środa, 5 kwietnia 2017

Marauder - Klasyka nigdy nie przeminie!


Minęły kolejne cztery lata, więc przyszła też pora na nowy, szósty już w dorobku Marauder album, tym razem zatytułowany „Bullethead”. Grecy doprawdy zadziwiają konsekwencją w tej kwestii. Jak sam tytuł wskazuje jest to materiał na wskroś heavy metalowy, pozbawiony wszelkich udziwnień i oparty na prostych, bezpośrednich patentach. Świata na pewno tym krążkiem nie podbiją, ale jest on na tyle ciekawy i dobry, że warto przynajmniej dać mu szansę. Ja to zrobiłem i nie żałuję. Resztę na temat „Bullethead” , ale też i kilku innych spraw opowie basista Thodoris Paralis.


HMP: Ponownie okres oczekiwania na kolejną płytę trwał cztery lata. Czy właśnie tyle czasu potrzebujecie na napisanie nowego materiału?
Thodoris Paralis: Właściwie, do stworzenia materiału nie potrzebujesz aż tyle czasu, zazwyczaj trwa to mniej niż rok. Jednak prócz komponowania, spędzamy dużo czasu na próbach, nagraniach i produkcji każdego nowego albumu. Nie ma możliwości, abyśmy zabrali się za nagrywanie lub wydanie nowego albumu, dopóki nie jesteśmy naprawdę pewni i usatysfakcjonowani co do rezultatu.

Jak wyglądał proces twórczy „Bullethead”? Nowe utwory pisały się łatwo czy musieliście się trochę z nimi pomęczyć?
Zazwyczaj pojawia się pomysł, na przykład refren albo riff, potem staramy się zbudować utwór, dopasować do tego odpowiednie słowa i melodie. Tym razem włożyliśmy sporo wysiłku, aby zachować proste kompozycje, bez zbędnych partii. Dużo również pracowaliśmy nad gitarą prowadzącą. Chcieliśmy, aby słyszano ją jako miniaturowe kompozycje pomiędzy utworami, a nie jako powtórzenia głównych melodii.

Czemu nazwaliście ten krążek właśnie „Bullethead”?
Nazwa została zaczerpnięta z okładki. Chcieliśmy prostej, czysto metalowej okładki, a kiedy ją ujrzeliśmy, czaszkę gryzącą pociski, automatycznie nazwaliśmy ją „Bullethead”! Brzmiało to wtedy świetnie, tytuł nie tylko odpowiedni do okładki, ale również do muzyki zawartej na albumie.

Utwory z nowej płyty można podzielić na dwie kategorie. Pierwszą z nich stanowią szybsze rockery takie jak „Spread Your Wings”, „Tooth N Nail” czy „Predators”. Natomiast druga to ta bardziej epicka reprezentowana choćby przez „Son of Thunder,” „Dark Legion” i „The Fall”. Który styl bardziej wam odpowiada?
Nie mamy faworyta pomiędzy tymi dwoma stylami, czerpiemy radość zarówno z grania szybkich, mocnych i ciężkich kawałków, jak i z grania ośmiominutowych epickich kompozycji. Wprawdzie, uważamy że nasz styl jest właśnie kombinacją tych dwóch.

Jeśli chodzi o te szybsze wałki to na co kładziecie główny nacisk? Dynamikę, agresję, dobry riff czy może chwytliwy refren?
Dynamika jest częścią nagrań, na która zawsze zwracamy uwagę, szczególnie w tych szybszych kawałkach, o których wspomniałeś. Również bardzo ważne jest miksowanie, do tych utworów potrzebowaliśmy czystego dźwięku każdego instrumentu.

Refren w „Dark Legion” przypomina mi zarówno Sabaton jak i Grave Digger. Co powiecie na taką opinię?
Lubimy muzykę obu tych zespołów. Koncertowaliśmy już z Sabaton i naprawdę uwielbiamy albumy Grave Digger! Jednak nagrywając „Dark Legion” chcieliśmy brzmieć epicko, bardziej w stylu starego Manowar.

Moim ulubionym numerem jest chyba „The Fall”, a czy wy macie jakiegoś faworyta?
Kompozycja, z której cieszyliśmy się najbardziej podczas nagrań to „Son of Thunder”, tak więc jest chyba naszą ulubioną z nowej płyty!

Wasze utwory nie są zbyt skomplikowane przez co bezpośrednio trafiają do słuchacza. Czy takie mieliście założenie?
Tak, chcieliśmy aby nasze utwory były jasne i na temat. Naszym celem było stworzenie albumu z agresywnymi, ale atrakcyjnymi riffami oraz z nadającymi się do śpiewania refrenami, które utknęłyby w głowach słuchaczy.

Czym według was różni się „Bullethead” od poprzedników? Gdzie widzicie największe różnice poza wokalistą?
Każda płyta ma własny charakter. „Bullethead” ma prostsze i agresywniejsze utwory, „Sense of Metal” posiada nastawienie lat 80-tych, „1821” jest konceptem epickim, „Life” ma bardziej melodyjne kompozycje, podczas gdy „Face the Mirror” oraz „Elegy of Blood” są bardziej power metalowe.

Na „Bullethead” możemy usłyszeć nowego wokalistę Nikosa Atonoyiannakisa. Jak doszło do tego, że dołączył do zespołu i czemu odszedł Alexandros Kostarakos?
Alexandros Kostarakos jest świetnym wokalistą i bardzo dobry przyjacielem, jest jak brat. Niestety, musiał zrezygnować z gry w zespole z powodów osobistych. Nikos zaśpiewał dwie piosenki z albumu „Face the Mirror”, nagrał je i wysłał nam próbkę. Kiedy usłyszeliśmy jego głos, poczuliśmy, że jest odpowiednim kandydatem i pasuje do stylu naszego nowego materiału, zrobiliśmy razem parę prób i mieliśmy rację! Jego głos perfekcyjnie pasował do nowych utworów, tak więc zaczęliśmy nagrywanie nowego albumu.

Czy Nikos miał jakiś wkład w powstawanie nowego materiału, czy po prostu zaśpiewał swoje partie do już gotowej muzyki?
Kiedy Nikos dołączył do zespołu, muzyka była już napisana. W prawdzie, partie wokalne były oryginalnie wymyślone i śpiewane przez Alexandrosa, jednak pokierowaliśmy Nikosa jak śpiewać te partie, a on poradził sobie znakomicie.

Zmianie nie uległa natomiast wytwórnia Pitch Black. Jak mniemam współpraca z nimi was zadowala?
Tak, od wielu lat znamy ludzi z Pitch Black i świetnie współpracuje się nam z nimi. Jesteśmy całkowicie usatysfakcjonowani!

W jaki sposób zamierzacie jeszcze promować „Bullethead”? Klip, trasa?
Teledysk nie jest raczej w naszych planach. Mamy kilka koncertów w następnym miesiącu, jednak nie jest to tournee. Może w przyszłości.

Nagraliście cover „Metal Gods” Judas Priest, a wcześniej także „Children of the Damned” Iron Maiden na składanki poświęcone tym legendom. Osobiście wybieraliście te numery? Jeśli tak to czy rozważaliście jeszcze inne?
Osobiście wybraliśmy oba te utwory, naprawdę je kochamy. O ile, co do coveru Iron Maiden byliśmy pewni „Children of the Damned”, to do wyboru coveru Judas Priest, mieliśmy bardzo trudne zadanie. Mają zbyt wiele świetnych utworów, zwłaszcza z ery lat siedemdziesiątych, zastanawialiśmy się pomiędzy „Metal Gods”, „Tyrant” i „Hell Bent for Leather”. Ostatecznie wybraliśmy „Metal Gods”, ponieważ pasowało to do naszego nowego materiału. Prostota, agresywność i świetny refren. Również pasował Nick’owi.
Obie te składanki zostały dołączone do greckiego Metal Hammera. Jak u was prezentuje się ten magazyn? Polska wersja to jakaś parodia.
Grecki Metal Hammer istnieje od wielu lat, można w nim znaleźć wiele artykułów z zespołami grającymi grecki metal i ogólnie z greckiej sceny. Zachował swój metalowy charakter.

Grywacie te lub jakieś inne covery podczas koncertów?
Nie, rzadko gramy jakiś cover. Ostatnim, jaki zagraliśmy był utwór Twisted Sister „You Can’t Stop Rock’N’Roll”, jednak w przeszłości wykonywaliśmy „Balls to the Wall” oraz „Thor” (The Powerhead).

Istniejecie już ponad ćwierć wieku, nagraliście sześć pełnych krążków. Jak byście podsumowali ten czas? Czy jesteście w tym miejscu, w którym chcieliście być?
To trudne pytanie. Kiedy zaczynaliśmy, nie spodziewaliśmy się wydać sześć płyt. Teraz, kiedy patrzymy wstecz, niektóre rzeczy mogły być lepsze, gdybyśmy nie mieli tylu zmian w składzie.

Grecja kojarzy się z oddanymi idei metalu fanatykami. Sam poznałem kilku z nich podczas różnych festów. Jak to wygląda z waszej strony? Czy faktycznie jest u was tylu fanatycznych metalowców?
Rzeczywiście, Grecja ma wielu wiernych fanów metalu, jednak chyba nie aż tak dużo jak w przeszłości. Wraz z upływem lat, uważam, że nie ma za wielu nowych fanów, są jednak ci starsi, którzy utrzymują ten płomień.

Swego czasu wydawało się, że grecka scena może stać się mocnym graczem na rynku. Mam tu na myśli przede wszystkim epicki i tradycyjny metal. Jednak w pewnym momencie gdzieś to wszystko jakby się zatrzymało. Jakie były tego przyczyny?
Kryzys ekonomiczny w Grecji jest jednym z głównych powodów, przez które epickiej/tradycyjnej scenie nie udało się daleko zajść. Wiele zespołów jak i ich członkowie mieli naprawdę ciężki okres przez ostatnie lata. Obecnie również wielu fanów metalu przerzuciło się na bardziej ekstremalne metalowe dźwięki. Nie wiem dlaczego.

A jakie miejsce na tej scenie zajmuje dzisiaj Marauder?
Generalnie, Marauder jest jedynym greckim zespołem heavy/tradycyjnej metalowej sceny, który wydał sześć albumów i jednym z pierwszych greckich metalowych zespołów.

Mam jeszcze pytanie dotyczące kapeli Arpyian Horde, w której gra wasz basista Thodoris Paralis oraz muzycy z takich załóg jak Wrathblade, Battleroar czy Wishdoom. Do tej pory wydali tylko jeden singiel w 2004 roku, ale zauważyłem na Metal Archives, że zespół jest aktywny. Czy można spodziewać się, że jeszcze kiedykolwiek nagrają coś nowego?
Parę lat temu napisali dwa-trzy kawałki, jednak nigdy ich nie nagrali. Obecnie Arpyian Horde nie jest aktywnym zespołem.

Ok, to już wszystkie pytania z mojej strony. Chcielibyście jeszcze dodać coś na koniec?

Dzięki za wywiad! Pewnego dnia chcielibyśmy zagrać w waszym pięknych kraju. Klasyka nigdy nie przeminie!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz