„Non Serviam” to już 10 album
paryskiego ADX, a jak dotąd nie udało im się zdobyć należnego
rozgłosu poza granicami Francji. Może jest to „zasługa”
francuskich tekstów? Możliwe, bo muzyka zawsze była na wysokim
poziomie.
Nowy, wydany własnym sumptem krążek
po prostu wyrywa z butów i jest w ścisłej tegorocznej czołówce.
Muzycznie mamy tu do czynienia z power/speed metalem osadzonym z
jednej strony w latach '80, a z drugiej ubranym we współczesne,
potężne brzmienie. Jest tu wszystko czego oczekuję po takim
graniu. Rozrywające riffy, rytmiczne zwolnienia, przy których nie
można przestać machać banią, a do tego jeszcze fantastyczne
melodie. Tak, właśnie te melodie są dla mnie najjaśniejszym
punktem albumu. Nie ma w nich nawet krztyny cepelii, są w 100% heavy
metalowe i sprawiają, że chce się słuchać tej płyty zapętlonej
w kółko. Posłuchajcie choćby takich wałków jak „La Mort en
Face”, „B-17 Phantom” czy „L'irlandaise”, po prostu coś
pięknego. Bardziej thrashową twarz reprezentują „La Complainte
du Demeter” i „Les Oublies”, z których i tak ten pierwszy jest
cholernie melodyjny. Wokal Phila Grelaud jest mocny i lekko
zachrypnięty co sprawia, że język francuski zupełnie nie drażni,
a wręcz dodaje charakteru tym dźwiękom.
„Non Serviam słucha się doskonale
jako całość, ale każdy numer z osobna także broni się świetnie.
Francuzi nie tylko potrafią bardzo dobrze obsługiwać swoje
instrumenty, ale są też rewelacyjnymi kompozytorami. Jestem
przekonany, że ze wsparciem jakiejś większej wytwórni mogłoby
być o tym krążku głośno, a tak niestety pewnie zostanie
doceniona jedynie przez wiernych fanów i ludzi siedzących głęboko
w podziemiu. Zresztą tak naprawdę w dupie mam to czy ktoś tego
będzie słuchał czy nie. Ważne, że mi było dane poznanie tego
krążka i tylko to się liczy. Jak dla mnie „Non Serviam” to
album niemal doskonały w swojej kategorii, bezbłędny zarówno od
strony kompozytorskiej jak i brzmieniowej. Oby ADX jeszcze nie raz w
przyszłości uraczyli nas muzyką na tym poziomie.