czwartek, 30 października 2014

Outrage - We the Dead (2014)

Jak to możliwe, że niemiecki Outrage nie funkcjonuje w większości metalowych umysłów i powolutku, dopiero od niedawna zaczyna budować swoją markę? Zespół powstał w 1983 roku i przez 5 lat działalności nagrał kilka taśm demo po czym popadł w niebyt. W 2004 roku doszło do reaktywacji i od tego czasu pojawiło się już 7 dużych płyt. Ostatnia z nich „We the Dead” wydana nakładem Metal on Metal records nie przynosi żadnych zmian w muzyce tego piekielnego kwartetu. W dalszym ciągu tłuką ekstremalnie oldschoolowy i poczerniały speed/thrash metal, w którym przebijają echa przede wszystkim ich ziomali z Sodom. Outrage gra w stylu przypominającym takie diabelskie pomioty jak „Obsessed by Cruelty” czy „Persecution Mania”. Nie ma tu żadnego kombinowania na siłę tylko bezpośrednia i wulgarna jazda na przodu. Posłuchajcie choćby miażdżącego piszczele „Death from Behind”, a zrozumiecie wszystko. Tutaj nawet wokalista ma podobną manierę do Angelrippera z tym jego charakterystycznym szwabskim akcentowaniem. Słychać też niekiedy ten klasyczny rockandrollowy drajw kojarzący się z Venom, a w wolniejszych fragmentach Celtic Frost. No i właśnie od takiego „Be That as it May” wieje celtyckim mrozem na kilometr. Na całe szczęście pomimo dobrego, utrzymanego w 21 wiecznych standardach brzmienia, materiał nie stracił nic ze swojej atmosfery. Podczas obcowania z tym krążkiem czuć ten specyficzny, zatęchły, piwniczny klimat i smród siarki. „We the Dead” to prawdziwy diament dla maniaków pamiętających czasy starego podziemia, bo czy są jacyś metalowcy nie wielbiący wymienionych tytanów czarnego metalu lat '80? Ciężko mi to sobie wyobrazić. Bardzo prawdziwa, szczera i zagrana z fanatycznym oddaniem płyta. Właśnie takie zespoły jak Outrage zasługuję na wsparcie, a nie przeróżne plastikowe pokemony chcące zostać gwiazdami rocka.
5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz