Ostatni, wydany w ubiegłym roku krążek
niemieckich piewców diabła i obskurnego black/thrash metalu
„Storming Evil” przez długi czas gościł w moim odtwarzaczu i
sprawdzał wytrzymałość moich mięśni karku. To było
zdecydowanie najlepsze dzieło jakie stworzyli przez 15 lat
istnienia. Teraz natomiast przyszło mi skreślić kilka zdań na
temat debiutu z 2005 „Arrival of the Carnivore”, który byłem
zmuszony sobie po dłuższym czasie odświeżyć. Jest ku temu
okazja, ponieważ właśnie ukazały się reedycje cd nakładem MDD
records oraz Lp wydane przez, a jakże, High Roller.
Nocturnal 10 lat temu nie był jeszcze
uzbrojonym po zęby Demonem siejącym pożogę i zniszczenie. Był
raczej nieopierzonym diablęciem, które jednak też potrafi dokuczyć
i plunąć w pysk potokiem siarki. Brzmienie jeszcze mocno podziemne
z obowiązkowo bzyczącymi gitarami, perką łupiącą w niezbyt
skomplikowany sposób oraz wokalem który raczej nie wygrałby „mam
talent”. Muzyczne inspiracje są doskonale słyszalne. Jest to
oczywiście stara szkoła teutońskiego black/thrash speed metalu,
czyli Sodom, Kreator, Destruction i Violent Force oraz można by
jeszcze dodać Morbid Saint czy najwcześniejszy Bathory. Utwory
brzmią jak nagrane gdzieś tak w 84 lub 85 co jak wiadomo w tym
wypadku trzeba uznać za plus. Nie brakuje tu też bardziej
rockendrollowych motywów inspirowanych bogami z Motorhead, co da się
wyczuć w „Burn this Town” oraz czasem bardziej
melodyjnych(oczywiście jak na ten gatunek) tematów, ale i tak przez
większość czasu trwania płyty dominuje śmierdzący smołą i
zjełczałym browcem thrash.
Oczywiście nie jest to ekstraklasa
tego nurtu, a takie załogi jak Desaster czy Absu zjadają wczesny
Nocturnal w kilka sekund, jednak fanatycy chamskiego i prawdziwie
oldskulowego metalu z pewnością spędzą kilka piw z tym albumem.
Ja z sentymentu daję pełną czwóreczkę.
4/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz