Fińskie dzieciaki kują żelazo póki gorące i już rok po
nieźle przyjętym debiucie atakują nas dwójką. Nie ma tu żadnej rewolucji, więc
w dalszym ciągu przychodzi nam obcować z typowym, klasycznym thrashem. Ciężko
jest mi stwierdzić czy „Terror Hungry” przebija „Fast Loud Death”, ale na dzień
dzisiejszy chyba jednak skłaniałbym się ku takiemu stwierdzeniu. Tym co uderza
najbardziej podczas słuchania tej płyty jest agresja połączona z młodzieńczą
energią i witalnością. Do tego bardzo dobre panowanie nad instrumentami i
znakomite brzmienie pozwalają nam miło spędzić czas z tym krążkiem. Same
utwory, których jest aż 13 nie są żadnymi wybitnymi numerami i po kilku
przesłuchaniach trochę się ze sobą zlewają tym bardziej, że większość jest
utrzymana w szybkich bądź bardzo szybkich tempach. Tak bez zastanowienia
wyróżniłbym numer tytułowy i „Lethal Pleasure” jako te najlepsze. Wokal pomimo,
że przepełniony wściekłością jest trochę zbyt jednowymiarowy i z czasem zaczyna
lekko nudzić. Lost Society grają
zdecydowanie w amerykańskim stylu, a najwięcej czerpią z Exodus. Ekipę Holta
słychać przede wszystkim w riffach, zarówno szybkich jak i zwolnieniach, w
których już wyraźnie czuć ten exodusowy groove. Do tego wszystkiego można dodać
jeszcze punkową zadziorność, szalone solówki i masę zabawy i otrzymujemy pełen
obraz muzyki zawartej na „Terror Hungry”. Jeśli ktoś oczekuje czegoś
oryginalnego to zdecydowanie trafił pod zły adres. Lost Society nie wyróżnia
się specjalnie spośród innych grup nowej fali thrashu i jestem zaskoczony, że
wydaje ich taki gigant jak Nuclear Blast, ale mimo tego uważam, że jest to
dobry zespół. „Terror Hungry” polecam przede wszystkim fanatykom wszystkiego co
thrashowe, ale reszta też może sprawdzić.
4,3/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz