czwartek, 24 listopada 2016

Sacred Few - Beyond the Iron Walls (1985) (2015)

Zapewne jak większość z was nie spotkałem się wcześniej z tą nazwą, a co ciekawe w przyszłym roku zespół będzie obchodził 40-stą rocznicę powstania. Sacred Few pochodzą z Cleveland w stanie Ohio, a na ich dyskografię składa się demo „Sacred Few” z 1983 roku i wydany dwa lata później album „Beyond the Iron Walls”. Wydana pod koniec 2015 roku przez Shadow Kingdom reedycja ich jedynego krążka została wzbogacona o numery z demo oraz cztery inne bonusy.
Muzycznie mamy tu do czynienia z tradycyjnym heavy metalem ubranym w archaiczne brzmienie. Słychać tu wpływy zarówno Judas Priest jak i Black Sabbath. Natomiast ze względu na wokalistkę Sandrę Kruger, niektóre wolniejsze numery przypominają mi trochę Zed Yago z tym, że o żadnych wpływach nie może być mowy ze względu na to, że ekipa Jutty Weinhold powstała trochę później. Jeśli jesteśmy przy wolniejszych kawałkach to należy wspomnieć o znakomitym „Beyond the Iron Walls” oraz również bardzo udanych „Dream of Me” i „Sea of Thought”. Słychać, że w takim graniu Sacred Few czuje się bardzo swobodnie. Pomimo gry na jedną gitarę nie brakuje w nich ciężaru i mocy. Jest to zasługą gęstego basu, który perfekcyjnie wypełnia tło. Grupę szybkich, heavy metalowych ciosów reprezentują otwierający całość „Wildfire”, który udanie wprowadza nas w klimat płyty, a także „Coming to Your Town” oraz „Screaming Guitars”. Natomiast na trzecią kategorię składają się numery z bardziej hard rockowym zacięciem w rodzaju „Are You Out There”, „Running From Luck” oraz „Children of the Night”. Utwory bonusowe nie są najlepszej jakości jeśli chodzi o brzmienie, natomiast muzycznie nie ustępują tym z debiutu, szczególnie ciężki „Gotta Believe”. Dwie ostatnie kompozycje pochodzą z pierwszego i jedynego dema, a słychać na nim jeszcze oryginalnego wokalistę Raya Garstecka. Muzycznie jest bardziej hard niż heavy i zdecydowanie czuć w tych dźwiękach lata '70. Summa Summarum jest to ciekawe wydawnictwo, zwłaszcza dla maniaków wszelkich wynalazków z najgłębszych otchłani podziemia, ale na pewno scena się od niego nie zatrzęsie. Dobry, poprawny Heavy Metal jakiego ósma dekada ubiegłego millenium była pełna, ale stanowczo za słaby, żeby wyróżnić się z tego tłumu. O wiele lepsze zespoły przepadły w odmętach zapomnienia, więc nie powinno dziwić, że spotkało to również Sacred Few.


3,8/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz