W
czasach, w których rządzi idealne, wypieszczone brzmienie, a muzycy
prześcigają się w technicznych popisach zespoły reprezentujące
chamską i surową odmianę thrashu są dla mnie na wagę złota.
Niemcy z Eliminator zadebiutowali w ubiegłym roku płytą „Krieg
Thrash”, która zawiera konkretną dawkę oldschoolowego,
teutońskiego pierdolnięcia. Na pytania odpowiadał śpiewający
gitarzysta Pete Blitzkrieg, który ujął mnie za serce swoim
nonkonformistycznym, dalekim od politycznej poprawności podejściem
do pewnych spraw i prawdziwym oddaniem dla metalu.
HMP:
Witam. Na początek opowiedzcie jak doszło do powstania Eliminator?
Przedstawcie historię grupy.
Pete
Blitzkrieg:
Dwóch nadal
aktywnych członków zespołu, Atomik Fog (perkusja) i Vlad Krieger
(gitara) założyli zespół w 2005 roku. Po kilku zmianach w
składzie, lepiej znana część zespołu stała się kompletna z
Victorious Death na wokalu. W zależności od muzycznych umiejętności
we wczesnych latach Eliminatora i możliwości związanych z jedną
gitarą, styl zespołu był trochę prymitywny, ale prosty i
skuteczny. Rokowania były dobre i zespół stał się popularny w
podziemiu, ale z powodu zmian w składzie, w życiu poszczególnych
muzyków i innych gównianych pożeraczy czasu, zespół był
zmuszony do zamilknięcia na chwilę i przegapił swój moment. Pod
koniec 2008 roku dołączyłem do zespołu jako gitara prowadząca i
kontynuowaliśmy na nowo uzbrojeni. W 2009 roku dołączył do nas
Venomancer na basie po tym jak odszedł od nas jego poprzednik,
Psycho. Od lata 2012, kiedy Victorious Death odszedł, zająłem się
wokalami i gitarą prowadzącą.
Czemu
tak dużo czasu zajęło Wam wydanie debiutu? Od ostatniego demo do
"Krieg Thrash" minęły 4 lata. Co robiliście w
międzyczasie?
Reformacja,
regeneracja, zmiana sali prób, naprawianie problemów pojedynczych
członków zespołu podczas gdy ktoś prawie musiał udać się do
takiego rodzaju hotelu, gdzie goście nie dostają kluczy do pokoju.
4 lata mogą minąć szybko kiedy są wypełnione wieloma
zdarzeniami. Drugie dostępne demo “Violence & Death” zostało
wydane na początku roku 2008, a ja dołączyłem do Eliminatora pod
koniec tego roku. Zaczęliśmy rozbudowywać większość
istniejących piosenek na wersje na dwie gitary, podczas gdy pomiędzy
koncertami pisaliśmy nowe utwory. Po zmianie naszej bazy do grania
prób weszliśmy do studia jakoś pod koniec 2010 roku/ na początku
2011, żeby nagrać “Krieg Thrash” i podczas tego okresu za jedną
okolicznością znowu ciągnęły się następne. Robiliśmy wszystko
inne poza nagrywaniem ze względu na liczne przerwy spowodowane
głównie przez niedostępność któregoś z członków zespołu i
producenta. Również po zakończeniu sesji nagraniowej zajęło nam
trochę czasu, żeby zrobić ostateczny mastering, a do tego momentu
kwestia wytwórni i wyglądu również nie była do końca jasna. Te
wszystkie opóźnienia doprowadziły do nieplanowanej daty wydania w
pierwszym tygodniu sierpnia 2012 roku.
Oprócz
Was jest jeszcze wiele kapel o nazwie Eliminator. Znacie te zespoły?
Mieliście z nimi jakieś zatargi w tym temacie?
Tak,
rozumiemy to pytanie. To normalne, że magazyny pytają nas a ten
fakt, ze względu na duże zamieszanie. Nie pamiętam żadnego
wywiadu bez niego. Wracając do tematu, nigdy nie mieliśmy z nimi
żadnych zatargów, ponieważ żaden z tych innych zespołów nie
mógł mieć uzasadnionego powodu, żeby zacząć spór. Kiedy nasz
zespół wybrał nazwę w 2005 roku, nie było nikogo oficjalnie
nazywającego się Eliminator, chociaż szanujemy to, że ci inni
litewscy thrashowcy mieli taki sam pomysł w tym samym roku, ale nikt
o tym wtedy nie wiedział. Wszyscy inni, o których wiemy, po prostu
wydają się nie przejmować lub zapominają poinformować kiedy
wybierają nazwę.
W
waszej muzyce słychać inspiracje starym germańskim speed/thrash
metalem w postaci wczesnego Destruction czy też Kreator, a także
takimi legendami jak Slayer czy Dark Angel. Kogo jeszcze byście
wymienili jako tego, który ukształtował Was muzycznie?
Należy
również wspomnieć, że w Eliminator nie ma żadnego wcześniejszego
ustalenia, żeby brzmieć tak jak X. Zazwyczaj podobieństwa do kogoś
są dopiero odkrywane po zakończeniu pracy. Ścisły plan, żeby
mieć określoną dawkę stylu podobnego do określonej grupy
zrujnowałoby rodzaj koncepcji tak, że nie byłoby żadnej
koncepcji. Jadnek na pewno, dlatego, że to nie my wymyśliliśmy
taki styl gry i nie nazwaliśmy go oldschoolowym, jesteśmy wyraźnie
pod wpływem wielu artystów. Jest ich oczywiście zbyt wielu, żeby
tu wszystkich wymienić, ale będzie to bardziej ograniczone i jasne
na naszym kolejnym wydawnictwie.
Jak
wygląda u Was proces twórczy? Piszecie muzykę zespołowa czy jest
to działka jednego z Was?
W
przeszłości, w bardzo wczesnych latach, kiedy Eliminator pracował
z tylko jedną gitarą, Vlad i nasz perkusista, Atomik Fog, zwykle
tworzyli piosenki razem, w pokoju prób. Kiedy dołaczyłem z gitarą
prowadzącą, zaczęłiśmy komponować utwory za pomocą rąk moich,
Vlada lub obu. W tym momencie, zazwyczaj jest tak, że tworzę w
domu. Często z wszystkimi elementami, łącznie z dwoma liniami
gitarowymi, czasami basu i prawie zawsze z kompletnymi lub prawie
kompletnymi tekstami i linią wokalu. W moim pisaniu, te wspomniane
jako ostatnie są istotne również ze względu na tworzenie
kompozycji, a nie tylko są elementem dodawanym, żeby jak najlepiej
pasowały do całości, kiedy część instrumentalna utworu jest już
gotowa. Największa część utworu istnieje zazwyczaj jako pewnego
rodzaju wizja w mojej głowie zanim zostanie praktycznie opracowana.
Głównym celem, kiedy przedstawiam utwór zespołowi i opracowujemy
go, jest zbliżenie się najbardziej jak się da do tej wizji, ale
również możliwe jest dodawanie nowych elementów podczas pracy nad
nią.
Co
to za dziewczę zabawia się z bestią w numerze "Merciless
Beast" (śmiech)?
Tylko
nasza napalona bestia i ta wygnana, sprośna dziwka wiedzą. Ale
będzie bardzo zajęta nosząc dziecko z kopytami i dużą ilośćią
zębów (śmiech).
"Krieg
Thrash" wydaliście nakładem Dying Victims prod. Jak Wam się z
nimi współpracuje? Jak dużo zrobili dla Eliminator?
Dying
Victims jest wywórnią jednego człowieka, opartą na guście fana i
maniaka, nie na głównych koncernach tego biznesu. Biorąc pod uwagę
fakt, że zrobił wszystko co było możliwe. Uczciwy gość i zajęty
wspieraniem wydarzeń undergroundowych, które zasługują na uwagę.
Nazywacie
swoją muzykę Krieg Thrash Metal, w logo macie krzyż żelazny. Nie
obawiacie się, że jakieś ultra lewackie przygłupy uznają Was za
nazistów?
Nie
nazywamy naszej muzyki Krieg Thrash Metalem. Po prostu nasz debiut
nazywa się “Krieg Thrash”. Jest to zakorzenione w starym,
poufnym dowcipie, który rozpoczęli moi koledzy z zespołu podczas
nazywania w taki sposób pewnego “dobrego prawdziwego Thrashu”, w
czasach kiedy podnosił się odrodzony Old School Thrash i obok
powitania napływającej fali młodych rekrutów była również
niemała liczba tej wkurzającej młodzieży, która zaczęła grać
elitę. Można więc powiedzieć, że w tytule jest również pewna
dawka ironii chociaż rozumiany jest również poważnie jako
czystość i brak kompromisów w naszym stylu. W sumie nie
wynaleźliśmy żadnego nowego elementu muzycznego, więc za tą
nazwą nie kryje się żaden prawdziwy nowy podgatunek. Jeżeli
chodzi o kontrowersje, Metal grany z gwałtowną siłą i wojna są w
pewnym sensie skojarzone. “Krieg” jest niemieckim słowem
określającym to i podkreślającym nasze pochodzenie. Nie mniej i
nie więcej. Również za żelaznym krzyżem nie kryją się żadne
podteksty polityczne, ale tak czy inaczej, ultra lewackie przygłupy
mogą nas pocałować w dupę. Przekraczane są inne granice
kontrowersji (szczególnie “perwersji”) jeżeli chodzi o tekstową
i wizualną zawartość muzyki i sztuki w ogóle, ale wydają się
one być dobrze przyjmowane. To właśnie jeden wielki powód
dlaczego nie przejmujemy się, czy jacyś paranoicy zabrudzą sobie
gacie właśnie z powodu 200 letniego symbolu reprezentującego
potęgę militarną, który nie jest (!) od 12 lat używany przez nas
jako symbol systemu politycznego. Jednak wielu z tych lamentujących
małostkowych ludzi zwykle jest źle wykształcona w tym temacie i
ponadto wierzą w to, że mają prawo osądzać co jest złe, a co
dobre.
Opiszcie
pokrótce jakie bluźnierstwa przekazujecie w tekstach?
Nie
jeteśmy ograniczeni do jednej treści, ale są granice, które
Eliminator chciałby rozszerzyć i właśnie te nie chcą się
poszerzyć. Zazwyczaj
posługujemy się wieloma stereotypami, bo po prostu je uwielbiamy.
Czujemy
się związani z tradycją i umieszczamy tę wartość w pewnego
rodzaju chwytliwej poeji. Duża część tekstów jest uwielbieniem
do metalu połączonym z kultem satanistycznym, innymi postaciami
okultystycznymi, fantazjami i pociągiem seksualnym. Ponadto głębiej
ukryte antyreligijne kazania lub nuklearne proroctwa życia
pozagrobowego.
Prezentujecie
podobne podejście do thrashu jak Antichrist, Nekromantheon czy też
Wasze ziomki z Witchburner. Co sądzicie o tych zespołach?
Można
by wymienić o wiele więcej, szczególnie z innych krajów, w
których nie ma takiego wsparcia i możliwości jakie Niemieckie i
Sakndynawskie zespoły zdecydowanie mają. Jednak Twoje wrażenie nie
jest złe. Witchburner jest przykładem istniejącym długo przed i
całkowicie niezależnym od odrodzenia Thrashu. Wydali swój wczesny
materiał, kiedy ten gatunek w swoim naturalnym stylu był oficjalnie
martwy. Świetnie, że dzisiaj nadal są aktywni. Antichrist nie
rozprzestrzenia nic nowego, kiedy uświadomimy sobie równoległe
linie do (nieco zbyt często kopiowanych) zawsze wspominanych starych
niemieckich tytanów, ale szczególnie w głównych pracach widzę
również silną dawkę wczesnego Slayera z ’83 roku, czasu, kiedy
byli głównie zainspirowani wczesnym Maiden. Ten debiut jest w ogóle
zajebisty, ale ten ostatni wspomniany fakt jest punktem, który ich
wyróżnia, elementem, który nie był wskrzeszany na tej scenie
niezliczoną ilość razy. Również Nekromatheon zwykle zabija i
wydaje się, że wybierają podobną broń.
Jakie
jest Wasze zdanie na temat dzisiejszego Metalu? Słuchacie jakichś
nowszych rzeczy czy tylko oldschool?
Członkowie
naszego zespołu słuchają głównie oldschoolowego i współczesnego
podziemia. Jeśli chodzi o metal, większość z nas słucha go od
NWOBHM do blach/death metalu i zwykle wolimy ortodoksyjne style. Jest
jeszcze dużo do odkrycia w dzisiejszych artystach, a złota
przeszłość również nigdy się nie kończy, szczególnie kiedy
jesteś otwarty na zespoły z krajów, które nie są znane jako
kolebka metalu o międzynarodowej sławie, a jeszcze bardziej kiedy
nie jesteś ograniczony w swoim guście do języka angielskiego.
Kto
odpowiada za to chamskie, surowe brzmienie? Trzeba przyznać, że
pasuje idealnie do Waszej muzyki.
Nagraliśmy
“Krieg Thrash” w studiu Underworld z producentem i perkusistą,
Mersusem (Zarathustra, Homicide, Deströyer 666, Gospel of the
Horns). Jest naszym bliskim przyjacielem od wielu lat, a wcześniej
byliśmy kumplami z zespołu w Zarathustra. Na niego padł nasz
pierwszy wybór. Obok warunku zaufania, jego producenckie referencje
mówiły same za siebie, nie zawiódł nas również ostatecznym
brzmieniem naszego debiutu. Od jego pierwszej
produkcji debiutu Ketzera, który był ubrany w dobre brzmienie,
rozwinął się i nadal rozwija się w jakości i różnorodności z
każdym kolejnym wydawnictwem, w którym macza palce.
Piszecie
już jakieś nowe numery? W jakim kierunku pójdziecie? Mam nadzieję,
że nie będziecie się za bardzo zmieniać w imię "rozwoju"?
Tak,
mamy nowy materiał w toku tworzenia, a także skończony nowy
materiał. Zauważysz rozwój, ale nie jakiś niezwykły i nie sądzę,
żeby ktokolwiek kto lubi nasz debiut, nie polubi również jego. Nie
będzie tego zbyt wiele, ale będzie rzeczywiście obecny. Będzie
też trochę więcej zmian tempa, ale nie bójcie się, prędkość
nie straci panowania. Będzie więcej melodii i bliźniaczych gitar,
ale nie stracimy przy tym brutalności. Wszyscy jesteśmy zadowoleni
z naszego debiutu i świetnie, że mogliśmy połączyć ze sobą
nowe i stare piosenki z dwóch różnych etapów line-upu i
umiejętności w taki album, z taką reputacją, ale teraz jesteśmy
gotowi wydać coś nowego. Na “Krieg Thrash” mieliśmy czas
pokazać młodsze elementy zespołu i zrobiliśmy to w pełni
możliwości. Główna oczekiwana zmiana to wokal ze względu na to,
że go przejąłem i zwyczajnie mam inny głos niż Victorius Death.
Gdzie
wg was grano najlepszy Thrash Metal i dlaczego właśnie w Niemczech
(smiech)?
(Śmiech)
, sugerujesz, że odpowiedziałbym “Niemcy”? Ponieważ
powiedziałeś “grano”, pewnie chodzi Ci o stare, dobre czasy.
Dobra, obok wielkich przedstawicieli wielu krajów, zawsze poruszona
będzie kwestia: Amerykański czy Niemiecki Thrash. Oczywiście oba
miały największą ilość i najbardziej znane nazwy z tego gatunku,
tak samo jak największe wpływy. Uwielbiam formułę “prosto do
celu”, która zawsze robiła z teutońskiego thrashu bardziej
“maniakalną” formę thrashu, bez żadnych kompromisów i
autentycznego w swojej misji bycia anty-trend- aggressorem w latach
’80. Ani odrobinę mniej Amerykański Thrash, nie tylko dlatego, że
trzyma dużą część berła przez to, że wydał na świat
założycieli, ale spróbuj podać mi jeden przykład kogoś takiego
jak Slayer, który wymyślił trzy nowe standardy/ style na swoich
trzech pierwszych albumach w ciągu zaledwie trzech lat. Nie powinno
się również zapominać o wpływie Kanady wypełnionej niezbędną
szorstką postawą i Ameryce Południowej z zawsze bardziej
ekstremalną i poczerniałą pieczątką. Również Thrsash/Speed ze
Wschodniej Europy, często bardzo wykwalifikowany technicznie,
zasługuje na dużo szacunku. Szczerze mówiąc, mogę tutaj tylko
oddać im swój wielki szacunek, bo nie zdecyduję się na najlepszy
kraj.
Jak
często gracie na żywo i jak wyglądają Wasze koncerty?
Regularnie
raz w miesiącu. Wyjątkowo dwa. Trasy są możliwe, ale muszą być
dobrze skoordynowane i zaplanowane ze względu na pracę członków
zespołu. W międzyczasie skupiamy się na pisaniu piosenek na
następne uderzenie. Nasze koncerty to rytuał dostarczania treści
naszej szybkości wraz ze skandowaniem hołdu dla Metalu.
Wielkie
dzięki za wywiad. Ostatnie bluźnierstwa należą do Was.
Dzięki
za wsparcie, ukłony dla załogi i chwała wszystkim podtrzymującym
płomień i wielbiących stal maniaków na całym świecie.
Podnieście
stary sztandar… niezmieniony i dumny!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz