności w
muzyce, natomiast fani starego heavy czy doom metalu powinni być
usatysfakcjonowani. Magic Circle udała się wcale niełatwa szuka i
nagrali krążek bardzo klasyczny i jednocześnie przebojowy i nie
nudzący słuchacza. Utwory są oparte na więcej niż jednym riffie
czy też motywie powtarzanym w nieskończoność. Dzieje się w nich
sporo, są zmiany tempa, znakomite sola i przebojowe melodie.
Idealnie obrazuje to otwierający krążek numer tytułowy, który
zawiera w sobie wszystkie te cechy, a to co się w nim dzieje od 5-ej
minuty to już czysty orgazm. Do tego ciekawy i tajemniczy klimat,
bardzo dobry, wysoki, ale też zadziorny głos Brendana Radigana,
udana oprawa graficzna oraz przestrzenne brzmienie składają się na
spójną całość. Jak już wspomniałem nie ma tu ani krzty
nowatorstwa za to dostajemy doskonale skomponowane danie, którego
głównym składnikiem jest oczywiście Sabbath, ale doprawione
wpływami takich grup jak Pentagram, Trouble, Pagan Altar, czy
Witchfinder General. Magic Circle stworzyli bardzo równy i udany
album, jednak to jeszcze nie jest ekstraklasa gatunku, choć muszę
przyznać, że nie wiele im do niej brakuje. Chyba tylko tego błysku
geniuszu, który charakteryzuje wymienione wyżej legendy. Może
pojawi się na ich trzecim wydawnictwie? Chciałbym, żeby tak było,
bo potencjał mają ogromny.
Powalony na deski nie zostałem, ale
słucha mi się „Journey Blind” wybornie i jest to zdecydowanie
godny polecenia materiał, szczególnie dla tych co łykają wszystko
z nalepką doom .
4,8/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz