środa, 4 stycznia 2017

Manilla Road - Open the Gates (1985) (2015)

Kolejnym wydawnictwem Manilla Road, które wznowiła Golden Core był „Open the Gates”. Pierwotnie ukazał się w 1985 i był następcą wielkiego „Crystal Logic” co oczywiście wiązało się również z wielkimi oczekiwaniami. Shelton nie pierwszy i nie ostatni raz im sprostał i nagrał album co najmniej tak samo dobry, a moim zdaniem w pewnych aspektach nawet lepszy.

Przede wszystkim nastąpiła zmiana na stanowisku bębniarza. Ricka Fishera zastąpił Randy „Thrasher” Foxe, którego charakterystyczne, bardzo gęste walenie w gary stało się na dłuższy czas znakiem rozpoznawczym Manilli i drogowskazem dla jego następców. Poza tym nomen omen wykrystalizowały się składowe stylu zespołu. „Open the Gates” jest bardziej barbarzyńska jednocześnie nie tracąc nic ze swojej epickości. Tę pierwszą stronę reprezentują takie mordercze strzały jak otwieracz w postaci „Metalstrom”, „Weavers of the Web” czy „Witches Brew”. Natomiast utwory z przewagą epickości klasyki w rodzaju „Astronomica”, „The Fires of Mars” oraz genialny, najdłuższy na płycie „The Ninth Wave”. Jeśli dodamy do tego jeszcze choćby doskonały, bardzo melodyjny „The Road of Kings” czy też nie mniej udany numer tytułowy to otrzymujemy album idealny. Mistycyzmu i magii tym dźwiękom dodaje również warstwa liryczna, która jest niezwykle ważnym elementem tej układanki. Teksty oparte przede wszystkim na dziełach takich pisarzy jak Alfred Lord Tennyson czy Robert Graves doskonale oddają ducha muzyki Manilla Road.

Poza głównym programem na reedycji są też trzy bonusy w postaci dwóch numerów koncertowych(„Witches Brew” i „Weavers of the Web”) oraz starego nagrania z próby zatytułowanego „Touch the Sky”. Numer ten nie jest najlepszej jakości i raczej będę omijał go przy kolejnych przesłuchaniach. Natomiast wałki live są jak najbardziej miłym dodatkiem i tylko utwierdzają mnie w przekonaniu, że bardzo chętnie posłuchałbym całej koncertówki Manilla Road.

Na temat tej płyty napisano już chyba wszystko, więc nic nowego nie wymyślę. „Open the Gates” to po prostu jeden z najwybitniejszych krążków epic metalowych jakie powstały na tej planecie, a także jeden z najlepszych jeśli weźmiemy pod uwagę metal ogólnie. Jeśli jeszcze ktoś z was nie ma tego dzieła w swojej kolekcji to niech jak najszybciej zmieni ten stan rzeczy, bo takie albumy najzwyczajniej w świecie trzeba mieć.


6/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz