wtorek, 19 lipca 2016

Angel Sword - Rebels Beyond the Pale (2016)

Niesamowitą podróż w czasie zafundowali nam Finowie z Angel Sword. Ich debiut „Rebels Beyond the Pale” brzmi jak jakiś dopiero co odnaleziony diament z najgłębszych otchłani heavy metalowego podziemia wczesnych lat '80, a nawet późnych '70. Kuźwa, w tych dźwiękach nie ma nawet promila nowoczesności (choć inne z pewnością są obecne). Bardzo klasyczny, pierwotny wręcz heavy metal, brzmiący niczym nagrany w jakimś obskurnym lochu lub zatęchłej piwnicy to w dzisiejszych czasach, zdominowanych przez wymuskane produkcje raczej rzadkość. Z jednej strony szkoda, bo chciałoby się jak najwięcej takiej muzyki, a z drugiej to czy wtedy załogi jak Angel Sword robiłyby aż takie wrażenie? Może oni akurat tak, bo poza radykalnie oldskulowym klimatem jakim emanują mają również do zaoferowania znakomitą muzykę. Pierwsze skojarzenia to takie nazwy jak stary Judas Priest, Manilla Road czy Heavy Load. Oczywiście można by wymienić jeszcze kilkadziesiąt innych , ale myślę, że te akurat idealnie oddają ducha tych dźwięków. Wszystkie numery po prostu niszczą, a jest to przede wszystkim zasługa umiejętności kompozytorskich muzyków co wbrew pozorom nie jest wcale takie oczywiste. Świetnie napisane kawałki sprawiają, że każdy z nich posiada własny charakter, i na długo zostaje w głowie, a jest to sprawką między innymi zajebiście przebojowych refrenów. Ewidentnie ci goście mają talent i metal we krwi co słychać w każdej sekundzie trwania „Rebels...”. Szczerość i pasja wylewają się wręcz z głośników. Muszę też wspomnieć o śpiewającym gitarzyście, ponieważ Jerry Razors ze swoim wokalem rozdaje tutaj karty. Jego twardy, gardłowy głos dodaje jeszcze więcej mocy i siły przekazu muzyce Angel Sword. Mi jego barwa najbardziej przypomina połączenie młodych Marka Sheltona i Rolfa Kasparka, ale jest też w niej coś unikalnego. Po kilku przesłuchaniach znam tę płytę niemal na pamięć, a mimo tego nie odczuwam, ani chwili znużenia podchodząc do niej po raz kolejny. Jest to jeden z tych krążków, które z pewnością zostaną ze mną na długo. Angel Sword zdobył oddanego fana, a ja jeden z najlepszych debiutów jakie słyszałem na przestrzeni dość długiego czasu. Gdyby ten krążek powstał w '82 to dziś byłby jednym z klasycznych podziemnych wydawnictw. Może powiecie, że się za bardzo podnieciłem, ale ujeżdża mnie to. „Rebels Beyond the Pale” Rządzi.

5,5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz