Na
pewno część czytelników HMP kojarzy ten band, a tym, którym ta
nazwa nic nie mówi powiem, że był to jeden z głównych
reprezentantów duńskiej sceny metalowej pierwszej połowy lat '80.
Zespół niestety po wydaniu jednego albumu “Metal Rush” popadł
w niebyt. W 2012 roku nakładem greckiej No Remorse ukazały się dwa
wydawnictwa Maltese Falcon, które zapewne ucieszyły niezmiernie
kolekcjonerów i fanów zespołu. Pierwszym z nich był zbiór
wszystkich demówek, ale najciekawszy materiał zawiera drugi krążek,
a mianowicie nie wydany wcześniej album. Pierwotnie miał wyjść po
“Metal Rush”, a nagrany został w latach 85-86. Zawiera mnóstwo
znakomitej muzyki i jest po prostu lepszy od “jedynki”. Mam
wrażenie, że gdyby ta płyta ukazała się w tamtych latach nazwa
Maltese Falcon mogłaby być znacznie większa niż jest obecnie. O
historii zespołu, problemach z Roadrunner i kilku innych rzeczach
opwiada mocno rozgoryczony i niezbyt wygadany wokalista Søren
Peter "Charlie" Jensen.
HMP:
Przed Maltese Falcon były zespoły White Horse i Deadline. Czy
to był ten sam styl co Maltese Falcon? Zachowały
się jakieś nagrania tych grup?
Søren
Peter "Charlie" Jensen: Masz
rację. Hall grał na basie w White Horse. Nie wiem czy zachowały
się jakiekolwiek nagrania tego zespołu. Martin i ja graliśmy w
Deadline. Graliśmy kawałki Judas Priest, AC/DC i Van Halena, może
ze dwa, trzy własne. To był raczej zespół z rodzaju tych ”po
szkole”. Byliśmy wtedy bardzo młodzi i niedoświadczeni.
Podobno
pomysł na nazwę podsunął wam Lars Ullrich, zanim jeszcze wyjechał
do USA? Podobno byliście dobrymi
znajomymi?
To
zabawna historia. Nie jest też tak, że od tej historii wszystko się
zaczęło. Z tyłu albumu „Metal Rush” mieliśmy listę
podziękowań. Wiele tam zostało napisane, ale „Podziękowania dla
Larza za nazwę, Maltese Falcon” odnosi się do Larza, perkusisty
Deadline, a nie Larsa Ulricha. Larsa Ulricha i resztę członków
Metalliki znaliśmy poprzez wspólnego znajomego Kena Anthony’ego.
Ken był w Danii znanym gościem, Metallica przesiadywała wtedy w
jego apartamencie kiedy bywali w Skandynawii, koncertując albo
nagrywając. Poznaliśmy Larsa i resztę tych kolesi kiedy nagrywali
„Ride the Lightning” w kopenhaskim studio Sweet Silence. Ich
sprzęt zagubił się gdzieś w Londynie, a wtedy nie mieli kasy, my
także nie mieliśmy, więc pożyczyli sprzęt od nas i od Artillery,
ponieważ byliśmy wówczas w tym studio i także nagrywaliśmy.
Jakie
grupy były wtedy dla Was największą inspiracją?
NWOBHM....
Jak
wyglądała w tamtych latach scena duńska? Byli oczywiście Mercyful
Fate, ale jak wyglądała reszta?
W
Danii było sporo zespołów we wczesnych latach 80-tych. Był
Pretty Maids, Artillery, Hero, Wasted, Witch Cross, Alien Force,
Disneyland After Dark (obecnie D.A.D.) i wiele innych. Duńska
scena wówczas była jak wrzący kocioł. Swoją drogą pierwszy
koncert Maltese Falcon zagrała z D.A.D. w jednym z młodzieżowych
klubów, obie grupy zagrały tam swój debiutancki występ, a wieczór
zakończył się ogromną bójką, jak w starych westernach… to
była zabawa!
Zapewne
słyszeliście, że wasz debiut został nazwany przez Kerrang jednym
z najgorszych metalowych albumów w historii. Jaka była wasza
reakcja? Pomijając już moją opinię na temat tej gazety i samą
absurdalność tego stwierdzenia uważam, że to świetna reklama
(śmiech).
Byłem
o tym poinformowany, bo byłem wówczas w Londynie i promowałem
wydawnictwo i nie zadbałem oto, żeby przeprowadzić wywiad dla
Kerranga. Byłem bliskim kumplem Bernarda Doe, który wówczas
publikował dla takich magazynów metalowych jak Hot Rocking. Głupki
z Kerrang byli wkurwieni właśnie z tego powodu. Więc, cóż…
niech się pieprzą!
Zanim
wyszedł debiut nagraliście trzy dema. Jaki był odzew ze strony
wydawców? Długo czekaliście na
propozycje?
Nie
kontaktowaliśmy się z żadną wytwórnią w kwestii naszych
pierwszych demówek. Dystrybuowaliśmy je sami pomiędzy fanami i
lokalnymi stacjami radiowymi. Mieliśmy wiele pozytywnego odzewu,
nawet w Brazylii i Japonii.
Jak
doszło do podpisania papierów z Roadrunner? Byliście zadowoleni z
tego co dla was robili?
Podpisaliśmy
kontrakt na pięć lat i pięć wydawnictw. Nie byliśmy zadowoleni z
tego, co zrobili w kwestii promocji, bo nie zrobili nic. Absolutnie
nic. Po pierwszym roku chcieliśmy się od nich wynieść, zerwać
kontrakt, ale nie mogliśmy. Kontrakt, który podpisaliśmy, nie
przewidywał takich sytuacji, więc musieliśmy ogłosić rozwiązanie
zespołu, żeby się od nich wynieść. Nie byliśmy ani trochę
szczęśliwi z Roadrunnerem.
Jaki
był wtedy odzew sceny na „Metal Rush” pomijając oczywiście ten
nieszczęsny Kerrang (śmiech)?
Mieliśmy
wiele pozytywnego odzewu z całego świata. Na zestawieniach stacji
radiowych figurowaliśmy nawet na w pierwszej piątce, ale kiedy
poszliśmy rozmawiać z Roadrunnerem o zestawieniach ze sprzedaży
album, skłamali, że nie sprzedało się ich za wiele. Nie
uwierzyliśmy w żadne słowo, które nam wówczas powiedzieli.
Wasza
muzyka była dość ostra i dodatkowo ubrana w surowe brzmienie. Czy
uważacie, że to też miało jakiś wpływ na brak sukcesu?
Nagrań
dokonano w duńskim studio i żaden z członków zespołu nie był
zadowolony z uzyskanego brzmienia i miksu. Nie brzmiało to zupełnie
jak to, co sobie wyobraziliśmy, więc owszem, uważam, że miało to
znaczący wpływ.
Jak
w zespole wyglądał podział obowiązków? Dochodziło między wami
do kłótni czy też może wszyscy chcieli iść w tym samym
kierunku?
Nie
kłóciliśmy się wcale o naszą muzykę, ale mieliśmy trochę
problemów ze startem nie mając żadnej kasy od Roadrunnera. Wówczas
trochę między nami było nieprzyjemnie.
Jak
długo powstawał materiał na „Metal Rush”? Jak dzisiaj
oceniacie ten krążek?
Nagrywaliśmy
go przez cztery dni, a przez jeden dzień odbywały się miksy. Nie
mieliśmy nawet żadnego wpływu na te miksy. Rany, cóż to było za
dni...
Mieliście
napisanych więcej utworów niż te osiem, które trafiło na krążek.
Według jakiego klucza wybieraliście
numery na debiut?
O
tym jakie utwory znalazły się na albumie decydował Roadrunner i
Kess Wessels.
Czemu
na płycie nie ma takiego znakomitego numeru jak „Maltese Falcon”?
Napisaliście go już po rejestracji „Metal
Rush”?
"Maltese
Falcon" był pierwszym napisanym przez nas utworem. Patrz
odpowiedź wyżej…
Jak
wyglądała wasza działalność koncertowa? Graliście jakieś
spektakularne koncerty? Z kim dzieliliście scenę?
Byliśmy
koncertowym zespołem bardziej niż studyjnym, więc wszystkie nasze
koncerty były spektakularne. Graliśmy przed Manowar i Garym
Moore’em.
Dlaczego,
pomimo posiadanego materiału nie udało wam się nagrać drugiego
albumu, a zespół po prostu się rozpadł?
Ponownie
jak wyżej, wszystko przez jaja z Roadrunnerem.
Moim
zdaniem „dwójka” zawiera dojrzalszy, potężniejszy i po prostu
lepszy materiał. Jakie jest wasze zdanie
na ten temat?
Masz
rację! Nie mogę się nie zgodzić. Myślę, że gdybyśmy zostali
ze sobą jako zespół dłużej i dojrzeli bardziej, moglibyśmy być
dziś jedną z czołowych kapel. To żałosne, że musieliśmy się
rozwiązać.
Słychać,
że w tym okresie wpływ na was musiał mieć US power i choćby
takie zespoły jak Savatage. Zgadza się czy też
wyszło to zupełnie przypadkowo?
W
znacznej mierze inspirowaliśmy się Birds, ale naturalnie
czerpaliśmy też z wielu innych zespołów.
Co
robiliście po rozpadzie zespołu? Większość pewnie wie co się
działo z Halem Patino, który jest kojarzony przede wszystkim z gry
u Kinga Diamonda, ale co się stało zresztą składu?
Carsten
przestał grać na gitarze. Martun grał dalej w cover bandzie.
Flemming pracuje jako perkusista techniczny dla Larsa z Metalliki.
Kiedy jest w domu gra ze mną. Ja wciąż gram w dwóch zespołach.
Jeden z nich to Release, drugi jest cover bandem, gdzie Flemming gra
na perkusji. Gramy w nim w większości Deep Purple i Black Sabbath.
Jakie
wydarzenia z waszej historii wyryły wam się najbardziej w pamięci?
Nie
pamiętam. Dla mnie, na pewno wyryła się gorąca praca dla Manowar.
Byliśmy na scenie, w pewnym momencie spojrzałem w bok. Dio stał
gdzieś tam i z uśmiechem podnosił kciuki w górę. Wow, to było
niesamowite. Był w mieście, bo grał koncert dzień po nas. My
byliśmy zaproszeni jako goście specjalni. Nawet z nim pogadaliśmy.
Cóż za wspomnienie.
W
2012 roku nakładem No Remorse Records. Ukazały się dwie
kompilacje. Pierwsza zawierająca trzy pierwsze dema, a kolejna nigdy
nie wydany drugi album. Mieliście wpływ na ostateczny kształt tych
wydawnictw?
Tak.
Oba
wydawnictwa są limitowane do 500 sztuk i zawierają sporo
ciekawostek dla fanów. Możecie
opowiedzieć coś więcej na ich temat?
Nie,
nie możemy.
W
dobie reaktywacji wielu zasłużonych grup z lat 80-tych nie
myśleliście by spróbować ponownie pograć razem? Może
niekoniecznie nowy album, ale chociaż jakieś okolicznościowe
koncerty?
Tak.
Hall i ja rozmawialiśmy o tym wielokrotnie.
Które
z waszych utworów były najlepiej odbierane przez publikę, a które
wy lubicie najbardziej i dlaczego?
Moimi
ulubionymi są wszystkie z drugiego albumu. Z ”Metal Rush” byłby
to ”I Fancey Heavy And Loud” i tytułowy.
Śledzicie
jeszcze scenę metalową? Są może jakieś nowsze grupy, który
wywierają na was duże wrażenie?
Nie,
niespecjalnie.
Chcielibyście
na koniec przekazać coś polskim fanom?
Kochajcie,
nie wojujcie i bądźcie dobrzy dla wszystkich ludzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz