Twórcy kultowego „Power of Darkness”
stanowczo za długo nie dawali znaku życia.
Przecież ich ostatni i drugi w ogóle
pełny album „God May Show You Mercy... We Will Not” ukazał się
już siedem lat temu. Niestety „Beast of Nations” to tylko
czteroutworowa epka, ale trzeba się cieszyć z tego co jest. Tym
bardziej, że te kawałki to thrashowe petardy zagrane w tradycyjnym
germańskim stylu. Możecie się więc spodziewać bezpośredniego
pierdolnięcia bez zbędnych wygibasów i instrumentalnej
masturbacji. Momentami jest wręcz punkowo, ale właśnie ta prostota
stanowi o sile przekazu Minotaur. To jest dokładnie taki thrash jaki
powinien być i jaki nasi zachodni sąsiedzi opanowali do perfekcji.
Słychać tu przede wszystkim wierność korzeniom i podziemnemu
metalowi. Nie macie co szukać tutaj jakichkolwiek innowacji ani
wizjonerstwa. To nie o to chodzi w Minotaur. Tutaj liczy się tylko
pierwotna thrashowa siła. Główne drogowskazy, jakby ktoś nie
wiedział to stary Kreator, Protector, Exumer, Necronomicon czy nawet
Iron Angel. Jak już wspominałem wcześniej szkoda, że „Beast of
Nations” trwa tylko niecałe 15 minut, ale myślę, że
wtajemniczeni nie będą długo zastanawiać się nad nabyciem tego
materiału. Radzę się pospieszyć, bo High Roller wypuściła go w
limicie 500 winyli i tyle samo cd. Mam nadzieję, że na ich trzeci
krążek przyjdzie nam poczekać zdecydowanie krócej.
5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz