Poprzedni album naszej eksportowej
heavy metalowej załogi był spadkiem formy w porównaniu z
wcześniejszymi wydawnictwami. Wpływ na to miały różne czynniki,
przede wszystkim pozamuzyczne. Czteroletnia przerwa, pomimo że
wymuszona, przyniosła jednak same pozytywy. Liderka zespołu Marta
Gabriel uporała się ze swoimi problemami zdrowotnymi, a Crystal
Viper wrócił pełen werwy i wyraźnie odświeżony.
Od pierwszych dźwięków otwierającego
całość „The Witch is Back” słychać, że będzie dobrze.
Nieustający atak dwóch gitar, zadziorny, mocny wokal Marty i mocna,
napędzająca tę machinę sekcja robią bardzo dobre wrażenie.
Świetny numer, do którego zresztą powstał klip. Drugi w kolejce
„I Fear No Evil” jest bardzo klasycznym wałkiem, w którym dość
wyraźnie pobrzmiewają „angielskie” echa i jest to kolejny
bardzo udany strzał. Tak samo jak następujący po nim, hymniczny
„When the Sun Goes Down”, również doceniony obrazem, który z
pewnością będzie koncertowym hitem. Z tym, że tu akurat, ze
względu na bardziej toporny charakter i prostą marszową rytmikę
jest więcej „niemieckości”. Potem chwila wytchnienia w postaci
spokojnego, delikatnego „Trapped Behind”, w którym słychać
tylko głos Marty w akompaniamencie pianina. Miło się słucha, ale
nie jest to nic specjalnego. Następne trzy utwory to znów szybkie
heavy metalowe strzały. W „Do or Die” gościnnie wystąpił sam
Ross the Boss (dla ignorantów – były gitarzysta Manowar), a we
„Flames and Blood” Mantas (ex-Venom). Udział obu muzyków to z
pewnością spora ciekawostka, jednak jestem przekonany, że bez nich
te kawałki nie straciłyby nic ze swojej mocy. Heavy metal wysokiej
próby. To samo można powiedzieć o maidenowskim „Burn my Fire
Burn”. Pewna zmiana klimatu następuje w „We Will Make it Last
Forever”. Jest to ballada, ale w dobrym heavy metalowym stylu.
Spokojne zwrotki, w których ponownie słychać pianino i podniosły,
mocniejszy refren. Marcie w tym utworze towarzyszy wokalista
angielskiego Saracen Steve Bettney i jest to jak dla mnie
zdecydowanie najlepszy gościnny występ na „Queen of the Witches”,
a przede wszystkim taki, który najwięcej wnosi. Jego emocjonalny
śpiew znakomicie uzupełnia się z głosem wokalistki i dodaje coś
specjalnego do klimatu utworu. Po nim atakuje nas „Rise of the
Witch Queen”, który jest bardzo mocno osadzony w stylu Kinga
Diamonda co oczywiście jest dużym komplementem. Szczególnie
słuchając zwrotek zastanawiam się jak by to brzmiało z głosem
króla. Bardzo dobry wałek. Na sam koniec Crystal Viper serwują nam
cover Grim Reaper „See You in Hell” i jak to zwykle bywa w ich
przypadku jest to bardzo udana wersja. Zresztą nie przypominam sobie
by kiedykolwiek skopali czyjś numer.
Wszyscy muzycy wykonali swoją pracę
perfekcyjnie, ale jak dla mnie najbardziej rozdają gitary i to w
jaki sposób się uzupełniają i jak współpracują, klasa. Jeśli
chodzi o partie wokalne to mam wrażenie, że Marta Gabriel, śpiewa
tutaj jeszcze mocniej niż na wcześniejszych krążkach i nagrała
chyba najlepsze, albo jedne z najlepszych swoich partii. Znajdziemy
tu też mnóstwo świetnych melodii i chwytliwych refrenów dzięki
czemu chce się po prostu do „Queen of the Witches” często
wracać. Płyta została wyprodukowana przez Barta Gabriela, więc o
dźwięk można być spokojnym. Muzyka brzmi mocno, selektywnie, ale
też bardzo klasycznie. Nie czuć tu tego plastikowego gówna, które
ostatnimi czasy jest jebaną zarazą w metalu. Tak więc summa
summarum „Queen of the Witches” to znakomity powrót do formy i
po prosty świetny, klasycznie heavy metalowy krążek.
5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz