W 2015 roku powstał
z martwych kolejny z niezliczonej rzeszy zespołów będących
częścią osławionego NWoBHM, z tym że Millennium załapał sie na
jego schyłkowy okres. Powstał w roku 1982, by dwa lata później
wydać debiutancki krążek zatytułowany po prostu “Millennium”.
W następnych latach nagrali kilka dem i po czym popadli w niebyt.
Rok po reaktywacji nakładem No Remorse ukazał się album “Caught
in a Warzone”, na którego zawartość składały się dema nagrane
w latach '80. No i wreszcie po kolejnym roku pojawił się zupełnie
nowy, świeżutki materiał “Awakening”, o którym tutaj będzie
mowa.
Bałem się, że
muzyka Millenium po tylu latach przerwy będzie pozbawiona ikry i
wymęczona, a tu proszę, pełne zaskoczenie. Jest świeżość,
energia, radość grania. Wreszcie są też, może nie genialne, ale
z pewnością fajne, dobrze skomponowane i udane kompozycje.
Słuchając “Awakening” człowiek nie zastanawia się nad sensem
wydawania takich materiałów tylko z przyjemnością poddaje się
muzyce. Oryginalności nie stwierdzono, ale w takim grani nie o to
przecież chodzi. Gdy trzeba to jest rockowo, a jak potrzebne jest
mocniejsze pierdolnięcie to też się tutaj znajdzie. Są wolniejsze
fragmenty, szybsze, ogólnie mimo stylistycznej spójności, materiał
jest dość zróżnicowany i nie nudzi. Podobać się mogą też
mocno chwytliwe refreny, które szybko siadają na bani i przy
kolejnym odsłuchu już możemy je odśpiewywać. Zresztą ogólnie
świetnych melodii na tym krążku nie brakuje. Jest to po prostu
dobry, tradycyjny, brytyjski Heavy Metal zagrany bez spiny i z dużą
lekkością, choć sama w sobie ta muzyka wcale taka lekka nie jest.
W składzie Millennium jest tylko dwóch muzyków pamiętająch
debiut: perkusista Steve Mennell i wokalista Mark Duffy, którego
część czytelników może kojarzyć z thrashowej kapeli Toranaga.
Jest jeszcze gitarzysta Dave Hardy, który był już w zespole w
latach 85-86 oraz dwaj nowi muzycy, czyli drugi wioślarz Will
Philpot oraz basista Andy Fisher. Wydaje się, że ten skład jest
już ze sobą świetnie zgrany, a w przyszłości może byc tylko
lepiej.
Tak jak wspomniałem
na początku “Awakening” bardzo pozytrywnie mnie zaskoczył. Jest
to materiał sporo lepszy od niektórych nagranych przez znacznie
bardziej znanych przedstawicieli tego nurtu, ale przez grzeczność
ich nie wymienię. Fajna płytka, pewnie jeszcze parę razy ją
przesłucham i to bez przymusu, tylko z własnej inicjatywy. Miałem
dać czwórkę, ale niech mają te pół punktu więcej za miłą
niespodziankę.
4,5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz