Tych czterech
Australijczyków postanowiło grać True Metal, więc dla swojego
zespołu wybrali najbardziej oczywistą nazwę – Metal! Może to i
jest bezczelne, ale co z tego? To nie ich wina, że nikt wcześniej
nie wpadł na taki pomysł. Widocznie trzeba było więcej pić.
Zespół w tym roku wydał bardzo obiecujący debiut “Proving our
Mettle”, a na kilka moich pytań odpowiedział basista Razor
“Sting” Ray.
HMP: Nie mogę nie zacząć wywiadu
od innego pytania. Jak wpadliście na tak skomplikowaną nazwę
(śmiech)?
Razor "Sting" Ray: Chciałbym,
żeby kryła się za tym jakaś wspaniała historia, ale tak naprawdę
po prostu byłem pijany i zdecydowałem, że zakładam prawdziwy
heavymetalowy zespół. Pomyślałem, że Metal będzie jedyną
pasującą nazwą dla takiego zespołu.
Jak to możliwe, że nikt wcześniej
nie wpadł na taki pomysł?
Nie mam pojęcia.
Nie wierzę w moje szczęście. Mogę jedynie przypuszczać,
że większość ludzi pomyślała o tym i stwierdziła, że to
naprawdę głupi pomysł. Widocznie nie byli wystarczająco
prawdziwi.
Ponieważ po raz pierwszy gościcie
na naszych łamach, nie może obyć się bez kilku sztampowych pytań.
Opowiedzcie jak doszło do powstania zespołu?
Kiedy wpadłem na ten pomysł
skontaktowałem się z dwoma gitarzystami, których znałem, Dannym i
Chinchem. Obaj byli chętni, ale Chinch musiał na kilka lat wyjechać
do Europy, więc na początku nie dołączył do zespołu. Przez
jakiś czas walczyliśmy o stały skład, więc spędzaliśmy ten
czas na pisaniu piosenek i tego typu rzeczach. Ostatecznie Chinch
wrócił do Australii i chciał dołączyć do zespołu, a Cola
znałem z innego zespołu, więc wszystko się złożyło.
Jesteście chyba jednym z niewielu
australijskich zespołów grających true heavy metal. W tej chwili
przychodzi mi do głowy tylko Pegazus, Elm Street oraz Taipan. Jak to
wygląda w rzeczywistości?
Jest ich jeszcze kilka. Mój brat, Stu,
gra w świetnym zespole z Perth o nazwie Silent Knight. Jest też
Lord (lepiej znany jako Dungeon), Darker Half i prawdopodobnie kilka
innych, które w tym momencie mi uciekły. Chociaż te trzy są
odrobinę bardziej power metalowe. Jest jeszcze jeden zespół, który
widziałem na żywo po raz pierwszy i to było w tym tygodniu,
Barbarion, który liczy siedmiu gości, wszyscy trochę starsi,
ubrani w futra i uprzęże niewolników, grający całkiem chwytliwy
hard rock, heavy metal w stylu true. Świetnie się też na nich
patrzy.
Australia słynie z bardziej
ekstremalnych odmian metalu i takich grup jak choćby Destroyer 666.
Jak wielu jest u was fanów bardziej klasycznych odmian metalu? Jak
jesteście odbierani na własnym podwórku?
W Australii istnieje widoczna
preferencja zespołów death i blackmetalowych. Jest dość spora
liczba fanów bardziej klasycznego heavy metalu, szczególnie wśród
oldschoolowych ludzi, a my staramy się mieć wśród nich dobrą
opinię. Było kilka innych bardziej tradycyjnych heavymetalowych
zespołów z Australii jak Mortal Sin i Dungeon, którzy zgromadzili
całkiem dużą publiczność. Niestety żaden już nie działa, ale
Dungeon w jakiś sposób nadal żyje w Lord, o których już
wcześniej wspomniałem. Wkoło jest teraz również sporo dobrego
old schoolowego thrashu, więc to nie są jedynie ekstremalne
zespoły. Pomimo tego, że mamy u nas kilka dość niesamowitych
ekstremalnych zespołów.
Jak często koncertujecie?
Planujecie wyruszyć z gigami poza wasz kontynent? Można się was
spodziewać w Europie?
Gramy w Sydney cztery - pięć razy w
roku i od czasu do czasu podróżujemy na koncerty. Chociaż w
Australii jest to bardzo kosztowne ze względu na fakt, że miasta
dzielą dużo odległości. Graliśmy kilka koncertów w Japonii w
lipcu i było świetnie, więc mamy nadzieję pojechać tam znowu.
Nie mamy żadnych planów dotyczących Europy jak na razie, ale kto
wie co się wydarzy? Będę tam na wakacjach na Wacken Open Air w
lipcu/sierpniu, więc mogę spróbować wtedy coś zaaranżować,
kiedy spotkam tamtejszych ludzi.
W tym roku ukazał się wasz debiut
„Proving Our Mettle”. Ile czasu powstawał materiał na tę
płytę? Jesteście z niej zadowoleni?
Utwory były pisane dość długo.
Pierwszym z nich był „Fighting For Metal” napisany około
siedmiu lat temu, a najnowszym jest „Heavy Metal” sprzed około 3
lat. Jestem zadowolony z albumu, nie wiem czy ktokolwiek był kiedyś
w stu procentach usatysfakcjonowany albumem, ale jestem wystarczająco
szczęśliwy. Całość nagraliśmy w ciągu czterech dni, a trwa
prawie godzinę, myślę więc, że poszło nam dobrze rejestrując
tyle materiału w tak krótkim czasie.
Brzmienie jest dość surowe co
pasuje do muzyki. Kto jest za nie odpowiedzialny?
Surowość pochodzi prawdopodobnie z
kilku rzeczy, odczuwaliśmy presję czasu zarówno przy nagrywaniu
jak i miksowaniu. Sądzę też, ze mój wokal jest zazwyczaj dość
ostry na początek.
Koniec końców, nie wydaje mi się,
żeby ktokolwiek był w stanie zrobić ostre, czyste nagrania w
ramach czasowych i budżecie jakie mieliśmy!
Udało wam się nagrać dobry album
i doskonale połączyć oczywiste inspiracje z czymś indywidualnym,
właściwym tylko dla was. Jednak ciężko mi stwierdzić, w którym
szczególe tkwi ten diabeł. Co jest według was, tym co was wyróżnia
spomiędzy innych grup?
Dzięki! Myślę, że to interesujący
album, a ludzie właściwie mają problem z określeniem jego
brzmienia. Mieliśmy recenzje, w których wzięliśmy wszystko od
Manilla Road, poprzez Venom i Running Wild, do Manowar. Chyba można
by powiedzieć, że to mieszanka wszystkich rodzajów tradycyjnych
heavymetalowych zespołów, ale bez chęci brzmienia szczególnie jak
one, albo żeby album brzmiał jak z wczesnych lat ’80. Może tak
po prostu się dzieje, kiedy basista pisze piosenki na gitarze, kto
wie?
Metal to wasz pierwszy zespół czy
graliście gdzieś wcześniej? Opowiedzcie o waszych wcześniejszych
grupach?
Moim pierwszym zespołem była black
metalowa kapela o nazwie Malice (nie to drugie Malice), do którego
dołączyłem mając 17 lat. Pozostali byli dość sporo starsi, a
sam zespół trochę w tych czasach plajtował. Zagrałem z nimi
kilka koncertów i wiele się nauczyłem. Grałem też w war
metalowym zespole z jednym gościem z Malice o nazwie Bane Of
Isildur. Grałem z nimi jakieś siedem lat i nadal istnieją. Właśnie
wydali 7” na początku roku pod tytułem „And The earth Becomes
Aflame”.
Wasz image, muzyka i teksty tworzą
jedną, zwartą całość. Widać i słychać, że jesteście
oddanymi wojownikami heavy metalu. Czym jest dla was ta muzyka?
Wyobrażacie sobie życie bez niego?
Kocham heavy metal i większość czasu
spędzam słuchając go. Nigdy nie robię nic po łebkach. Heavy
metal daje dużo inspiracji i energii, tak samo jak niesamowitej
różnorodności, którą całkiem dobrze mogę dopasować w
zależności od mojego nastroju, więc nie odczuwam potrzeby
słuchania innego typu muzyki. Chyba nigdy nie nadejdzie ten moment,
kiedy przestanę słuchać heavy metalu.
Wasze teksty obok wychwalania heavy
metalu traktują również o historii. Kto za nie odpowiada? Jaki
okres w historii i jakie wydarzenia zainspirowały was najbardziej?
Napisałem większość tekstów na
albumie, poza “Victory” i “Battlefields Ablaze", które
napisał Danny. Jedyne kompozycje z prawdziwym historycznym
kontekstem są „Beneath The Banner Of The Iron Duke” i
„Trafalgar”, obie są zainspirowane kluczowymi bitwami w Wojnach
Napoleońskich, odpowiednio bitwą pod Waterloo i bitwą pod
Trafalgarem. Czytałem dużo o tej epoce w historii w momencie, kiedy
pisałem te piosenki, więc naturalne wydawało się napisać o tym.
Myślę, że to fascynujący okres w historii, nie tylko ze względu
na wojny, które się toczyły oraz narody, które powstawały, ale
również ze względu na wielkie postępy naukowe poczynione w tamtym
okresie i wiele innych rzeczy. Myślę, że w następnym albumie
przejdziemy do kolejnej ery w historii, obecnie czytam dużo historii
bazujących na greckich i rzymskich mitach i historiach, chociaż
myślę, że powinien być też chyba utwór o francuskim
zwycięstwie, żeby Francuzi nie myśleli, że ich nienawidzę, albo
coś.
Mam wrażenie, że największy wpływ
na was miała scena amerykańska i takie zespoły jak Manowar,
Manilla Road czy Cirith Ungol. Jak to ma się do rzeczywistości?
Jakie grupy i wykonawcy ukształtowały was jako muzyków i
metalowców?
Powiedziałbym, że najważniejszymi
zespołami, które mnie inspirują są Virgin Steele, Manowar, Iron
Maiden i Thin Lizzy. Tak więc w większości masz rację. Mniej
więcej od kiedy miałem 8 - 13 lat, słuchałem Matelliki i Guns ‘N’
Roses, później w wieku 13 - 16 lat słuchałem dość dużo
Megadeath. Od tego momentu próbowałem trochę poszerzyć moje
horyzonty (śmiech). Na mojej drodze pojawiły się Queenryche,
Bal-Sagoth, Virgin Steele, Argument Soul, Shady Glimpse i WASP, więc
duża różnorodność, a każdy z nich na swój sposób jest moją
inspiracją.
Najbardziej chwytliwym kawałkiem
jest w moim mniemaniu „Fighting For Metal”, który znalazł się
też na waszym pierwszym demo zatytułowanym zresztą w ten sposób.
W porównaniu z takimi utworami jak np. „The Buccaneer’s Revenge”
słychać, że wasze utwory stają się bardziej rozbudowane. Czy w
takim kierunku pójdziecie w przyszłości?
Cieszę się, że ci się podobało.
"Fighting For Metal” i „The Buccaneer’s Revenge” były
napisane mniej więcej w tym samym czasie. Kiedy piszę, staram się
postawić kompozycji jakiś cel. W „Fighting For Metal” chciałem
napisać deklarację misji i pokazać ludziom czym jesteśmy. To był
pierwszy utwór jaki napisałem i bardzo chciałem wbić flagę w
ziemię, jeżeli rozumiesz o co mi chodzi. Myślę, że w przyszłości
będzie równowaga pomiędzy bardziej skomplikowanymi utworami jak
„Trafalgar” i „The Buccaneer’s Revenge”, a bardziej
bezpośrednimi kawałkami do wspólnego śpiewania jak „Fighting
For Metal i „Heavy Metal”. Moje ulubione albumy starają się
utrzymać balans i myślę, że ważne jest mieć kawałki bardziej
złożone, nawet jeżeli tylko nieznacznie, aby dać słuchaczowi
odrobinę więcej do odkrywania i skłonić ich do powrotu,
„Proving Our Mettle” wydaliście
własnym sumptem. Nie było żadnej wytwórni zainteresowanej
wydaniem tego materiału? Jak jest z tym zainteresowaniem teraz?
Nie ma zbyt wielu wytwórni w
Australii, a jeszcze mniej robi true heavy metal. Szczerze mówiąc,
nie podchodziliśmy nawet do żadnej, po prostu mieliśmy swój
budżet i poszliśmy na całość, wierząc w to, że wiemy czego
chcemy. Możliwe, że kiedy album zyska większą uwagę i rozgłos w
Europie, ktoś się tam nami zainteresuje. Mamy podpisanych kilka
małych umów na dystrybucje na małą skale, ale jeżeli ktoś
chciałby zrobić europejskie wydanie „Proving Our Mettle”, albo
był zainteresowany drugim albumem, z pewnością docenimy pomoc
finansową. Do tego czasu chyba będziemy dalej produkować albumy
sami. To może oznaczać, że zajmie nam dłuższą chwilę zanim coś
wydamy!
Macie może już jakieś pomysły co
do nowych numerów? Jak będziecie brzmieli na kolejnej płycie?
Napisałem w całości lub częściowo
muzykę do około czterech - pięć kawałków, a Chinch do reszty.
Starałem powstrzymać się przed tworzeniem nowych utworów zanim
nagramy album. Mam jednak w głowie wiele pomysłów, tak samo jak
fragmentów, które trzymam od wielu lat i mogę wykorzystać przy
komponowaniu kolejnego materiału. Myślę, że wszystko będzie
nadal brzmiało jak Metal. Nie będzie żadnych zmian w kierunku
hardcore’a ani nu-metalu, więc nie musicie się o to martwić.
Jakie plany na najbliższą
przyszłość?
W tym roku mamy jeszcze jeden koncert,
świętujący dziesiątą rocznicę działalności jednego z oddanych
true metalowi promotorów w Australii, Metal Evilution, później
zrobimy sobie przerwę, w której będę tworzył kolejne utwory i
mam nadzieję zacząć patrzeć w kierunku pre-produkcji drugiego
albumu. Później, kto wie?
Dzięki za rozmowę. Ostatnie słowa
są wasze!
Dzięki za czas poświęcony na rozmowę
ze mną. To prawdziwa przyjemność. Walczcie o Metal. Zawsze!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz