czwartek, 9 lipca 2015

E-Force - Demonikhol (2015)

Wyjątkowo szybko uwinął się Eric Forrest z nowym krążkiem. Zaledwie w ubiegłym roku ukazał się „The Curse”, a już możemy nacieszyć nasze metalowe uszy nowym dziełem zatytułowanym „Demonikhol”. Jak można wywnioskować z tytułu, tym razem mamy do czynienia z konceptem poświęconym alkoholowemu nałogowi i spustoszeniu jakie robi w człowieku. Tak więc temat raczej z tych niewesołych, ale niestety bardzo prawdziwych, bo myślę, że pewnie każdy z nas zna kogoś kto dał się wódzie złapać w swoje sidła.
Skoro warstwa liryczna jest niespecjalnie radosna to raczej logiczne, że i muzyka też nie wywołuje w nas nieskrępowanej radości życia. Jest to thrash, ale nie w stylu Bay Area. Może jedynie echa Exodus tutaj pobrzmiewają od czasu do czasu. Thrash w wydaniu E-Force jest bardziej mechaniczny, momentami nawet odhumanizowany i zimny. Oczywiście da się tutaj wyczuć ducha poprzedniego zespołu Erica, czyli wielkiego VoiVod i przede wszystkim płyt nagranych właśnie z Forrestem. Momentami słychać też odrobinę Groove, ale to są tylko fragmenty. Muszę pochwalić solówki, do odegrania których zaproszeni zostali różni gitarzyści, ale raczej nie z tych dużych nazwisk. Brzmią naprawdę świetnie i dodają trochę przestrzeni do dusznej muzyki E-Force.
„Demonikhol” ma skłonności do zapętlania się, a to oznacza, że intryguje, wciąga i zdecydowanie jest to rzecz na wiele przesłuchań. Jak na razie uważam, że jest naprawdę dobry materiał choć zachwycony nie jestem. Jednak skoro album z każdym kolejnym przesłuchaniem rośnie w moich oczach i co raz bardziej mnie ciekawi to znaczy, że zaczynam się wkręcać. Myślę, że za jakiś czas ocena może być jeszcze wyższa.

4,7/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz