sobota, 6 stycznia 2018

Millennium - Awakening (2017)


W 2015 roku powstał z martwych kolejny z niezliczonej rzeszy zespołów będących częścią osławionego NWoBHM, z tym że Millennium załapał sie na jego schyłkowy okres. Powstał w roku 1982, by dwa lata później wydać debiutancki krążek zatytułowany po prostu “Millennium”. W następnych latach nagrali kilka dem i po czym popadli w niebyt. Rok po reaktywacji nakładem No Remorse ukazał się album “Caught in a Warzone”, na którego zawartość składały się dema nagrane w latach '80. No i wreszcie po kolejnym roku pojawił się zupełnie nowy, świeżutki materiał “Awakening”, o którym tutaj będzie mowa.

Bałem się, że muzyka Millenium po tylu latach przerwy będzie pozbawiona ikry i wymęczona, a tu proszę, pełne zaskoczenie. Jest świeżość, energia, radość grania. Wreszcie są też, może nie genialne, ale z pewnością fajne, dobrze skomponowane i udane kompozycje. Słuchając “Awakening” człowiek nie zastanawia się nad sensem wydawania takich materiałów tylko z przyjemnością poddaje się muzyce. Oryginalności nie stwierdzono, ale w takim grani nie o to przecież chodzi. Gdy trzeba to jest rockowo, a jak potrzebne jest mocniejsze pierdolnięcie to też się tutaj znajdzie. Są wolniejsze fragmenty, szybsze, ogólnie mimo stylistycznej spójności, materiał jest dość zróżnicowany i nie nudzi. Podobać się mogą też mocno chwytliwe refreny, które szybko siadają na bani i przy kolejnym odsłuchu już możemy je odśpiewywać. Zresztą ogólnie świetnych melodii na tym krążku nie brakuje. Jest to po prostu dobry, tradycyjny, brytyjski Heavy Metal zagrany bez spiny i z dużą lekkością, choć sama w sobie ta muzyka wcale taka lekka nie jest. W składzie Millennium jest tylko dwóch muzyków pamiętająch debiut: perkusista Steve Mennell i wokalista Mark Duffy, którego część czytelników może kojarzyć z thrashowej kapeli Toranaga. Jest jeszcze gitarzysta Dave Hardy, który był już w zespole w latach 85-86 oraz dwaj nowi muzycy, czyli drugi wioślarz Will Philpot oraz basista Andy Fisher. Wydaje się, że ten skład jest już ze sobą świetnie zgrany, a w przyszłości może byc tylko lepiej.

Tak jak wspomniałem na początku “Awakening” bardzo pozytrywnie mnie zaskoczył. Jest to materiał sporo lepszy od niektórych nagranych przez znacznie bardziej znanych przedstawicieli tego nurtu, ale przez grzeczność ich nie wymienię. Fajna płytka, pewnie jeszcze parę razy ją przesłucham i to bez przymusu, tylko z własnej inicjatywy. Miałem dać czwórkę, ale niech mają te pół punktu więcej za miłą niespodziankę.

4,5/6 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz