Jest taka stara świecka tradycja
zgodnie z którą greccy heavy metalowcy z Marauder co cztery lata
wydają nowy krążek. W przypadku „Bullethead” było tak samo.
Zresztą nie jest to zespół, na którego płyty czekam z
niecierpliwością. Po prostu jak wypuszczą coś nowego i nadarzy
się okazja by tego posłuchać to z niej korzystam. Zawsze uważałem
ich za poprawny band, ale nic ponadto. „Bullethead”, szósty już
album tej ekipy, również nie zmieni mojej opinii o nich.
Jest to nieskomplikowany tradycyjny
heavy metal z jak to na Greków przystało epickimi naleciałościami.
Utwory z tej płyty możemy podzielić na dwie kategorie. Pierwszą z
nich tworzą rockery w postaci „Spread Your Wings”, „Tooth N
Nail” czy „Predators”. Rozpędzone, melodyjne i z chwytliwymi
refrenami. Natomiast druga grupa to te bardziej epickie utwory, do
której należą choćby najdłuższy, zresztą otwierający album
„Son of Thunder”, marszowy, z refrenem kojarzącym się trochę z
Sabaton, a trochę z Grave Digger „Dark Legion” oraz chyba mój
ulubiony „The Fall”. Jak już pisałem wcześniej muzycy nie
tworzą jakichś skomplikowanych struktur, stawiając na bezpośrednie
uderzenie co w takiej muzyce sprawdza się bardzo dobrze.
„Bullethead” z pewnością nie wyniesie Marauder na szczyty heavy
metalu, ale jest po prostu dobrym kawałkiem muzyki, którego słucha
się bez bólu. Co prawda oryginalności tu nie uświadczymy, ale
chyba nikt kto zna twórczość tej załogi nie oczekiwał jej od
nich. Nie jest to zespół, który dokona jakiejś muzycznej
rewolucji. Słucha się go bardzo fajnie, ale cały czas ma się
wrażenie, że pewnego pułapu nigdy nie uda im się osiągnąć.
Podejrzewam zresztą, że muzycy Marauder mają to w dupie i grają
po prostu taki heavy metal jaki lubią i nie myślą raczej o
podbijaniu scen. Podejrzewam, że za cztery lata, przy okazji ich
kolejnego materiału recenzja będzie wyglądała dokładnie tak
samo.
4,2/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz