Jakże miło było przypomnieć sobie
po kilku latach ten wspaniały krążek, a stało się tak dzięki
tegorocznej reedycji Inner Wound rec. Pierwotnie „Carnival of Lies”
ukazał się w 2006 roku i podejrzewam, że każdy kto go słyszał
podziela mój zachwyt nad nim. Znakomity US power metal mający w
sobie wszystko to za co kocha się ten gatunek. Dynamikę, ogniste
riffy i solówki, mocne i wysokie wokale oraz świetne melodie. Jak
dla mnie ten krążek w niczym nie ustępuje tym nagranym przez
Obsession w latach '80. Jeśli chodzi o muzyczne skojarzenia to
najbliżej chyba jest do Riot i Judas Priest jednak plagiatu nie
uświadczymy. Podobnie jak słabej kompozycji, bo wszystkie
prezentują się doprawdy doskonale. Niektóre petardy w rodzaju
tytułowego „Carnival of Lies”, „In for the Kill” czy „Pure
Evil” rozrywają na strzępy. Zresztą wałek tytułowy jest
totalnym hiciorem i pomimo bardzo melodyjnego charakteru nie traci
nic na swojej metalowej mocy. Nowa wersja podobnie jak wznowienie z
2007 zawiera dwie dodatkowe kompozycje, których nie było na
pierwotnym wydaniu i trzeba przyznać, że zarówno „Judas” jak i
„Panic in the Streets” nie odstają od reszty, a wręcz ten
pierwszy jest według mnie jednym z najlepszych na krążku. O stronę
techniczną można być spokojnym, gdyż jak wiadomo tak doświadczony
skład był gwarancją wysokiej jakości. Wokalista Michael Vescera
powinien być znany większości czytelników, a to z tego względu,
że można go usłyszeć na płytach wielu różnych mniej lub
bardziej bandów, ale chyba najbardziej z powodu współpracy z
Yngwie Malmsteenem. Reszta muzyków nagrała wcześniej razem z
Michaelem krążek jego projektu MVP w 2003 roku, więc o zgranie nie
trzeba się było martwić. Krążek został zremasterowany i
zremiksowany przez samego Vescerę. Brzmienie co prawda jest raczej
współczesne, ale nie razi plastikiem co jest jego ogromną zaletą.
Ta reedycja posiada również zmienioną okładkę, a efekt końcowy
wskazuje, że była to chyba jednak dobra zmiana. Podsumowując,
„Carnival of Lies” to power metal zagrany bez żadnych zbędnych
dodatków oparty na klasycznym rockowym instrumentarium, czyli taki
jaki ja lubię najbardziej. To prawdziwa kopalnia metalowych hitów i
prawdziwa uczta dla fanów gatunku. Miłośnicy klawiszowych,
lukrowanych melodyjek nie znajdą tutaj wiele dla siebie. Znakomity
album.
5,5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz