W ubiegłym roku ukazał się nowy
album Matthias Steele „Question of Divinity”, który nie był
niestety niczym specjalnym. Ot po prostu kolejna płyta, którą
można przesłuchać, ale raczej wracać do niej nie ma sensu.
Zresztą po co, skoro ten zespół ma na swoim koncie takie cacko jak
ich debiut z roku 1991 zatytułowany „Haunting Tales of a Warrior's
Past”. Tym bardziej, że wytwórnia Minotaur records przy okazji
wydania „Question...” postanowiła też wznowić poprzednie
materiały, w tym właśnie kultową „jedynkę”.
Tym co od początku uderza w uszy jest
nie najlepsze brzmienie, co chyba jest już standartem w przypadku
Matthias Steele. Nie ma tu oczywiście żadnego dramatu, ale do
ideału też daleko. Momentami bardzo do przodu wysunięty jest bas,
a gitary też mogły by bardziej chłostać po nerach co w przypadku
US power metalu jaki gra zespół powinno być normą. Jednak pomimo
tych mankamentów same kompozycje bronią się doskonale. Są przede
wszystkim świetnie napisane, dzięki czemu słuchanie ich wciąga i
sprawia najzwyczajniej w świecie dużą frajdę. Muzycy z ogromną
lekkością i również niemałymi umiejętnościami posługują się
swoimi instrumentami, stąd co chwilę jesteśmy zasypywani
zajebistymi riffami i solówkami, pojawiają się częste zmiany
tempa czy klimatyczne zwolnienia. Do tego genialne wokale nagrał
Anthony Lionetti co jest taką, cytując Tomka Hajto, truskawką na
torcie. Facet śpiewa najczęściej w dość wysokich rejestrach, ale
na tyle mocno i pewnie, że raczej nikt nie posądzi go brak pewnej
części ciała czy też odmienną orientację. Jego partie w
połączeniu z muzyką nadają całości epickiego ducha i majestatu.
Wbrew pozorom materiał zawarty na
„Haunting...” jest całkiem urozmaicony. Znajdują się tutaj
przede wszystkim typowo power metalowe perełki takie jak niesamowity
„When My Dreams Cry Out”, który mógłby spokojnie zostać
napisany przez Iron Maiden w ich najlepszym okresie, ale nie tylko.
Jest też wolniejszy, bardziej podniosły „Shadow of Illussion”,
zagrany z lekkim thrashowym sznytem „Magick Wand”, a także
„Father Has Risen”, w którym Anthony znakomicie naśladuje
falset Kinga Diamonda. Oprócz tego zespół nie stroni od lekko
progresywnych wstawek, co też sprawia, że ta muzyka nie jest
jednowymiarowa.
„Haunting Tales of a Warrior's Past”
pojawił się na rynku dopiero w 1991 roku i chyba niestety trochę
zbyt późno, bo jak wiadomo najlepsze lata dla klasycznego metalu
właśnie wtedy mijały. Gdyby tak nagrali go 3-4 lata wcześniej to
myślę, że dzisiaj ten materiał by był o wiele lepiej znany i
wymienialibyśmy go razem z wielkimi klasykami z tamtych lat. Gdyby
jeszcze poprawić brzmienie to już byłby album kompletny, ale i tak
trzeba cieszyć się z tego co jest i dzięki Minotaur records
delektować się tym fantastycznym krążkiem.
5,5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz