wtorek, 13 czerwca 2017

Walpyrgus - Walpyrgus Nights (2017)

Za tą dość intrygującą nazwą stoją muzycy znani z takich amerykańskich zespołów jak choćby Twisted Tower Dire, October 31 czy While Heaven Wept, więc o poziom muzyczny ich nowego projektu nie miałem większych obaw. Walpyrgus powstał w 2012 roku w Północnej Karolinie i po nagraniu dema, kilku singli i dwóch(!) koncertówek w tym roku wypuścił nakładem Cruz del Sur debiut „Walpyrgus Nights”.

Cały wizerunek, teksty i otoczka utrzymane są w klimatach okultyzmu i horroru, ale jest to przedstawione ze sporym przymrużeniem oka, a przynajmniej tak ja to odbieram. Pomimo tej całej „mrocznej” aury, muzyka grana przez Walpyrgus jest niesamowicie pozytywna, imprezowa, rzekłbym nawet, że „letnio-wakacyjna”. Żeby była jasność to jest to komplement. Podstawowym składnikiem ich grania jest melodyjny heavy metal stylu Twisted Tower Dire, ponieważ główny kompozytor Scott Waldrop gra w obu tych zespołach i taki jest po prostu jego styl. Do tego słychać wpływy hard rocka i co ciekawe punka w rodzaju The Ramones czy Misfits. Da się to wyczuć zwłaszcza w „Dead Girls” i „Palmystry”. Wszystkie utwory są zajebiście przebojowe, porywają do zabawy od pierwszych dźwięków, a refreny nie wychodzą z głowy przez baaardzo długi czas. Gwarantuję, że już przy drugim odsłuchu będziecie je śpiewać razem z Jonnym Aune. Płyta jest krótka, bo składa się na nią tylko 7 autorskich kompozycji plus cover Witch Cross „Light of a Torch”, a całość trwa zaledwie 36 minut. Jednak właśnie dzięki temu chce się tego słuchać raz za razem bez chwili znudzenia. Słychać, że komponowanie i granie tej muzyki sprawia chłopakom dużą frajdę i przychodzi im to bez żadnego wysiłku. Brzmienie jest bardzo profesjonalne i współczesne, więc nie mamy do czynienia z kolejną kapelą retro. Jest to po prostu heavy metal nagrany w 2017 roku.

Walpyrgus zadebiutowali świetnym krążkiem gwarantującym doskonałą zabawę podczas jego słuchania. Kopalnia przebojów, które doskonale sprawdzą się na wakacyjnych popijawach. Bardzo luzacka, nagrana bez żadnej spiny płyta. Ja jestem jak najbardziej na tak.


4,8/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz