środa, 17 grudnia 2014

Capilla Ardiente - Bravery, Truth and the Endless Darkness (2014)

Czekałem na ten krążek z niecierpliwością przekonany, że będzie to dzieło wysokich lotów no i się nie zawiodłem. Mogę nawet rzec, że debiut tych chilijskich doom metalowców przebił moje wyobrażenia o nim. Słyszałem już parę lat temu ich epkę „Solve Et Coagula” i był to zacny materiał, który już wtedy dawał nadzieję na przyszłość. Poza tym podczas wspólnego piwkowania w Warszawie po koncercie Esoteric/Isole/Procession, basista tego ostatniego Claudio Botarro z ogromnym przekonaniem zachwalał mi mający się dopiero ukazać debiut swojego drugiego zespołu. Tym zespołem był oczywiście Capilla Ardiente, którego nazwę można przetłumaczyć na polski jako płonąca kaplica. Tak więc wszystkie znaki na niebie i ziemi zwiastowały duże wydarzenie na doomowej scenie.
Muzykę graną przez Capilla Ardiente można określić najprościej jako epic doom, czyli słychać echa Candlemass, Solitude Aeturnus czy troszkę mniej znanego Forsaken. Gitarzysta Julio Borquez nagrał wszystkie partie tego instrumentu i muszę przyznać, że odwalił zajebistą robotę. Riffy są niesamowicie majestatyczne, podniosłe i kiedy trzeba to ciężkie, ale nie pozbawione też energii i dynamiki kojarzącej się ze starym power metalem. Jego sola to też najwyższa klasa. Idealnie oddają nastrój tej muzyki, są epickie i bardzo klimatyczne. Najlepszym przykładem jest pierwszy właściwy numer wchodzący zaraz po intro, czyli „Nothing Here for Me”. Możemy usłyszeć w nim również znakomite solo na basie, doskonałą grę garowego oraz równie zajebiste wokale Jest on wizytówką całej płyty i jeśli ktokolwiek go polubi to z pewnością wciągnie się też w resztę. Skoro wspomniałem o wokalach to muszę nadmienić, że Felipe Plaza(również Procession) wywiązał się za swojej roli bez zarzutów. Doskonale spełnia rolę narratora historii opowiadanej w tekstach, a jego trochę dramatyczny i emocjonalny sposób śpiewania sprawia, że wydaje nam się ona bardziej autentyczna. Trochę przypomina mi Roberta Lowe i Leo Stivale(Forsaken).
Cały materiał jest świetnie skomponowany, przemyślany i dopasowany do konceptu. Przybliżając w dużym skrócie historię zawartą w tekstach to opowiada ona losy bohatera żeglującego łodzią po mrocznym morzu, uzbrojonego tylko w miecz i pochodnię. Walczy on z różnymi przeszkodami i przede wszystkim z własnymi słabościami. Muzyka perfekcyjnie oddaje uczucia jakie nim targają, a potężne i przestrzenne brzmienie pozwala nam poczuć bezmiar morza.
Na „Bravery, Truth and Endless Darkness znajdują się dwa krótkie instrumentalne intra rozpoczynające każdą stronę winyla oraz cztery monumentalne kompozycje trwające po 10-11 minut. Płyty najlepiej słuchać jako całości i dać się porwać tej historii, ale każdy z utworów słuchany wyrywkowo robi równie duże wrażenie. Capilla Ardiente udało się nagrać album wyjątkowy, przepełniony emocjami, mroczną atmosferą i co najważniejsze klasycznie metalowy. W tym roku jest to bezapelacyjnie numero uno jeśli idzie o epicki doom metal. Aż strach pomyśleć co stworzą w przyszłości.
Acha, okładka płyty zawierająca wszystkie elementy związane z konceptem lirycznym, to zajebisty motyw na koszulkę. Jeśli takowe się pojawią to choćby góry miały srać będą ją miał.


5,5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz