środa, 4 lutego 2015

Evil United - Honored by Fire (2014)

Ależ przykurwili! 3 lata dzielące wydanie „Honored by Fire” od debiutu nie poszły na marne. Zespół dopieścił swój styl i stworzył o wiele lepszy materiał, dokładnie taki na miarę swojego ogromnego przecież potencjału. Rzeczywistość okazała się na tyle przewrotna, że o ile z „jedynką” wiązałem ogromne nadzieje, które jak wiadomo się ni ziściły, to w przypadku tego krążka oczekiwań nie miałem zbyt wygórowanych. Miło być zaskakiwanym w taki sposób. Wszystkie minusy, które wytknąłem im w poprzedniej recenzji tutaj zostały zredukowane do zera. Brzmienie jest soczyste i dynamiczne, a gitary wręcz podcinają tętnice. Poza tym o ile wcześniej można, a nawet trzeba było narzekać na brak hitów to tutaj jest ich pod dostatkiem. Singlowy „Viking Funeral” pali wioski, a „Dead Can See”, „Bloody Water” i przede wszystkim „Tomb Spawn” wcale mu nie ustępują. Słychać, że duet gitarzystów Valenzuela/Connally wykonał dobrą robotę co skutkuje zarówno lepszym zgraniem jak i ciekawszymi kompozycjami. Wreszcie jest też masa zajebistych riffów, które wyrywają wnętrzności, a sekcja nabija rytm, przy którym istnieje obawa połamania sobie karku. Wokal Jasona McMastera to jak zwykle mistrzostwo świata. Facet czy to drze mordę czy też śpiewa robi to fenomenalnie. Power/thrash made by Evil United jest tak niesamowicie intensywny i agresywny, że po prostu nie ma bata, żeby przesłuchać tego na spokojnie w pozycji siedzącej. Jeśli nie wierzycie to obczajcie sobie klip do „Viking Funeral”, a wszelkie wątpliwości opadną z was szybciej niż majtki z pijanej licealistki. Jednak jak się okazuje, to ci goście nie są aż takimi radykalnymi sadystami i dają słuchaczom krótkie chwile wytchnienia w postaci trzech bardzo udanych instrumentalnych miniaturek. Evil United stworzyli materiał dopracowany, potężny i wypełniony znakomitymi kawałkami, będący z pewnością punktem zwrotnym dla zespołu. Tak prawdę mówiąc to tu więcej nie ma co pisać, tu trzeba słuchać.
5,3/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz