Zapewne jak większość z was nie
spotkałem się wcześniej z tą nazwą, a co ciekawe w przyszłym
roku zespół będzie obchodził 40-stą rocznicę powstania. Sacred
Few pochodzą z Cleveland w stanie Ohio, a na ich dyskografię składa
się demo „Sacred Few” z 1983 roku i wydany dwa lata później
album „Beyond the Iron Walls”. Wydana pod koniec 2015 roku przez
Shadow Kingdom reedycja ich jedynego krążka została wzbogacona o
numery z demo oraz cztery inne bonusy.
Muzycznie mamy tu do czynienia z
tradycyjnym heavy metalem ubranym w archaiczne brzmienie. Słychać
tu wpływy zarówno Judas Priest jak i Black Sabbath. Natomiast ze
względu na wokalistkę Sandrę Kruger, niektóre wolniejsze numery
przypominają mi trochę Zed Yago z tym, że o żadnych wpływach nie
może być mowy ze względu na to, że ekipa Jutty Weinhold powstała
trochę później. Jeśli jesteśmy przy wolniejszych kawałkach to
należy wspomnieć o znakomitym „Beyond the Iron Walls” oraz
również bardzo udanych „Dream of Me” i „Sea of Thought”.
Słychać, że w takim graniu Sacred Few czuje się bardzo swobodnie.
Pomimo gry na jedną gitarę nie brakuje w nich ciężaru i mocy.
Jest to zasługą gęstego basu, który perfekcyjnie wypełnia tło.
Grupę szybkich, heavy metalowych ciosów reprezentują otwierający
całość „Wildfire”, który udanie wprowadza nas w klimat płyty,
a także „Coming to Your Town” oraz „Screaming Guitars”.
Natomiast na trzecią kategorię składają się numery z bardziej
hard rockowym zacięciem w rodzaju „Are You Out There”, „Running
From Luck” oraz „Children of the Night”. Utwory bonusowe nie są
najlepszej jakości jeśli chodzi o brzmienie, natomiast muzycznie
nie ustępują tym z debiutu, szczególnie ciężki „Gotta
Believe”. Dwie ostatnie kompozycje pochodzą z pierwszego i
jedynego dema, a słychać na nim jeszcze oryginalnego wokalistę
Raya Garstecka. Muzycznie jest bardziej hard niż heavy i
zdecydowanie czuć w tych dźwiękach lata '70. Summa Summarum jest
to ciekawe wydawnictwo, zwłaszcza dla maniaków wszelkich wynalazków
z najgłębszych otchłani podziemia, ale na pewno scena się od
niego nie zatrzęsie. Dobry, poprawny Heavy Metal jakiego ósma
dekada ubiegłego millenium była pełna, ale stanowczo za słaby,
żeby wyróżnić się z tego tłumu. O wiele lepsze zespoły
przepadły w odmętach zapomnienia, więc nie powinno dziwić, że
spotkało to również Sacred Few.
3,8/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz