Klasyczny skład nowojorskiej legendy
heavy metalu The Rods to żelazne trio: David „Rock” Feinstein
(git/voc), Gary Bordonaro (bas/voc) i Carl Canedy (dr/voc). Oni to w
latach 1980-1984 wypuścili 5 krążków, które zdobyły mniejszą
lub większą popularność. Jednak przed wydaniem 6-ego albumu
doszło do pewnych zmian w wydawałoby się stałym składzie.
Odszedł Bordonaro, którego zastąpił Craig Gruber, na pozycję
wokalisty wskoczył znany choćby z Picture czy Horizon Shmoulik
Avigal. Poza tym do The Rods dołączyła też Emma Zale obsługująca
klawisze. W tym składzie zespół wydał w 1986 roku album „Havier
than Thou”, który jest moim osobistym faworytem jeśli chodzi o
dyskografię grupy. Przede wszystkim dlatego, że jest to
kwintesencja stylu The Rods i tego wszystkiego co było najlepsze w
amerykańskim tradycyjnym heavy lat '80. Są tu prawdziwe power
metalowe petardy atakujące słuchacza ognistymi riffami, kanonadą
bębnów i mocnym, przejmującym śpiewem. Do tego grona trzeba
zaliczyć „Make Me a Believer”, „Angels Never Run” oraz
„Chains of Love”. Z drugiej strony są bardziej tradycyjne
rockery będące prawdziwymi koncertowymi hymnami jak „I'm Gonna
Rock” czy przezajebisty i jeden z moich ulubieńców „Born to
Rock”. Spokojniejszą stronę „Havier than Thou” reprezentuje
znakomita ballada „Crossroads” oraz „Fool for Your Love”.
Płyta mimo wspomnianych wyżej różnic między poszczególnymi
utworami tworzy zwarty monolit i uderza w pysk z całą swoją mocą.
Mnóstwo fantastycznych melodii, energia, radość grania i zajebiste
kompozycje składają się na dzieło kompletne w swoim gatunku. Nie
mogę się nadziwić czemu dzisiaj nie wymienia się go jednym tchem
z innymi klasykami z tamtych lat. Kryminalnie nie doceniona płyta i
nie wykorzystany potencjał. Jest to moim nieskromnym zdaniem
szczytowe osiągnięcie The Rods i chyba nigdy nie uda im się
przebić tego materiału. Niestety po jego wydaniu zespół przestał
istnieć jako The Rods, ale wydał jeszcze jeden krążek pod innym
szyldem. To już jednak temat na kolejną recenzję. W tym roku
ukazała się reedycja tego krążka nakładem, jakże by inaczej,
Cult Metal Classics. Chyba nikt nie ma wątpliwości, że warto mieć
„Havier than Thou” w swojej kolekcji?
5,5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz