środa, 14 maja 2014

Eliminator - Metal, wojna, napalona bestia i sprośna dziwka

W czasach, w których rządzi idealne, wypieszczone brzmienie, a muzycy prześcigają się w technicznych popisach zespoły reprezentujące chamską i surową odmianę thrashu są dla mnie na wagę złota. Niemcy z Eliminator zadebiutowali w ubiegłym roku płytą „Krieg Thrash”, która zawiera konkretną dawkę oldschoolowego, teutońskiego pierdolnięcia. Na pytania odpowiadał śpiewający gitarzysta Pete Blitzkrieg, który ujął mnie za serce swoim nonkonformistycznym, dalekim od politycznej poprawności podejściem do pewnych spraw i prawdziwym oddaniem dla metalu.
HMP: Witam. Na początek opowiedzcie jak doszło do powstania Eliminator? Przedstawcie historię grupy.
Pete Blitzkrieg: Dwóch nadal aktywnych członków zespołu, Atomik Fog (perkusja) i Vlad Krieger (gitara) założyli zespół w 2005 roku. Po kilku zmianach w składzie, lepiej znana część zespołu stała się kompletna z Victorious Death na wokalu. W zależności od muzycznych umiejętności we wczesnych latach Eliminatora i możliwości związanych z jedną gitarą, styl zespołu był trochę prymitywny, ale prosty i skuteczny. Rokowania były dobre i zespół stał się popularny w podziemiu, ale z powodu zmian w składzie, w życiu poszczególnych muzyków i innych gównianych pożeraczy czasu, zespół był zmuszony do zamilknięcia na chwilę i przegapił swój moment. Pod koniec 2008 roku dołączyłem do zespołu jako gitara prowadząca i kontynuowaliśmy na nowo uzbrojeni. W 2009 roku dołączył do nas Venomancer na basie po tym jak odszedł od nas jego poprzednik, Psycho. Od lata 2012, kiedy Victorious Death odszedł, zająłem się wokalami i gitarą prowadzącą.

Czemu tak dużo czasu zajęło Wam wydanie debiutu? Od ostatniego demo do "Krieg Thrash" minęły 4 lata. Co robiliście w międzyczasie?
Reformacja, regeneracja, zmiana sali prób, naprawianie problemów pojedynczych członków zespołu podczas gdy ktoś prawie musiał udać się do takiego rodzaju hotelu, gdzie goście nie dostają kluczy do pokoju. 4 lata mogą minąć szybko kiedy są wypełnione wieloma zdarzeniami. Drugie dostępne demo “Violence & Death” zostało wydane na początku roku 2008, a ja dołączyłem do Eliminatora pod koniec tego roku. Zaczęliśmy rozbudowywać większość istniejących piosenek na wersje na dwie gitary, podczas gdy pomiędzy koncertami pisaliśmy nowe utwory. Po zmianie naszej bazy do grania prób weszliśmy do studia jakoś pod koniec 2010 roku/ na początku 2011, żeby nagrać “Krieg Thrash” i podczas tego okresu za jedną okolicznością znowu ciągnęły się następne. Robiliśmy wszystko inne poza nagrywaniem ze względu na liczne przerwy spowodowane głównie przez niedostępność któregoś z członków zespołu i producenta. Również po zakończeniu sesji nagraniowej zajęło nam trochę czasu, żeby zrobić ostateczny mastering, a do tego momentu kwestia wytwórni i wyglądu również nie była do końca jasna. Te wszystkie opóźnienia doprowadziły do nieplanowanej daty wydania w pierwszym tygodniu sierpnia 2012 roku.

Oprócz Was jest jeszcze wiele kapel o nazwie Eliminator. Znacie te zespoły? Mieliście z nimi jakieś zatargi w tym temacie?
Tak, rozumiemy to pytanie. To normalne, że magazyny pytają nas a ten fakt, ze względu na duże zamieszanie. Nie pamiętam żadnego wywiadu bez niego. Wracając do tematu, nigdy nie mieliśmy z nimi żadnych zatargów, ponieważ żaden z tych innych zespołów nie mógł mieć uzasadnionego powodu, żeby zacząć spór. Kiedy nasz zespół wybrał nazwę w 2005 roku, nie było nikogo oficjalnie nazywającego się Eliminator, chociaż szanujemy to, że ci inni litewscy thrashowcy mieli taki sam pomysł w tym samym roku, ale nikt o tym wtedy nie wiedział. Wszyscy inni, o których wiemy, po prostu wydają się nie przejmować lub zapominają poinformować kiedy wybierają nazwę.

W waszej muzyce słychać inspiracje starym germańskim speed/thrash metalem w postaci wczesnego Destruction czy też Kreator, a także takimi legendami jak Slayer czy Dark Angel. Kogo jeszcze byście wymienili jako tego, który ukształtował Was muzycznie?
Należy również wspomnieć, że w Eliminator nie ma żadnego wcześniejszego ustalenia, żeby brzmieć tak jak X. Zazwyczaj podobieństwa do kogoś są dopiero odkrywane po zakończeniu pracy. Ścisły plan, żeby mieć określoną dawkę stylu podobnego do określonej grupy zrujnowałoby rodzaj koncepcji tak, że nie byłoby żadnej koncepcji. Jadnek na pewno, dlatego, że to nie my wymyśliliśmy taki styl gry i nie nazwaliśmy go oldschoolowym, jesteśmy wyraźnie pod wpływem wielu artystów. Jest ich oczywiście zbyt wielu, żeby tu wszystkich wymienić, ale będzie to bardziej ograniczone i jasne na naszym kolejnym wydawnictwie.

Jak wygląda u Was proces twórczy? Piszecie muzykę zespołowa czy jest to działka jednego z Was?
W przeszłości, w bardzo wczesnych latach, kiedy Eliminator pracował z tylko jedną gitarą, Vlad i nasz perkusista, Atomik Fog, zwykle tworzyli piosenki razem, w pokoju prób. Kiedy dołaczyłem z gitarą prowadzącą, zaczęłiśmy komponować utwory za pomocą rąk moich, Vlada lub obu. W tym momencie, zazwyczaj jest tak, że tworzę w domu. Często z wszystkimi elementami, łącznie z dwoma liniami gitarowymi, czasami basu i prawie zawsze z kompletnymi lub prawie kompletnymi tekstami i linią wokalu. W moim pisaniu, te wspomniane jako ostatnie są istotne również ze względu na tworzenie kompozycji, a nie tylko są elementem dodawanym, żeby jak najlepiej pasowały do całości, kiedy część instrumentalna utworu jest już gotowa. Największa część utworu istnieje zazwyczaj jako pewnego rodzaju wizja w mojej głowie zanim zostanie praktycznie opracowana. Głównym celem, kiedy przedstawiam utwór zespołowi i opracowujemy go, jest zbliżenie się najbardziej jak się da do tej wizji, ale również możliwe jest dodawanie nowych elementów podczas pracy nad nią.

Co to za dziewczę zabawia się z bestią w numerze "Merciless Beast" (śmiech)?
Tylko nasza napalona bestia i ta wygnana, sprośna dziwka wiedzą. Ale będzie bardzo zajęta nosząc dziecko z kopytami i dużą ilośćią zębów (śmiech).

"Krieg Thrash" wydaliście nakładem Dying Victims prod. Jak Wam się z nimi współpracuje? Jak dużo zrobili dla Eliminator?
Dying Victims jest wywórnią jednego człowieka, opartą na guście fana i maniaka, nie na głównych koncernach tego biznesu. Biorąc pod uwagę fakt, że zrobił wszystko co było możliwe. Uczciwy gość i zajęty wspieraniem wydarzeń undergroundowych, które zasługują na uwagę.

Nazywacie swoją muzykę Krieg Thrash Metal, w logo macie krzyż żelazny. Nie obawiacie się, że jakieś ultra lewackie przygłupy uznają Was za nazistów?
Nie nazywamy naszej muzyki Krieg Thrash Metalem. Po prostu nasz debiut nazywa się “Krieg Thrash”. Jest to zakorzenione w starym, poufnym dowcipie, który rozpoczęli moi koledzy z zespołu podczas nazywania w taki sposób pewnego “dobrego prawdziwego Thrashu”, w czasach kiedy podnosił się odrodzony Old School Thrash i obok powitania napływającej fali młodych rekrutów była również niemała liczba tej wkurzającej młodzieży, która zaczęła grać elitę. Można więc powiedzieć, że w tytule jest również pewna dawka ironii chociaż rozumiany jest również poważnie jako czystość i brak kompromisów w naszym stylu. W sumie nie wynaleźliśmy żadnego nowego elementu muzycznego, więc za tą nazwą nie kryje się żaden prawdziwy nowy podgatunek. Jeżeli chodzi o kontrowersje, Metal grany z gwałtowną siłą i wojna są w pewnym sensie skojarzone. “Krieg” jest niemieckim słowem określającym to i podkreślającym nasze pochodzenie. Nie mniej i nie więcej. Również za żelaznym krzyżem nie kryją się żadne podteksty polityczne, ale tak czy inaczej, ultra lewackie przygłupy mogą nas pocałować w dupę. Przekraczane są inne granice kontrowersji (szczególnie “perwersji”) jeżeli chodzi o tekstową i wizualną zawartość muzyki i sztuki w ogóle, ale wydają się one być dobrze przyjmowane. To właśnie jeden wielki powód dlaczego nie przejmujemy się, czy jacyś paranoicy zabrudzą sobie gacie właśnie z powodu 200 letniego symbolu reprezentującego potęgę militarną, który nie jest (!) od 12 lat używany przez nas jako symbol systemu politycznego. Jednak wielu z tych lamentujących małostkowych ludzi zwykle jest źle wykształcona w tym temacie i ponadto wierzą w to, że mają prawo osądzać co jest złe, a co dobre.

Opiszcie pokrótce jakie bluźnierstwa przekazujecie w tekstach?
Nie jeteśmy ograniczeni do jednej treści, ale są granice, które Eliminator chciałby rozszerzyć i właśnie te nie chcą się poszerzyć. Zazwyczaj posługujemy się wieloma stereotypami, bo po prostu je uwielbiamy. Czujemy się związani z tradycją i umieszczamy tę wartość w pewnego rodzaju chwytliwej poeji. Duża część tekstów jest uwielbieniem do metalu połączonym z kultem satanistycznym, innymi postaciami okultystycznymi, fantazjami i pociągiem seksualnym. Ponadto głębiej ukryte antyreligijne kazania lub nuklearne proroctwa życia pozagrobowego.

Prezentujecie podobne podejście do thrashu jak Antichrist, Nekromantheon czy też Wasze ziomki z Witchburner. Co sądzicie o tych zespołach?
Można by wymienić o wiele więcej, szczególnie z innych krajów, w których nie ma takiego wsparcia i możliwości jakie Niemieckie i Sakndynawskie zespoły zdecydowanie mają. Jednak Twoje wrażenie nie jest złe. Witchburner jest przykładem istniejącym długo przed i całkowicie niezależnym od odrodzenia Thrashu. Wydali swój wczesny materiał, kiedy ten gatunek w swoim naturalnym stylu był oficjalnie martwy. Świetnie, że dzisiaj nadal są aktywni. Antichrist nie rozprzestrzenia nic nowego, kiedy uświadomimy sobie równoległe linie do (nieco zbyt często kopiowanych) zawsze wspominanych starych niemieckich tytanów, ale szczególnie w głównych pracach widzę również silną dawkę wczesnego Slayera z ’83 roku, czasu, kiedy byli głównie zainspirowani wczesnym Maiden. Ten debiut jest w ogóle zajebisty, ale ten ostatni wspomniany fakt jest punktem, który ich wyróżnia, elementem, który nie był wskrzeszany na tej scenie niezliczoną ilość razy. Również Nekromatheon zwykle zabija i wydaje się, że wybierają podobną broń.

Jakie jest Wasze zdanie na temat dzisiejszego Metalu? Słuchacie jakichś nowszych rzeczy czy tylko oldschool?
Członkowie naszego zespołu słuchają głównie oldschoolowego i współczesnego podziemia. Jeśli chodzi o metal, większość z nas słucha go od NWOBHM do blach/death metalu i zwykle wolimy ortodoksyjne style. Jest jeszcze dużo do odkrycia w dzisiejszych artystach, a złota przeszłość również nigdy się nie kończy, szczególnie kiedy jesteś otwarty na zespoły z krajów, które nie są znane jako kolebka metalu o międzynarodowej sławie, a jeszcze bardziej kiedy nie jesteś ograniczony w swoim guście do języka angielskiego.

Kto odpowiada za to chamskie, surowe brzmienie? Trzeba przyznać, że pasuje idealnie do Waszej muzyki.
Nagraliśmy “Krieg Thrash” w studiu Underworld z producentem i perkusistą, Mersusem (Zarathustra, Homicide, Deströyer 666, Gospel of the Horns). Jest naszym bliskim przyjacielem od wielu lat, a wcześniej byliśmy kumplami z zespołu w Zarathustra. Na niego padł nasz pierwszy wybór. Obok warunku zaufania, jego producenckie referencje mówiły same za siebie, nie zawiódł nas również ostatecznym brzmieniem naszego debiutu. Od jego pierwszej produkcji debiutu Ketzera, który był ubrany w dobre brzmienie, rozwinął się i nadal rozwija się w jakości i różnorodności z każdym kolejnym wydawnictwem, w którym macza palce.

Piszecie już jakieś nowe numery? W jakim kierunku pójdziecie? Mam nadzieję, że nie będziecie się za bardzo zmieniać w imię "rozwoju"?
Tak, mamy nowy materiał w toku tworzenia, a także skończony nowy materiał. Zauważysz rozwój, ale nie jakiś niezwykły i nie sądzę, żeby ktokolwiek kto lubi nasz debiut, nie polubi również jego. Nie będzie tego zbyt wiele, ale będzie rzeczywiście obecny. Będzie też trochę więcej zmian tempa, ale nie bójcie się, prędkość nie straci panowania. Będzie więcej melodii i bliźniaczych gitar, ale nie stracimy przy tym brutalności. Wszyscy jesteśmy zadowoleni z naszego debiutu i świetnie, że mogliśmy połączyć ze sobą nowe i stare piosenki z dwóch różnych etapów line-upu i umiejętności w taki album, z taką reputacją, ale teraz jesteśmy gotowi wydać coś nowego. Na “Krieg Thrash” mieliśmy czas pokazać młodsze elementy zespołu i zrobiliśmy to w pełni możliwości. Główna oczekiwana zmiana to wokal ze względu na to, że go przejąłem i zwyczajnie mam inny głos niż Victorius Death.

Gdzie wg was grano najlepszy Thrash Metal i dlaczego właśnie w Niemczech (smiech)?
(Śmiech) , sugerujesz, że odpowiedziałbym “Niemcy”? Ponieważ powiedziałeś “grano”, pewnie chodzi Ci o stare, dobre czasy. Dobra, obok wielkich przedstawicieli wielu krajów, zawsze poruszona będzie kwestia: Amerykański czy Niemiecki Thrash. Oczywiście oba miały największą ilość i najbardziej znane nazwy z tego gatunku, tak samo jak największe wpływy. Uwielbiam formułę “prosto do celu”, która zawsze robiła z teutońskiego thrashu bardziej “maniakalną” formę thrashu, bez żadnych kompromisów i autentycznego w swojej misji bycia anty-trend- aggressorem w latach ’80. Ani odrobinę mniej Amerykański Thrash, nie tylko dlatego, że trzyma dużą część berła przez to, że wydał na świat założycieli, ale spróbuj podać mi jeden przykład kogoś takiego jak Slayer, który wymyślił trzy nowe standardy/ style na swoich trzech pierwszych albumach w ciągu zaledwie trzech lat. Nie powinno się również zapominać o wpływie Kanady wypełnionej niezbędną szorstką postawą i Ameryce Południowej z zawsze bardziej ekstremalną i poczerniałą pieczątką. Również Thrsash/Speed ze Wschodniej Europy, często bardzo wykwalifikowany technicznie, zasługuje na dużo szacunku. Szczerze mówiąc, mogę tutaj tylko oddać im swój wielki szacunek, bo nie zdecyduję się na najlepszy kraj.

Jak często gracie na żywo i jak wyglądają Wasze koncerty?
Regularnie raz w miesiącu. Wyjątkowo dwa. Trasy są możliwe, ale muszą być dobrze skoordynowane i zaplanowane ze względu na pracę członków zespołu. W międzyczasie skupiamy się na pisaniu piosenek na następne uderzenie. Nasze koncerty to rytuał dostarczania treści naszej szybkości wraz ze skandowaniem hołdu dla Metalu.

Wielkie dzięki za wywiad. Ostatnie bluźnierstwa należą do Was.
Dzięki za wsparcie, ukłony dla załogi i chwała wszystkim podtrzymującym płomień i wielbiących stal maniaków na całym świecie. Podnieście stary sztandar… niezmieniony i dumny!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz