wtorek, 29 grudnia 2015

Mark Shelton - Obsidian Dreams (2015)

Już od jakiegoś czasu Mark zapowiadał wydanie solowej płyty akustycznej i oto w końcu jest. „Obsidian Dreams” wydane zostało przez Golden Core, która wypuściła również ostatni album Manilla Road. Jak prezentuje się ten krążek od strony muzycznej?
Zawsze lubiłem akustyczne utwory czy motywy, które Shelton tworzył dla swojego zespołu, więc czekałem na jego solowy krążek ze sporymi nadziejami i mogę z pełną odpowiedzialnością napisać, że się nie zawiodłem. Co prawda jest tu trochę inny klimat niż się spodziewałem. Nie ma mroku, tajemnicy ani opowieści o dawnych i zapomnianych czasach. Jest natomiast refleksja, nostalgia, ale też i spora doza optymizmu. Słychać, że jest to bardzo osobista płyta dla Marka i jest dokładnie taka jaka miała być. Momentami, gdy słucham tych dźwięków i zamykam oczy to mam wrażenie jakbym znalazł się na polu kukurydzy zdobiącym okładkę. Bardzo ciepła i głęboka muzyka. Jak to często bywa w przypadku płyt akustycznych obawiałem się braku głębi, czego tu na szczęście nie uświadczyłem. Ta muzyka jest wypełniona wieloma dźwiękami dzięki czemu można jej słuchać raz za razem. Oczywiście dominują tutaj gitara i głos Marka jednak to co się dzieje w tle dodaje tym utworom smaczku i bez tych dodatków te kompozycje byłyby niepełnowartościowe. Całość ma delikatny folkowy posmak, co odzwierciedlone jest w niektórych melodiach, czy nawet rytmach. Oprócz 8-iu nowych utworów jest tu też nagrany na nowo numer „Tree of Life” znany z albumu Manilla Road „Voyager”, który doskonale wpasował się w klimat całości.
Choć nie ma tu nawet skrawka metalu to jednak myślę, że wielu metalowcom przypadnie do gustu ten album. Warto czasem odciąć się od otaczającego nas ze wszystkich stron gówna i zatracić się w obsydianowych snach.

5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz