Podtrzymując swoją regularność Satan's Host przygotowali
kolejny materiał na początek 2008 roku. I z góry muszę uprzedzić,
że recenzja „Great American Scapegoat 666” nie będzie zbyt
długa z tej prostej przyczyny, że nie uświadczymy tutaj
praktycznie żadnych zmian. Dalej jest to ten sam black/death metal z
odrobiną melodii zagrany w stylu jaki zespół wypracował
wcześniej. Jednak po dwóch doskonałych, a co najmniej bardzo
dobrych płytach teraz mamy pewną zniżkę formy. Oczywiście wiele
innych bandów marzyłoby o takiej zniżce i nagraniu takiego albumu,
jednak mając bezpośrednie odniesienie i słuchając „Great
American Scapegoat 666” tuż po Burning the Born Again...” i
„Satanic Grimoire...” czuć różnicę w jakości.
Przede wszystkim muzyka stała się bardziej jednowymiarowa i w
samych utworach dzieje się trochę mniej. Jest mniejsza ilość
urozmaiceń, przez co biorąc pod uwagę to, że całość trwa ponad
godzinę to w pewnym momencie zacząłem odczuwać coś na kształt
znużenia. A to w przypadku załogi Patricka Elkinsa zdarzyło mi się jedynie podczas konsumpcji Archidoxes of Evil”. Riffy już nie
poniewierają i nie zaskakują tak jak wcześniej no i jest mniej
zapamiętywalnych momentów. Dosłownie kilka fragmentów wbiło mi
się w głowę co w porównaniu z poprzednikami jest słabym
wynikiem. Niestety jest też mniejsza ilość klasycznych motywów
czy odniesień do twórczości z lat '80, a podejrzewam, że
większość czytelników Heavy Metal Pages właśnie tego oczekuje
od tego zespołu najbardziej. Oczywiście te wszystkie zarzuty wzięły
się stąd, że Satan' s Host swoimi poprzednimi krążkami zawiesili
poprzeczkę bardzo wysoko, a jak wiadomo apetyt rośnie w miarę
jedzenia. Żeby nie było, „American Scapegoat” to nie jest słaba
płyta. W dalszym ciągu jest brutalnie, jest zajebista motoryka, a
brzmienie jak zwykle klasa. Niektóre fragmenty wręcz wbijają w
ziemię. Szczególnie początek „Cursing, Vampyric Evil Eye”,
gdzie bębny wyrywają trzewia. Jest jeszcze jeden moment na płycie
wywołujący u mnie przyspieszony ból i obłąkańcze napieprzanie
łbem. Chodzi o ostatni numer „Throne of Baphomet”, a szczególnie
to co dzieje się od 5:15. Co za pierdolony huragan!
„Great American Scapegoat 666” był pierwszym materiałem
wypuszczonym prze Moribund, z którą to wytwórnią związani są po
dzień dzisiejszy. Label ten wydał też reedycję dwóch poprzednich
albumów. Zastanawia mnie, czy gdybym posłuchał tego krążka
wcześniej niż np. „Satanic Grimoire...” to ocena i moja opinia
na jego temat byłaby trochę lepsza? Jest taka szansa, ale i tak w
dalszym ciągu byłby to jeden z ich najsłabszych najmniej
urodziwych bękartów. Niestety Satan's Host nie udało się tym
razem wskoczyć na wyższy poziom i nagrali „tylko” dobrą płytę,
a od takich zespołów wymaga się czegoś więcej.
4,2/6
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz