Dawno nie słuchałem żadnej młodej
kapelki thrashowej, chyba miałem już przesyt. Za dużo ich i zbyt
podobnych do siebie. Po terapii polegającej na odświeżeniu sobie
nieśmiertelnych klasyków ze złotej ery tego gatunku, czyli lat
'80, znów mogę zająć się nowościami. Niemiecki Running Death
powstał w 2004 roku, a „The Call of Extinction” to ich druga
epka. No i muszę przyznać, że te 5 utworów na niej zawartych to
naprawdę duża klasa. Nie ma tutaj napierdalania od pierwszej do
ostatniej minuty, nie ma wojny, krwi i diabła, ale i tak jest
zajebiście. Znakomite i bardzo dobrze skomponowane kawałki w
większości utrzymane w średnich tempach powalają świetnymi
melodiami. Umiejętność pisania chwytliwych i rozpoznawalnych
numerów jest olbrzymią zaletą Running Death. Całość ma fajny
groove i bardzo profesjonalne brzmienie, a gdy dodamy jeszcze do tego
całkiem wysokie umiejętności techniczne muzyków i zawodowego
wokalistę to mamy pełen obraz. Wybuchowa mieszanka Testament,
Exodus i bardziej melodyjnego oblicza Megadeth (Okres
Countdown/Youthanasia) sprawia mi bardzo dużą radochę. Prawie 29
minut thrashu granego przez Running Death zlatuje błyskawicznie i
nie pozostaje nic innego jak włączyć płytkę jeszcze raz. W tym
roku wyszedł ich pełno czasowy debiut, ale to już jest temat na
inną recenzję. Ogólnie rzecz biorąc wiążę duże nadzieje z tym
bandem.
5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz