Jeśli idzie o bułgarską scenę heavy
metalową to nie jestem jej wielkim znawcą, a wręcz można by rzec,
że nie wiem na jej temat prawie nic. Rampart, o którym tutaj będzie
mowa powstał w 2002 roku w stolicy kraju Sofii, a najnowszy krążek
dumnie zatytułowany „Codex Metalum” jest ich czwartym
pełniakiem. Nazwa zespołu obiła mi się już o uszy przy okazji
debiutu „Voice of the Wilderness”, który z tego co pamiętam
zbierał przyzwoite opinie, ale szczerze mówiąc to nawet nie
pamiętam nawet czy go w końcu przesłuchałem. Przechodząc do
zawartości „Codex...” to jest ona raczej przeciętna. Po
pierwszym numerze „Apocalypse or Theatre” myślałem, że będzie
to straszne gówno. Nudny, bez mocy, zagrany jakby na siłę i co
najistotniejsze z koszmarnymi wokalami Marii. To co ona wyprawia w
tym wałku to jakaś masakra. Wyje, fałszuje, sepleni i ogólnie
męczy niemiłosiernie. Później na szczęście jest już trochę
lepiej i można przesłuchać płytę do końca, jednak w dalszym
ciągu jej głos jest najsłabszym elementem kapeli. Co najciekawsze
to jest ona najstarszym stażem muzykiem Rampart. Niebywałe, choć z
drugiej strony tłumaczy czemu reszta jeszcze się jej nie pozbyła.
Muzycznie natomiast mamy do czynienia z heavy/power metalem w
europejskim wydaniu ze szczególnym naciskiem na Niemcy. Słyszalne
wpływy to Grave Digger, Blind Guardian, ale nie brakuje też ducha
brytyjskiej nowej fali. Utwory są zagrane poprawnie, ale niezbyt
porywają i nie sądzę, żeby ktokolwiek poza najbliższym
otoczeniem kapeli zapamiętał na dłużej którykolwiek z nich. Może
z innym wokalistą miałyby większego kopa i ich odbiór byłby
zdecydowanie lepszy. Słychać, że ci kolesie potrafią grać.
Najlepszym tego przykładem są „Diamond Ark” i „Of Nightfall”,
które naprawdę mogą się podobać, przynajmniej jeśli mowa o
samej muzyce. Na koniec dostajemy jeszcze jeden z moich ulubionych
numerów ślepego strażnika, a mianowicie potężny „Majesty”.
Niestety w wykonaniu Rampart stracił wiele ze swojej siły i magii,
a mimo tego i tak jest to chyba najjaśniejszy moment albumu. Nie
sądzę, żebym jeszcze wrócił do tej płyty, ani czekał z mokrymi
gaciami na kolejny krążek. No chyba, że zmienią osobę stojącą
za mikrofonem.
3,5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz