Poprzedni krążek naszej eksportowej
ekipy zrobił na mnie duże i co najważniejsze bardzo pozytywne
wrażenie. Pomimo tego, że tak naprawdę każda wcześniejsza płyta
katowiczan mi się podobała to jednak „Crimen Excepta” był
pewnym odświeżeniem formuły. Muzyka Crystal Viper stała się
mroczniejsza, agresywniejsza w wyrazie i miałem nadzieję, że nowy
krążek będzie utrzymany w tym samym klimacie. Począwszy od
konceptu, tytułu, a na wypowiedziach muzyków skończywszy wszystko
na to wskazywało. Nastawiłem się na najlepszy i najcięższy album
w ich dorobku, a dostałem chyba najlżejszy i... najsłabszy?
Oczywiście w dalszym ciągu jest to dobra muzyka jednak sam zespół
chyba za bardzo wyostrzył mój apetyt. Płyta jest koncept albumem.
Historia przedstawiona przez zespół miała ogromny potencjał
jednak moim zdaniem trochę niewykorzystany. Wydaje mi się, że
trochę przekombinowali. Tak więc mamy tutaj biedną, opętaną
dziewczynkę, morderczego księdza chcącego jej śmierci oraz
przedstawicieli pozaziemskich cywilizacji. Coś w stylu filmu
„czwarty stopień” plus opcja inkwizytorska. Trochę słabo się
to ze sobą klei. Dobra czas przejść do kwestii muzycznych. Gdybym
tę recenzję pisał miesiąc wcześniej to nie miałbym zbyt wielu
ciepłych słów. Płyta wydawała mi się wtórna, płaska i po
prostu nie taka jakiej oczekuje się od zespołu, który ma już
swoją markę. Na szczęście dałem sobie trochę czasu i
zaskoczyło. „Possession” jest w moim rankingu chyba jednak
najsłabszym krążkiem Crystal Viper co nie zmienia faktu, że mimo
wszystko dobrym, a momentami nawet bardzo dobrym. Zacznę od
słabszych stron. Początek płyty w postaci „Voices in my Head”
następującego zaraz po intro delikatnie mówiąc dupy nie urywa i
myślę, że jest to jeden ze słabszych utworów katowiczan. Kolejną
kwestią, która nieco zaburza mój odbiór jest akcent Marty. Jednak
trzeba to już traktować jako taki trochę znak firmowy i można się
do tego przyzwyczaić. Mogliby jeszcze ewentualnie dodać kapkę mocy
na gitary, ale to już jest kwestia gustu. Przechodząc do pozytywów
to w opozycji do wspomnianego wcześniej „Voices...” stoją
„Fight Evil with Evil” z gościnnymi wokalami samego Harry'ego
Conklin'a (Jag Panzer, Titan Force, Satan's Host) oraz „Prophet of
the End” będące jednymi z lepszych utworów CV. Marta Gabriel,
główna kompozytorka zespołu, zawsze miała talent do pisania
znakomitych, chwytliwych melodii. Gwarantuję, że te utwory na długo
pozostają w pamięci. Podobnie jak refren „ Why can't you
listen?”. Na „Possession” zespół potrzymał tradycję
nagrywania coverów i tym razem możemy posłuchać ich wersji
klasycznego kawałka Riot „Thundersteel”, który wyszedł Marcie
i chłopakom znakomicie. Każdy z muzyków prezentuje się bez
zarzutów, nowy basista Michał Badocha, który zastąpił Toma
Worynę również dobrze się wkomponował w skład. Crystal Viper
dalej gra klasyczny heavy metal według najlepszych wzorców i gdyby
był to ich debiut pewnie srałbym ze szczęścia. Jednak tutaj mamy
do czynienia już z piątym(!!!) krążkiem, więc oczekiwałem
trochę więcej. Wydaje mi się, że zespół zagrał trochę
asekurancko i bezpiecznie zamiast pójść za ciosem i zagłębić się
dalej w tę drogę, na którą wstąpił na „Crimen Excepta”.
Słychać tu i Kinga Diamonda i Iron Maiden i Judas Priest. Słychać
inspirację amerykańskim heavy i power metalem. Są tu różne
urozmaicenia w postaci klawiszy czy spokojnych gitar mające za
zadanie tworzyć klimat, ale jednak czegoś mi brakuje. Słuchanie
tej płyty sprawia mi dużą frajdę i co jakiś czas sobie ją
zapuszczam jednak uważam, że stać ich było na więcej.
4,5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz