czwartek, 16 maja 2013

Vendetta - Feed the Extermination (2011)

Uwielbiałem ten zespół od dawna. Ich Płyty "Go and Live .... Stay and Die" i przede wszystkim "Brain Damage" były jednymi z największych osiągnięć sceny niemieckiej. Sporo sobie obiecywałem po ich reaktywacji jednak wydany w 2007 roku powrotny album "Hate" brutalnie je zweryfikował. Nie dorastał do pięt dwóm klasycznym krążkom z lat '80. Uznałem to za wypadek przy pracy i liczyłem, że do wydania następnej płyty zespół znowu nabierze wiatru w żagle i powróci do takiego grania, z którego zawsze słynęli. W końcu ukazał się "Feed the Extermination". I co? No i wielkie gówno! To jest niewiarygodne, ale ta płyta jest chyba jeszcze gorsza od poprzedniczki. To granie jest niesamowicie bezjajeczne, cały czas zespół stwarza pozory agresji, świeżości, a tak naprawdę odechciewa się tego słuchać już w okolicach 4 numeru. Beznadziejne riffy i wszechobecna nuda to wyznaczniki "Feed...". Wszystko jest tutaj robione na siłę, bez polotu czy jakiegokolwiek pomysłu. No i do tego ten niby czad. Panowie proszę was, nie nagrywajcie już więcej, bo to jest obelga dla tego co robiliście w latach '80. Jeden z najgorszych powrotów w Thrashu. Nie chce mi się więcej pisać na temat tego kloca i chyba zaraz zarzucę sobie "Brain Damage".
2/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz