niedziela, 15 lutego 2015

Cromlech - Metal nigdy nie powinien być przyjemny i bezpieczny!



Cromlech jest największym objawieniem na scenie epickiego metalu od dłuższego czasu. Ich debiut „Ave Mortis” wywołał nieliche spustoszenie w mojej głowie swoim surowym i bezkompromisowym podejściem do tematu. Do tego nie skalana tak obecnie modną polityczną poprawnością warstwa tekstowa idealnie dopełnia obrazu całości. Jeśli zamiast słodkich melodyjek będących podkładem pod jęczenie osobnika niepewnej orientacji o braku akceptacji w społeczeństwie wolicie metal, krew i wojnę, to Cromlech jest zdecydowanie dla was. Zapraszam do przeczytania, mam nadzieję ciekawej rozmowy z gitarzystą Romanem Lechamanem i wspomagającym go czasem drugim wiosłowym Davidem Baronem.

HMP: Witam. Większość waszego składu gra również w Into Oblivion reprezentującym bardziej ekstremalną stronę metalu. Skąd pomysł na powołanie do życia epic metalowej hordy?
Roman Lechman: Słuchałem Black Sabbath, Judas Priest, Iron Maiden i duże ilości greckiego black metalu. Po jednym z koncertów Into Oblivion, Baron zapytał mnie, czy nie chciałbym dołączyć do niego i stworzyć kapelę grającą epicki doom metal. W tamtym czasie, Baron miał kilka pomysłów, prawie w całości kawałek „For a Red  Dawn” był już napisany. Ja też miałem wtedy pomysł, by zrobić jakiś black/heavy/progowy projekt z dużymi wpływami greckiego black metalu. Zanim jeszcze Loghnane został w zespole, rozważałem jak przekształcić zespół Barona w coś black metalowego. Jak widzisz, wyszło nieźle. Mogę powiedzieć, patrząc w przeszłość, kiedy Baron poprosił mnie żebym dołączył, nie brałem tego serio, a nawet myślałem jak wyplątać się z Cromlecha, ale kiedy zagrałem pierwsze riffy do „For a Red Dawn” wszelkie wątpliwości uciekły z mojej głowy.

Czy David Baron i Kevin Loghnane grali wcześniej w jakichś zespołach? Ciekawi mnie zwłaszcza to czy dla Kevina Cromlech to debiut. Jego wokale są znakomite.
Roman Lechman: David nigdy wcześniej nie grał w zespole, jak również Kevin. "Ave Mortis" to tak naprawdę debiut Kevina. Kevin odpowiedzialny jest za wszystkie wokale na żywo, za to na „Ave Mortis” jest odpowiedzialny jedynie za połowę wokali, bowiem dzieli ten przywilej ze mną wykonującym partie harshowane i czyste w „For A Red Dawn”, „To See The Driven Before You” i „The Eagle And The Trident” jak również za większość chórków.

Wcześniej nagraliście dwuutworowe demo „Ancestral Doom”. Czy ten materiał był dopuszczony do normalnej dystrybucji czy też pełnił rolę prezentacji dla wytwórni?
Roman Lechman: Demo “The Ancestral Doom” zostało nagrane tylko dla wytwórni do celów promocyjnych. Wymienialiśmy też to demo przy różnych okazjach, nawet wciskaliśmy je niesławnym członkom sceny metalowej, włączając w to kolesi z Manilla Road czy Varga Vickernesa, aczkolwiek nie jestem pewien czy to demo do Varga w ogóle dotarło.

Na wspomnianym demie rolę wokalisty pełnili jeszcze na zmianę gitarzyści David i ty Roman. Jak dzieliliście się obowiązkami, który odpowiadał za jakie partie?
Roman Lechman: David i ja napisaliśmy całość materiału na “Ave Mortis”. David napisał “For a Red Dawn” zanim Cromlech oficjalnie powstał i kontynuował pisanie “Lend Me Your Steel” i “Shadow And Flame”. Tymczasem ja napisałem „Ave Mortis”, „Honor”, „To See Them Driven Before You” i „Eagle And The Trident”. Instrumentalny “Amongst the Tombs” był drugim napisanym wspólnie, w ramach naszej współpracy, Davida i mnie.
David Baron: Słowa były pisane osobno do muzyki, na przykład “Honor” jest Romana, ale liryki do niego napisałem ja. Natomiast mój „Lend Me Your Steel” ma słowa Romana. Solówki były dzielone, większość z nich to oczywiście robota moja i Romana, wyjątkiem są “Honor” i “Ave Mortis” gdzie za partie solowe odpowiada Roman zaś w „Lend Me Your Steel”, „Amongst the Tombs” i „For A Red Dawn” solówki należą do mnie.

W 2013 roku ukazał się wasz pełnowymiarowy debiut „Ave Mortis”. Jak długo powstawał ten materiał? Pozostały wam jakieś numery, które nie zmieściły się na płytę?
Jak wspomniałem “For A Red Dawn” było napisane przed powstaniem Cromlecha. Pamiętam pisanie niektórych riffów gdzieś w 2010 roku. Reszta materiału została stworzona po powstaniu już wiosną 2011 roku. Jednym z najwcześniejszych numerów jaki napisałem był „Lair Of Doom”, który nie znalazł się na „Ave Mortis” jako, że nie odpowiadał standardom jakie chcieliśmy utrzymać. Poprawiliśmy w nim kilka aspektów, dodaliśmy nowe riffy i elementy i znajdzie się na naszym drugim albumie, roboczo zatytułowanym „Ascent of Kings”. Pozostały materiał, który wtedy powstał trafił na „Ave Mortis”.

”Ave Mortis” wydaliście nakładem włoskiej wytwórni My Graveyard, która wydaje się dla was jak najbardziej odpowiednia. Jesteście zadowoleni ze współpracy? Jak wyglądała promocja tego materiału?
David Baron: Promocja ruszyła dopiero niedawno, ostatnio zostaliśmy zaproszeni do zagrania na bardzo znanym undergroundowym true metalowym feście w Europie. Negocjowaliśmy podróż i w tym momencie próbujemy też zorganizować kilka innych występów w tym samy czasie. Jeśli chodzi o My Graveyard Productions; Guiliano, jeśli to czytasz to chcemy ci powiedzieć, że cię kochamy, rozumiemy i chcemy byś wrócił do domu! A tak poważnie, nie słyszeliśmy o nim od wielu lat. Mamy nadzieję, że sprzedaje wiele płyt, że nie bierze żadnych urlopów. Może do momentu, gdy trafimy w końcu do Włoch zostaniemy ogłoszeni Imperatorami Rzymu…

Bardzo podoba mi się brzmienie „Ave Mortis”, które jest surowe, barbarzyńskie i bardzo organiczne. Zdecydowanie odróżnia się z tłumu wypolerowanych, komputerowych gniotów. Czy dokładnie taki efekt chcieliście osiągnąć?
David Baron: “Ave Mortis” jest bliskie ideałowi, który sobie wymarzyliśmy. Chcieliśmy brzmienia organicznego, brudnego i potężnego, trzymaliśmy się z daleka od cyfryzacji czy jakkolwiek produkowanych dźwięków. Jednakże z perspektywy czasu spędziliśmy trochę czasu nad poprawianiem brzmień gitar – były trochę za niskie niż chcieliśmy.

Porozmawiajmy chwilę o tekstach. Poruszacie zarówno tematy historyczne jak i fantasy (Conan, Tolkien). Kto jest ich autorem?
Roman Lechman: Jak wspomniałem wcześniej, teksty były pisane osobno do każdego numeru, a do „Ave Mortis” były pisane przeze mnie i Davida. Obaj siedzimy w fantasy i historii. Nie planujemy żadnych konceptów w naszej muzyce w najbliższej przyszłości. Czujemy się dobrze, triumfująco i potężnie z epickimi i heroicznymi motywami, tak zostały opowiedziane i zapamiętane w historii.

W tekstach do takich utworów jak choćby „Honor” czy „Of The Eagle And The Trident” pokazujecie dość stanowczą postawę wobec islamu co mi osobiście się niezmiernie podoba. Niestety żyjemy w świecie opętanym przez źle rozumianą polityczną poprawność. Nie mieliście wobec tego jakichś problemów w związku z tym?
David Baron: Nikt nie poruszył tego tematu. Jeśli nawet, nie mamy żadnych obaw, by nie mówić o wydarzeniach historycznych. Cenzura tej natury nie ma miejsca w muzyce metalowej, gdziekolwiek byśmy nie byli.
Roman Lechman: Mam większy szacunek do dobrego muzułmańskiego wojownika niż do tych, którzy twierdzą, że wojują dla społecznej „sprawiedliwości”.

Pozostając jeszcze w temacie utworu „Of the Eagle...”. Traktuje on o wspólnej walce Polaków i Ukraińców przeciwko azjatycki najeźdźcom. Niestety lata historii mocno popsuły stosunki między oboma narodami. Jak myślicie co by musiało się stać, żeby ta sytuacja uległa zmianie? Wspólne zagrożenie?
Roman Lechman: Słowiańskie języki w osiemdziesięciu procentach są ze sobą wymieszane i powiązane, czy mówimy o południu, czy zachodzie i wschodzie, niż jakiekolwiek inne. Jest w nich oczywiście korzeń tej samej rodziny, ale zwłaszcza tu w Ameryce Północnej gdzie nasze korzenie leżą w Europie, więcej znajduje wspólnego w Polakach, Rosjanach, Serbach, Chorwatach i innych. Dodam też, że wychowałem się na „Ogniem i mieczem”
David Baron: Również słyszałem o „Ogneim i mieczem”!

A co to za ludowy utwór wpletliście w ten numer? Skąd taki pomysł?
Roman Lechman: Dorastając uczyłem się wielu ukraińskich folkowych piosenek, podobnie jak kilku rosyjskich i polskich. Jedna z nich nosiła tytuł „Zasvystaly Kozachenky” i abstrahując od tego, że lubiłem melodię, oparta była na kozackim motywie, który łączył się bezpośrednio z tekstem. Znacznie bardziej starałem się w nich dojrzeć koncept sakralnej natury wojny i nieodkrytej otchłani wiary i przeznaczenia, jaka czeka na prawdziwego wojownika.

Skąd u was to zainteresowanie słowiańszczyzną? Czyżby korzenie któregoś z was były we wschodniej Europie?
Roman Lechman: Ja jestem Ukraińcem i mocno angażuję się w wydarzenia społeczeństwa ukraińskiego. David ma polskie korzenie. Moi przodkowie wyprowadzili się do Zachodniej Ukrainy z Austrii po Trzecim Rozbiorze Polski w 1795 roku i nauczyli się języka, tradycji i wiary tego kraju. Podczas II Wojny Światowej obie strony mojej rodziny zostały zmuszone do ucieczki do Kanady i Stanów wypędzeni przez Sowietów. Dorastałem jako Ukrainiec, mówiłem po ukraińsku, uczyłem się o ukraińskiej historii, kulturze, muzyce, jak również nie miałem wielu przyjaciół, którzy nie byliby Ukraińcami, aż do liceum. Miałem możliwość odwiedzenia mojej ojczyzny kilka lat temu i nie jestem w stanie opisać uczuć i nostalgii jaka mnie tam ogarnęła, gdy myślałem o moich przodkach (nie mówię o tych z Austrii), którzy żyli na tych samych stepach i górach przez tysiące lat.

Wiele osób nazywa waszą muzykę epic doom metalem. Jednak słuchając takich killerów jak „Honor” czy „Lend Me Your Steel” mam wrażenie, że chyba lepiej nazwać was bardziej ogólnie epic metalem. Przywiązujecie w ogóle wagę do szufladek?
David Baron: Zakładając Cromlech największą inspiracją był Solstice, stricte doom metalowy project, co może być słyszalne w najmocniejszych z wczesnych naszych numerów, takich jak „For A Red Dawn” czy „Amongst The Tombs”. Jednakże, jak Roman bierze się za pisanie i coraz więcej idei i pomysłów zostaje odkryte, zaczynamy czerpać inspirację z miejsc, o które byśmy się nawet nie postrzegali. Wszystko z Blind Guardian, Helstar poprzez Skepticism, Ras Algethi, aż po Rotting Christ czy Varathron.
Roman Lechman: Heavy metal jest na pewno bazą naszych inspiracji, ale różnice jakie istnieją między Into Oblivion a Cromlech jest bardziej estetyczna i istnieje na innych kompozycyjnych aspektach, jeśli rozumiesz o czym mówię. Naturalnie, pisanie razem z Baronem daje mi do myślenia w zupełnie inny sposób niż ma to miejsce i niż bym się posądzał w Into Oblivion.

Moim zdaniem najlepszym towarzystwem dla was byłyby takie grupy jak Solstice, Scald, Doomsword z jednej strony, Manilla Road, Omen, Cirith Ungol z drugiej oraz epicki Bathory. Wasza muzyka brzmi jak wypadkowa tych gigantów.
David Baron: Tak, to zdecydowanie największe i najmocniejsze koncerty jakie przychodzą na myśl i doskonale opisują sedno naszej twórczości.

Momentami słychać, że słuchacie (i gracie) też death czy black metalu. Nie wiem czy się zgodzicie, ale były takie krótkie momenty w „To See Them...” kojarzące mi się nawet z Bolt Thrower czy najstarszym Paradise Lost.
David Baron: Absolutnie. Nie mamy żadnych ograniczeń, by nie pokazywać naszej pasji do ekstremalnych gatunków. Heavy, tradycyjny metal istnieje już… czterdzieści lat z hakiem? To idealny moment żeby przekopać się przez te wszystkie pomysły, które były już przez te wszystkie dekady.

Zarówno w Cromlech jak i Into Oblivion tworzycie bardzo długie kompozycje. Macie z góry takie założenie czy też jest to jak najbardziej naturalna sprawa?
David Baron: Nie, nie mamy żadnych skonkretyzowanych czasów trwania. Utwór trwa tyle ile ma trwać. Nie chcemy ciąć żadnego dobrego materiału z numeru, żeby przypasować się komuś kto twierdzi, ze coś jest za długie, tak samo nie należy przeciągać kawałka bardziej niż jest to konieczne, tylko dlatego by brzmiał bardziej epicko.

Muzykę komponują obaj gitarzyści. Pracujecie nad nimi razem czy każdy pisze osobno?
David Baron: Generalnie przychodzimy z zestawem riffów i naszymi własnymi pomysłami, wtedy pracujemy nad strukturą i założeniach, kiedy spotykamy się już razem i ćwiczymy. To najlepszy sposób na robienie długich numerów, bo przychodzimy i wykładamy wszystkie riffy jak karty na stół i kombinujemy z nimi tak długo, aby zrobić z nich prawdziwe, monstrualne kompozycje.

Bardzo podoba mi się melodyka waszych utworów. Nie ma tu miejsca na tandetne radiowe melodyjki. Jest surowa, przepełniona wojną i na wskroś metalowa.
David Baron: Dziękuję. Tak, staramy sie żeby wszystko było kompletne, wypływało z czystej pasji z odwiecznych korzeni. Nie ma tu miejsca na radiowe rockowe pioseneczki, o imprezkach i innych gównach.
Roman Lechman: Dobra melodia uderza duszę i ją inspiruje!

Okładka płyty w pewien sposób przypomina mi opowiadanie o Conanie „The Thing in the Crypt”. Trzeba przyznać, że znakomicie oddaje klimat płyty. Kto jest jej autorem?
David Baron: Grafikę wykonał Kris Verwimp, który robił też grafiki do Absu „Tara” i „Old Morning’s Dawn” Summoning i wiele innych świetnych prac. Rzeczywiście została oparta na odkryciu przez Conana krypty Atlantyckich Królów z oryginalnego filmu o Conanie. Początkowy pasaż z „To See Them Driven Before You” to z kolei muzyczna interpretacja przekuwania miecza przez ojca Conana.

Jak wyglądają koncerty Cromlech? Wasza muzyka na żywca musi zabijać!
David Baron: Nie mamy żadnych koncertowych założeń. Gramy tak ciężko i mocno jak potrafimy i wkładamy w to tyle pasji i energii jak tylko możemy. Na pewno są jakieś teatralne elementy w metalu, ale my nie bawimy się w symbole, flagi czy broń. Na razie jesteśmy tylko my i nasza muzyka.

Metal w dzisiejszych czasach staje się co raz bardziej pacyfistyczny i traci swoją pierwotną agresję. Czy nie wydaje wam się dziwne, że ludzie grający lub słuchający ostrej i niekiedy brutalnej muzyki w życiu codziennym są takimi konformistami? Czy wy na co dzień preferujecie bardziej wojownicze podejście?
David Baron: Tak, definitywnie jest coś w tym. Metal może przybierać formy katharsis, które powstrzymują od uderzenia kogoś w twarz mimo, że na to zasługuje; ludzie słuchają naturalnie agresywnej, zawierającej nieraz tyle nienawiści muzyki pozostając pacyfistami i jednostkami politycznie poprawnymi. Zgadza sie to z ogólnie przyjętymi tendencjami rozwoju społeczności, gdzie każdy czuje się zaakceptowany i bezpieczny. Jednak drugą stroną tego medalu jest pozbawienie człowieka prawdziwych bodźców, które kształtują jego charakter. Metal jest od tego ucieczką. Metal nigdy nie powinien być przyjemny i bezpieczny!

Jakie jest wasze zdanie na temat dzisiejszej sceny metalowej? Z jakimi zespołami utrzymujecie przyjacielskie kontakty?
David Baron: Cóż, metalowa scena jest różna na całym świecie. Jestem pewien, że łakocie można znaleźć za każdym rogiem. Jesteśmy blisko z zespołami z Toronto takimi jak Demontage, Valkyrie’s Cry, Possesed Steel, Nuclearhammer, Malaria, Necrodios czy Adversarial i długo jeszcze mógłbym wymieniać.

Wielu metalowców za bardzo przywiązuje się do jednego gatunku ignorując inne. I tak często np. heavy metalowiec nie toleruje death i black metalu oraz odwrotnie. Czy nie uważacie, że takie podziały są trochę bezsensu? Metal powinien być przede wszystkim szczery.
David Baron: Kompletna bzdura. Mocna muzyka jest godna słuchania nie zależnie od tego czy jest grana na blastach i growlach, w tempie 4/4, z falsetowymi wrzaskami czy rozpisana na pełną orkiestrę.

Tworzycie już może materiał na drugi album? Będzie utrzymany w tym samym stylu czy może planujecie jakieś zmiany?
David Baron: Mamy tony materiału napisanego na drugi album. Riffy i struktury są już prawie gotowe, pracujemy nad tekstami, wokalami, solówkami i całą resztą. Jak wspominaliśmy pracujemy też nad przerobionym „Lair of Doom”. Pozostałe to nowy materiał, jest on znacznie bardziej zróżnicowany i intensywniejszy od tego co znalazło się na „Ave Mortis”. Mamy numery ekstremalnie wolne i miażdżąco doomowe, power i thrashowe, nasączone greckim black metalowym riffowaniem i oczywiście pełno w nich monumentalnych epickich pasaży wyjętych prosto z Bathory. Tak jak na „Ave Mortis” Kevin i Roman będą śpiewać, ale nie będą dominować, użyjemy ich dla lepszego efektu, by pociągnąć we właściwych fragmentach to, co najważniejsze.

A co słychać w Into Oblivion? Będziecie coś nagrywać pod tym szyldem czy obecnie Cromlech to priorytet?
David Baron: Into Oblivion ciężko pracuje nad swoim trzecim albumem. Cromlech nie jest w to zamieszany, ani jakkolwiek naruszony przez ich pracę, w żaden sposób.
Roman Lechman: Mamy do ukończenia na “Paragon” jakieś dwa numery. Wszyscy będą wiedzieli, czemu zajęło nam to tyle czasu, gdy album już się pojawi.

To już wszystkie pytania. Czego mogę wam życzyć na przyszłość?
David Baron: Triumf, chwała i zawsze w boju! Nawet jeśli bitwom nie będzie końca! Slawa!

Sława! Wielkie dzięki za wywiad.
David Baron & Roman Lechman: Również dziękujemy, także za tak szczegółowe i osobiste pytania! Było widać, że odrobiliście pracę domową!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz