środa, 1 kwietnia 2015

Savage Master - Mask of the Devil (2014)

Kolejna nowość zza oceanu, a dokładnie z Louisville w stanie Kentucky i kolejna ogromna nadzieja na przyszłość. Savage Master powstał w 2013 roku, by już w następnym wypuścić na rynek opisywany tutaj debiut „Mask of the Devil”. Zespół czerpie przede wszystkim z ogromnego dziedzictwa NWoBHM, ale nie tylko. Przede wszystkim jest to heavy metal w jego tradycyjnej formie. Warstwa tekstowa krąży wokół szeroko pojętego okultyzmu, a słowa takie jak satan czy devil pojawiają się niemalże z podobną częstotliwością co na wczesnych płytach Dark Funeral(śmiech). Jest to oczywiście trochę infantylne, ale zdecydowanie bardziej pasuje do kapeli stricte heavy metalowej niż jakieś przeintelektualizowane gówno. Do tego image, czterech muzyków w strojach katów i wokalistka w skórzanym wdzianku kojarzącym się z klimatami bdsm. Płytka jest bardzo krótka, bo zawiera tylko 8 numerów trwających w sumie trochę ponad 29 minut, ale jak już wielokrotnie wcześniej wspominałem wolę czuć niedosyt niż przesyt jeśli chodzi o muzykę. Poza szybszymi „The Mystifying Oracle” i „Death Rides a Highway” pozostałe numery utrzymane są w średnich tempach i w tej odsłonie Savage Master radzi sobie zdecydowanie najlepiej. Posłuchajcie otwierającego album „Blood ob the Rose”, jak on ma zajebisty drive. No i te drapieżne wokale Stacey Peak, która momentami bardziej krzyczy niż śpiewa, ale wpasowuje się idealnie w klimat. Podobnie rozpieprzającym utworem jest „The Ripper in Black” ze znakomitymi bujającymi riffami, który po prostu wgryza się w czerep i nie puszcza. Wyróżniłbym jeszcze „Kill Without Warning” oraz przede wszystkim najwolniejszy „Altar of Lust”. Ten numer brzmi niczym klasyczny doomowy walec, ale refren ma tak hiciarski, ze nie sposób się od niego uwolnić. Coś fantastycznego. Całość brzmi bardzo oldskulowo i organicznie dzięki czemu ten krążek ma klimat i duszę. Słychać, że zespół ma dużo pomysłów i z łatwością przychodzi im tworzenie zwyczajnie dobrych i zapadających w pamięć kompozycji. Słucham debiutu Savage Master z ogromną przyjemnością i trudno mi się z nim rozstać, a przecież trzeba też zrecenzować inne rzeczy. „Mask of the Devil” ukazał się nakładem należącej do Barta Gabriela Skol records, a on sam odpowiada również za mastering. Namawiam Was gorąco do zapoznania się z tym materiałem, bo jest on tego wart.

4,8/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz