Tym razem pora na
debiutantów z Brazylii. Wild Witch istnieje od 2011 roku. Dwa lata
później nagrali epkę “Burning Chains”, a w ubiegłym roku
nakładem ich rodzimej wytwórni ukazał się pierwszy pełniak “The
Offering”. Rzut oka na zdjęcia, tytuły utworów czy samą nazwę
wystarczy, by się domyślić jakim gatunkiem parają się załoganci
z Kraju Kawy.
Tak, jest to
klasyczny, tradycyjny heavy metal oparty na motywach i patentach
stworzonych i nagranych w ósmej dekadzie ubiegłego wieku. Słychać
tu wczesny Running Wild, są echa NWoBHM. Ogólnie wiedźma czerpie z
klasyki gatunku pełnymi garściami. Same utwory skomponowane są
bardzo dobrze, słucha się ich świetnie i co ważne mają ten
rodzaj chwytliwości, dzięki której nie zapomina się ich od razu
po wciśnięciu stop. Brzmienie jest również odpowiednio wyważone,
ani nowoczesne ani specjalnie archaiczne. Muzycy prezentują niezłe
imiejętności, a z pewnością wystarczające, by dobrze odegrać
ten materiał. Jeśli chodzi o minusy to tak naprawdę jest nim tylko
śpiewający basista Felipe Rippervert. O ile do jego gry na
instrumencie nie mam zastrzeżen to już sfera wokalna trochę
kuleje. Niestety Felipe nie jest posiadaczem zbyt mocnego głosu co w
połączeniu ze słabiutkim akcentem powoduje czasem spore zgrzyty.
Jednak jestem najlepszym przykładem tego, że można się do tych
niuansów przyzwyczaić. Tym bardziej, że pozytywów jest znacznie
więcej i najlepiej jest skupić się właśnie na nich.
Wild Witch
debiutanckim albumem zaznaczyli swoją obecność na heavy metalowej
scenie i z pewnością zwrócili na siebie uwagę wielu maniaków.
Jest to z pewnością zespół rozwojowy, którego poczynania warto
obserwować. Gdyby jeszcze poprawić stronę wokalną to już w ogóle
mógłby być to niezły sztos. Ocena obniżona za ten wyżej
wspomniany jedyny mankament, ale nawet mimo tego i tak uważam “The
Offering” za bardzo udany krążek.
4/6