Na
falę powrotów zespołów z lat '80 załapał się również
nowojorski Killen. Niedawno ukazała się zremasterowana reedycja ich
debiutu „Killen” wzbogacona o demo „Restless is the Witch”
wydana oczywiście przez Cult Metal Classics. Polecam wszystkim
zapoznanie się z tym materiałem, gdyż zawiera potężną dawkę
heavy/power metalu na naprawdę wysokim poziomie. Zespół wrócił
również do grania na żywo oraz jest szansa na nowy krążek. O
reszcie opowie już sam Mitch Thylacine, gitarzysta Killen.
HMP:
W tym roku zdecydowaliście się reaktywować zespół. Czemu
postanowiliście spróbować jeszcze raz? Co Was skłoniło do
podjęcia tej decyzji?
Mitch
Thylacine:
Cult Metal Classics skontaktowali się ze mną i zapytali o ponowne
wydanie Killen Longplay z 1987 roku. Totalnie mnie to zaskoczyło,
ponieważ nigdy nie myślałem o ponownym wydaniu albumu na płycie
CD, poprzednio był on na płycie winylowej i na kasecie. Latami nie
myślałem o tym albumie i nie sądziłem, że ktokolwiek o nim
pamiętał i kogokolwiek obchodził, jednak Manos z Sonic Age Records
wyjaśnił mi, że są fani, którzy bardzo by chcieli wydania albumu
na płycie CD i oglądać nasze występy na żywo. Powiedział, że
przez długi czas próbował się z nami skontaktować aby to
umożliwić. Na początku miałem wątpliwości, ponieważ byliśmy
18 latkami podczas naszego pierwszego pobytu w studio, kiedy album
nabierał doświadczenia i wiele rzeczy nie było prawdopodobnie
zrobionych tak jak mogłoby być. Wtedy jednak posłuchałem
oryginalnych taśm po raz pierwszy od 30 lat i zdałem sobie sprawę,
że wiele rzeczy brzmiało lepiej niż zapamiętałem i że to wciąż
ma swoje miejsce w muzyce metalowej.
Dlaczego
w reaktywowanym Killen zabrakło perkusisty Butcha Tyler'a?
Butch
Tyler był pierwszą osobą, z którą rozmawiałem przez telefon na
temat ponownego zjednoczenia zespołu. Był bardzo podekscytowany i
na początku był za dawaniem koncertów, jednak nie grał przez lata
na perkusji i niestety obecnie jego życie znajduje się na innym
etapie. Jednak fakt, że Carl Cenedy przejmuje jego miejsce nie jest
złą wiadomością.
Wasz
nowy pałker Carl Canedy to osoba z bardzo konkretnym CV (The Rods,
Thrasher czy nawet Manowar). Jak doszło do tego, że znalazł się w
Waszych szeregach? Pewnie to, że jest z Nowego Jorku też miało
duży wpływ?
Jesteśmy
zaszczyceni, mając go na pokładzie. Pierwszy raz spotkaliśmy Carla
około 1989 roku, kiedy nagrywał nasz drugi album w swoim studio.
Byliśmy zachwyceni tym, że w końcu jesteśmy nagrywani w
prawdziwym studio wraz z metalowym producentem. Niestety ten album
nigdy nie został publicznie wydany głównie dlatego, że scena
została przejęta przez grunge.
Niedawno
ukazała się reedycja waszego debiutanckiego krążka „Killen”.
Czy ten materiał brzmi tak samo jak w 1987 roku czy też może
dokonaliście jakiejś obróbki?
Głównym
powodem, dla którego zgodziłem się ponownie wydać płytę, było
to, że mam dużą kontrolę nad tym projektem. Powiedziałem, że
jeśli zamierzamy to zrobić, chcę remasterować piosenki z
oryginalnych taśm. Byłem w stanie wyrównać wiele nagrań dla
czystszego i mocniejszego dźwięku oraz wyeliminować hałas.
Chciałem również zaktualizować wygląd okładki. Cult Metal
Classics dodało "Restless Is The Witch", dodatkowe
nagrania oraz jakieś 20-cia broszurowych stron z rzadkimi zdjęciami
i historią zespołu. Również będzie limitowana edycja wydania w
pudełku oraz winylowe wydanie.
Na
pewno lekkiej korekcie poddana została okładka. Nie myśleliście
jednak by użyć całkiem nowego obrazka? Oryginalny cover nie był
najlepszy.
Nie
myślałem o użyciu kompletnie nowego wizerunku. Chciałem zachować
ten sam układ okładki i uczynić go rozpoznawalnym i wiernym
pierwowzoru, acz ze zmodernizowanym ujęciem. Również zaangażowałem
oryginalnego basistę Marka Vasqueza, który grał na większości
albumu oraz pozbyłem się Jeffa Bayera, który nie grał na albumie
i nie był lojalnym członkiem zespołu. Myślę, że nowa okładka
jest zajebista.
Do
podstawowego programu płyty dodane zostało prawie cało demo
„Restless Is the Witch”. Czemu jednak zamiast coveru Black
Sabbath „Children of the Grave” daliście koncertową wersję
„The Marauder”?
Dwa
Powody. Zgaduje, że pierwszy powód to, że Sonic Age Records/Cult
Metal Classics nie dążyło do załatwienia praw do piosenki Black
Sabbath, za to uwzględnili "The Marauder", ponieważ to
rzadki utwór, a takie niewydane bonusowe nagranie jest ekskluzywne
dla nowej odsłony.
Co
było Waszą największą inspiracją w momencie tworzenia muzyki na
debiut? Pamiętacie jeszcze na kim się wzorowaliście?
Jako
dzieciak miałem dużą kolekcję nagrań i byłem fanem Kiss, Black
Sabbath, Led Zeppelin, Van Halen, Judas Priest i tak dalej. Jednak we
wczesnych latach 80-tych wszystkie te wielkie zespoły, które wtedy
wypłynęły, zabrały mnie na wyższy poziom inspiracji. Zespoły
jak Manowar, Mercyful Fate, Accept, wczesny Anthrax, wczesna
Metallica.
Które
utwory były przyjmowane najlepiej przez fanów, a które Wy
najbardziej lubiliście grać?
Wiele
ludzi mówi, że ich ulubionymi kawałkami są "Stricken By
Darkness", "Victima", "The Marauder", "Birth
of A King". Czerpię radość z grania wszystkich tych piosenek,
ale prawdopodobnie "Scream In The Night" jest dla mnie
najbardziej wyjątkowa, ponieważ jest pierwszą, jaką napisałem i
rozpoczyna album.
Jak
dziś z perspektywy czasu oceniacie debiut? Dalej jesteście z niego
dumni? Czy dzisiaj zagralibyście te numery tak samo?
Ten
album jest dla mnie ważny, ponieważ nauczył mnie co robić, a
czego nie, podczas nagrywania. Były rzeczy, które zawsze mnie
martwiły i chciałem aby mogły być zrobione inaczej. Byliśmy
grupą dzieciaków nagrywających utwory z inżynierem dźwięku,
który prawdopodobnie nie znał metalu i który również mógł
zrobić kilka rzeczy lepiej. Wszyscy jakoś sobie radziliśmy. Nie
mieliśmy producentów ani sponsorów dużych wytwórni. Właściwie
byliśmy zdani na siebie. Kiedy przesłuchałem nagrań po raz
pierwszy od 30 lat, pomyślałem, że wcale nie brzmią aż tak źle,
a właściwie są dość dobre. Cieszę się, że miałem szanse je
pozmieniać i ponownie wydać. Myślę, że piosenki są świetne i
że będą brzmieć niesamowicie kiedy będziemy je ponownie
wykonywać na żywo.
Jaka
wtedy w 1987 roku była reakcja sceny na ten krążek? Jakie
dostawaliście recenzje?
To
różniło się od czegokolwiek innego w tamtych czasach, a kiedy coś
jest inne albo to kochasz, albo nie. Mieliśmy dość szczęścia, że
rozprowadziliśmy album po całym świecie i jesteśmy wdzięczni, że
mamy fanów, którzy nas wspierają i kochają to.
Wasza
muzyka sprawiała wrażenie dość mocno osadzonej w metalowym
undergroundzie i była daleka od wszelkiej komercji. Co było dla Was
wtedy priorytetem? Sukces czy pozostanie wiernym metalowym korzeniom?
Można
zdefiniować "sukces" na wiele sposobów. Zawsze byłem
przeciwny pomysłowi, że wytwórnia płytowa stara się sprawić
abyś wyglądał lub brzmiał tak, jak według nich powinieneś, abyś
się lepiej sprzedawał. Wszystko co robiłem było prosto z serca i
szczere. Myślę, że jeśli pozostajesz lojalny swojej muzyce,
ludzie to doceniają.
Dlaczego
w dwa lata po wydaniu debiutu, zamiast uderzać z dużym krążkiem
postanowiliście nagrać demo „Restless is the Witch”? Przecież
nowe utwory czyli „Vampire” I „Birth of a King” kopały dupę
bezlitośnie.
Mieliśmy
przejściowy okres. Rozstaliśmy się z naszym wokalistą oraz
dołączył do nas nowy basista i gitarzysta. Przejąłem wokal i
chcieliśmy jak najszybciej wydać parę kawałków, w trakcie
szukania producenta oraz studio aby nagrać drugi album.
Podobno
w latach 89-90 nagraliście materiał na drugi album, zresztą
wyprodukowany przez Waszego obecnego bębniarza Carla. Czemu nie
udało Wam się go wydać? Czy macie w planach wydanie jeszcze kiedyś
tego materiału lub choćby wykorzystanie niektórych z utworów w
przyszłości?
Byliśmy
podekscytowani możliwością pracowania z Carlem. Byliśmy fanami
The Rods, a on był producentem wielu świetnych zespołów
metalowych takich jak Anthrax i Overkill. Niestety do czasu, kiedy
byliśmy gotowi wydać album, grunge przejęło kontrolę nad sceną
i metal nie był popularny wśród wytwórni płytowych, zatem
odłożyliśmy to na półkę czekając na dobrą umowę. Tak,
chcielibyśmy wydać tamte piosenki i zagrać kilka z nich na żywo.
Jaka
muzyka była na nim zawarta? Czy dalej był to klasyczny power/heavy
metal czy może chcieliście podążyć w jakimś innym kierunku?
To
była kontynuacja "Restless Is The Witch" EP. Napisałem
wszystkie te piosenki, więc naturalnie miałyby podobny styl do
poprzednich nagrań.
Jakie
były główne powody rozpadu zespołu?
Zespół
nigdy oficjalnie nie przestał istnieć. Po prostu powoli oddalaliśmy
się od siebie, angażując się w inne projekty, które wiązały
się ze zmianą sceny muzycznej. Zacząłem grać w zespole wraz z
Bobbym z Overkill i myślałem, że to byłby automatyczny sukces,
więc odstawiłem Killen na bok, jednak I4NI nigdy nie ruszył.
Czy
uważacie, że mogliście osiągnąć znacznie więcej niż Wam się
udało? Jeśli tak to gdzie Waszym zdaniem popełniliście największy
błąd?
Oczywiście
była możliwość zrobienia więcej, ale czułem, że robiłem
wszystko, co w mojej mocy aby tak się stało. Niestety było też
wiele osób "zaangażowanych", którzy może nie dawali z
siebie sto procent. Również nigdy nie mieliśmy za plecami jakiejś
dużej wytwórni czy firmy menadżerskiej, a bez tych rzeczy nie
zajdziesz tak daleko jak byś chciał. Nie powiedziałbym, że
popełniłem błędy, ale na własnej skórze odebrałem wiele
życiowych lekcji. Najważniejsze to nie zadowalać się sesjami w
studio oraz ostrożniejsze wybieranie ludzi z którymi będę
pracował w przyszłości, a szczególnie omijanie takich, którzy
nie będą dawali z siebie sto procent.
Macie
na koncie jakieś spektakularne koncerty? Który z nich wspominacie
najlepiej do dzisiaj? Z jakimi bandami dzieliliście scenę?
Graliśmy
z wieloma świetnymi zespołami. Oni wszyscy traktowali nas dobrze.
Pamiętam, że Wrathchild America byli dla nas naprawdę super. Ze
wszystkich koncertów, myślę, że najlepszy był nasz pierwszy
koncert na wielkiej scenie naprzeciwko wielkiego tłumu metalowców w
Staten Island w Nowym Jorku. W końcu widzieliśmy jak nasze marzenia
wchodzą w życie po tak trudnej pracy.
Co
się z Wami działo przez ostatnie 25 lat? Pozostaliście w jakimś
związku z muzyką?
Nigdy
nie przestałem być zaangażowanym w muzykę. Grałem w paru różnych
zespołach i zrobiłem wiele rzeczy w studio.
Kiedy
będzie jakaś okazja, żeby zobaczyć Was na żywo? Gdzie planujecie
dotrzeć ze swoją muzyką?
Mamy
zaplanowany występ na Headbangers Open Air 2016 i obecnie dodajemy
więcej terminów w Stanach i Europie.
Macie
w planach pisanie nowych numerów? Jeśli tak to kiedy można będzie
spodziewać się jakiegoś waszego nowego materiału?
Piszemy
nowe piosenki do nowego albumu, ale mamy również dużo utworów
Killen, które nigdy nie zostały opublikowane, które prawdopodobnie
nagramy wcześniej.
W
jakim kierunku zamierzacie pójść z Waszą muzyką? To będzie
stary Killen czy też zaskoczycie nas czymś nowym?
Cokolwiek
zaprezentujemy, będzie podobne do oryginalnej muzyki. Nie zamierzamy
zmieniać muzyki i podążać za trendami. Mam własny styl pisania.
Jedynym, co może się różnić, to współczesna produkcja, ale
będzie to ten sam rodzaj muzyki.
Jaka
jest Wasza znajomość dzisiejszej sceny metalowej? Interesuje Was to
co się na niej dzieje czy też może słuchacie dalej tych samych
klasycznych rzeczy co kiedyś?
Nie
jestem zainteresowanym tym, co dzieje się teraz z metalem. Lubię
oryginalność i kreatywność i wydaje się, że w dzisiejszych
czasach zespoły brzmią dokładnie tak samo jak kiedyś. Kiedy
słucham muzyki, to wciąż słyszę utwory Judas Priest, Iron
Maiden, Black Sabbath i tak dalej. Dla mnie wtedy metal był na
najwyższym poziomie. Zespół z "młodszego" pokolenia,
który naprawdę lubiłem to był Rammstein, ale było to dawno temu.
Jakie
są zatem najbliższe plany Killen? Czego możemy się po Was
spodziewać?
Planujemy
dać parę trochę koncertów w Stanach i Europie i wydać nasze
nigdy niepublikowane nagrania z naszego skarbca razem z nowym
materiałem. Będziemy występować na Headbangers Open Air 2016 w
Niemczech. Poza tym mamy nowe konto na facebooku oraz oficjalną
stronę killenmetal.com więc możesz mieć kontakt z zespołem i być
z naszymi sprawami na bieżąco.
To
już wszystkie pytania z mojej strony. Wielkie dzięki za wywiad.
To
była przyjemność. Dziękuję ci oraz dziękuję fanom za wsparcie
i za podtrzymywanie metalu przy życiu.