wtorek, 22 kwietnia 2014

Zeno Morf - Kingdom of Ice (2013)

Gdzieś tam kiedyś ta nieco dziwna nazwa obiła mi się o uszy, ale kontaktu z muzyką nie miałem żadnego. Zeno Morf to kwartet pochodzący z Norwegii mający na swoim koncie albumy „ Zeno Morf”(2009) i „Wings of Madness”(2010) oraz najnowszy, bo wydany w tym roku nakładem Pure Steel rec. „Kingdom of Ice”. Tym co wypełnia ich ostatni krążek jest czysty heavy metal zagrany na niemiecką modłę z wyraźnymi wpływami Accept, Grave Digger czy Running Wild. Zeno Morf nie bawi się w oryginalność jednak nie można im też zarzucić bezmyślnego kopiowania innych. Starają się urozmaicić muzykę na ile tylko mogą. Dość siermiężne, ale klasyczne riffy, epickie chórki i pewna surowość w brzmieniu nadają tej muzyce wojowniczego wydźwięku, który jest spotęgowany również przez warstwę tekstową. Opowieści o wikingach, dawnych czasach pełnych honoru i walecznych, mężnych ludziach zawsze będą pasowały do metalu bardziej niż pseudointeligentne wynurzenia naćpanych sodomitów chcących na siłę zbawiać świat. Do tego świetne, melodyjne refreny i „mejdenowskie”, przestrzenne sola. Płyta jest równa, jednak jest na niej kilka numerów, które zaliczyłbym do grona swoich faworytów. Na pewno będą to „Hammer Squad” zaczynający się jak Grave Digger z okresu „ Tunes of War”, ze znakomitym refrenem, „Kingdom of Ice” prący do przodu, ale nie pozbawiony epickości oraz zabarwiony pirackim stylem załogi Kasparka „Home of the Brave”. Reszta nie jest gorsza, po prostu wspomniałem te numery, które od początku zwróciły moją uwagę. Powiem szczerze, że nie spodziewałem się tak dobrej płyty po nieznanym mi wcześniej zespole. Wiem, że ten krążek będzie jeszcze nie raz przeze mnie wałkowany i sądzę, że nawet za dłuższy czas z przyjemnością do niego powrócę. Nie jest to żadne objawienie, ale myślę, że każdy fan tradycyjnego heavy, szczególnie germańskiej sceny może brać „Kingdom of Ice” w ciemno.

4,9/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz