piątek, 8 lipca 2016

Woslom - Near Life Experience (2016)

Dwoma poprzednimi krążkami Brazylijscy thrashers zawiesili sobie poprzeczkę bardzo wysoko i nie ukrywam, że nie byłem przekonany czy uda im się ją przeskoczyć. Po kilkukrotnym przesłuchaniu „Near Life Experience” wciąż nie jestem pewien czy jest to najlepszy ich materiał, ale z pełnym przekonaniem mogę stwierdzić, że jest co najmniej tak samo zajebisty jak poprzednik. Woslom należy traktować już jak pewniaka, bo ciężko mi sobie wyobrazić, że mogliby wypuścić spod swoich rąk jakieś chujostwo. Tutaj bezapelacyjnie rządzi thrash metal. Mniej słyszalne tym razem są wpływy Metallici i Megadeth, natomiast teraz szala przeważyła się bardziej w kierunku Exodus, Death Angel czy nawet Heathen. Powalająca jest motoryka i dynamika tych numerów powodująca mimowolne, obłąkańcze machanie banią. Idealnym tego przykładem jest wałek tytułowy, chyba na tę chwilę mój ulubiony, czy też następujący po nim „Brokenbones”. Zresztą wszystkie są doskonale skomponowane i każdy z nich urywa mosznę. Znakomite melodie potęgują jeszcze to dobre wrażenie i sprawiają, że chce się do „Near Life Experience” często wracać. Całość uzupełniają i ozdabiają rewelacyjne solówki, ale to też nie jest zaskoczeniem w tym przypadku. Moc tych dźwięków została podkreślona przez potężne, ale też przestrzenne i selektywne brzmienie. Nie ma sensu dłuższe rozpisywanie się i analizowanie każdej nuty. Tego trzeba słuchać i delektować się jego zajebistością. Woslom nagrał kolejną już płytę, która prezentuje najwyższy poziom i w chwili obecnej jest jednym z moich ulubionych bandów prezentujących tę bardziej melodyjną formę thrashu. Polecam wszystkim, nie tylko thrasherom zapoznanie się z tym materiałem, a gwarantuję, że siła muzyki granej przez tych czterech herbatników z Sao Paolo zmiecie wam dyńki z karków.

5,3/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz