wtorek, 18 kwietnia 2017

Crystal Viper - Queen of the Witches (2017)

Poprzedni album naszej eksportowej heavy metalowej załogi był spadkiem formy w porównaniu z wcześniejszymi wydawnictwami. Wpływ na to miały różne czynniki, przede wszystkim pozamuzyczne. Czteroletnia przerwa, pomimo że wymuszona, przyniosła jednak same pozytywy. Liderka zespołu Marta Gabriel uporała się ze swoimi problemami zdrowotnymi, a Crystal Viper wrócił pełen werwy i wyraźnie odświeżony.

Od pierwszych dźwięków otwierającego całość „The Witch is Back” słychać, że będzie dobrze. Nieustający atak dwóch gitar, zadziorny, mocny wokal Marty i mocna, napędzająca tę machinę sekcja robią bardzo dobre wrażenie. Świetny numer, do którego zresztą powstał klip. Drugi w kolejce „I Fear No Evil” jest bardzo klasycznym wałkiem, w którym dość wyraźnie pobrzmiewają „angielskie” echa i jest to kolejny bardzo udany strzał. Tak samo jak następujący po nim, hymniczny „When the Sun Goes Down”, również doceniony obrazem, który z pewnością będzie koncertowym hitem. Z tym, że tu akurat, ze względu na bardziej toporny charakter i prostą marszową rytmikę jest więcej „niemieckości”. Potem chwila wytchnienia w postaci spokojnego, delikatnego „Trapped Behind”, w którym słychać tylko głos Marty w akompaniamencie pianina. Miło się słucha, ale nie jest to nic specjalnego. Następne trzy utwory to znów szybkie heavy metalowe strzały. W „Do or Die” gościnnie wystąpił sam Ross the Boss (dla ignorantów – były gitarzysta Manowar), a we „Flames and Blood” Mantas (ex-Venom). Udział obu muzyków to z pewnością spora ciekawostka, jednak jestem przekonany, że bez nich te kawałki nie straciłyby nic ze swojej mocy. Heavy metal wysokiej próby. To samo można powiedzieć o maidenowskim „Burn my Fire Burn”. Pewna zmiana klimatu następuje w „We Will Make it Last Forever”. Jest to ballada, ale w dobrym heavy metalowym stylu. Spokojne zwrotki, w których ponownie słychać pianino i podniosły, mocniejszy refren. Marcie w tym utworze towarzyszy wokalista angielskiego Saracen Steve Bettney i jest to jak dla mnie zdecydowanie najlepszy gościnny występ na „Queen of the Witches”, a przede wszystkim taki, który najwięcej wnosi. Jego emocjonalny śpiew znakomicie uzupełnia się z głosem wokalistki i dodaje coś specjalnego do klimatu utworu. Po nim atakuje nas „Rise of the Witch Queen”, który jest bardzo mocno osadzony w stylu Kinga Diamonda co oczywiście jest dużym komplementem. Szczególnie słuchając zwrotek zastanawiam się jak by to brzmiało z głosem króla. Bardzo dobry wałek. Na sam koniec Crystal Viper serwują nam cover Grim Reaper „See You in Hell” i jak to zwykle bywa w ich przypadku jest to bardzo udana wersja. Zresztą nie przypominam sobie by kiedykolwiek skopali czyjś numer.

Wszyscy muzycy wykonali swoją pracę perfekcyjnie, ale jak dla mnie najbardziej rozdają gitary i to w jaki sposób się uzupełniają i jak współpracują, klasa. Jeśli chodzi o partie wokalne to mam wrażenie, że Marta Gabriel, śpiewa tutaj jeszcze mocniej niż na wcześniejszych krążkach i nagrała chyba najlepsze, albo jedne z najlepszych swoich partii. Znajdziemy tu też mnóstwo świetnych melodii i chwytliwych refrenów dzięki czemu chce się po prostu do „Queen of the Witches” często wracać. Płyta została wyprodukowana przez Barta Gabriela, więc o dźwięk można być spokojnym. Muzyka brzmi mocno, selektywnie, ale też bardzo klasycznie. Nie czuć tu tego plastikowego gówna, które ostatnimi czasy jest jebaną zarazą w metalu. Tak więc summa summarum „Queen of the Witches” to znakomity powrót do formy i po prosty świetny, klasycznie heavy metalowy krążek.


5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz