Na
co raz bardziej przeładowanym rynku thrashowym ciężko jest
wyłuskać te prawdziwe perełki. Woslom jest zdecydowanie jedną z
nich, więc jeśli jeszcze ich nie słyszeliście to radzę Wam to
jak najprędzej nadrobić. Ich najnowszy krążek „Evolustruction”
zajmuje bardzo wysokie miejsce w moim tegorocznym rankingu, a sam
Woslom jest jedną z nadziei sceny. Z tego samego założenia musieli
wyjść ludzie z Punishment 18 podpisując bardzo niedawno z
Brazylijczykami kontrakt. Przed Wami bębniarz Woslom, Fernando
Oster.
HMP:
Witam. Woslom powstał w 1997 roku i zastanawia mnie co was skłoniło,
żeby założyć thrash metalowy zespół w czasach gdy ten gatunek
był w najgłębszym podziemiu?
Fernando
Oster: Witajcie HMP, miło z wami rozmawiać. Cóż, chyba thrash
metal jest nadal w podziemiu, może niektóre stare zespoły
przeniosły się dziś do mainstreamu, ale ten gatunek będzie dla
nas zawsze undergroundowy. Kochamy thrash metal i będziemy go
tworzyć na zawsze, jest w naszej krwi.
Jak
wyglądały początki zespołu i jak brzmiała wtedy wasza muzyka?
Zaczęliśmy
jeszcze w szkole średniej. Zawsze słuchaliśmy zespołów takich
jak Metallica, Slayer, Megadeth i innych. Na początku robiliśmy po
prostu covery tych zespołów. Zaczęliśmy myśleć o własnej
muzyce kilka lat później, ale było okropnie, nie byliśmy
wystarczająco dobrzy, żeby tworzyć własne kompozycje. Zmieniło
się to w 2005 albo 2006 roku. Wtedy zaczęliśmy pracować na serio
nad naszą muzyką.
Od
momentu powstania zespołu do wydania debiutu „”Time to Rise”
minęło 13 lat. Czemu zajęło to tak dużo czasu?
Dobre
pytanie. Dlaczego??? Traktowaliśmy zespół jako hobby, robiliśmy
covery i nie pracowaliśmy ciężko nad własną muzyką. Zawsze też
szukaliśmy odpowiednich ludzi do zespołu. Trudno jest znaleźć
ludzi, którzy byliby wszyscy po tej samej stronie. Tak więc,
dopiero w 2009 roku dopięliśmy skład, żeby zająć się poważną
robotą. Było to wtedy, kiedy Silvano przyszedł do zespołu.
Później już się nie zatrzymywaliśmy.
”Time
to Rise” był bez wątpienia bardzo udanym debiutem. Jak jest wasze
zdanie na jego temat po trzech latach od premiery? Zmienilibyście
coś?
Tak,
zmieniliśmy sposób w jaki ją zrobiliśmy. Nie mieliśmy
wystarczająco dużo doświadczenia w studiu i za długo zajęło nam
dokończenie nagrań. Nagraliśmy ten album dwa razy i nie
uzyskaliśmy takiego efektu jak chcieliśmy, ale jak na tamten czas
był świetny, myślę, że moglibyśmy się na nim dużo nauczyć.
Pomimo
bezsprzecznie wysokiej jakości muzyki uważam, że zdecydowanie za
mało było zainteresowania tym krążkiem. Uważam, że zasługiwał
na zdecydowanie więcej. Jakie jest Wasze zdanie na ten temat?
Cóż,
jesteśmy niezależnym zespołem, więc wszystkie środki na promocję
pochodziły od nas. Może gdybyśmy mieli jakieś wsparcie wytwórni,
moglibyśmy osiągnąć więcej z tym albumem. Są na niej naprawdę
dobre utwory.
W
waszej muzyce słychać wpływy takich gigantów jak Slayer czy
Metallica, ale udaje wam się z tych wpływów stworzyć bardzo
ciekawy miks i nadać tym utworom indywidualny charakter. Jak
myślicie, jaki element jest tym co was wyróżnia spomiędzy innych
grup?
Na
pierwszym albumie każdego zespołu normalnie znajdujesz wpływy
innych zespołów. Później staramy się odcisnąć swoją twarz na
piosenkach i sposobie w jakim gramy. Myślę, że nadal znajdujemy
swoją muzykę. Na drugim albumie, „Evolustruction” mogliśmy
włożyć więcej Woslom i zostawić wpływy obok.
W
tym roku ukazał się wasz drugi album „Evolustruction” i mogę
stwierdzić z całą stanowczością, że jest jeszcze lepszy od
debiutu. Podejrzewam, że podzielacie moją opinię?
W
stu procentach (śmiech).
Mam
wrażenie, że gracie bardziej melodyjnie, a takie numery jak
„Evolustruction”, „River of Souls” czy „New Faith” to
potencjalne hity. Mieliście takie założenie czy wyszło
spontanicznie?
Myślę,
że zmieniliśmy zdanie po pierwszym albumie i teraz, z
“Evolustruction”, mogliśmy dać więcej z własnej muzyki.
Reprezentuje więc naszą muzykę dzisiaj.
Ile
czasu tworzyliście materiał na ten krążek?
Rozpoczęliśmy
ten projekt w lipcu 2012 roku, a całość mieliśmy w rękach w
kwietniu 2013 roku. Tak więc dziewięć miesięcy, żeby dokończyć
każdy krok projektu.
Gdzie
dokonaliście nagrań i kto odpowiada za brzmienie? „Evolustruction”
jest świetnie nagrane. Jesteście zadowoleni?
Oba
albumy nagraliśmy w tym samym studiu (Acustica Studios) z tym samym
inżynierem dźwięku (Danilo Pozzani) i z tą samą produkcją
(Woslom). To oznacza, że mogliśmy stworzyć dwa inne brzmienia przy
tych samych zasobach.
Jak
dzielicie obowiązki jeśli chodzi o proces twórczy? Pracujecie
zespołowo czy któryś z was ma w tym względzie monopol?
Gitary
to najbardziej odpowiedzialna część tworzenia. Rafa i Silvano są
ludźmi od kreacji. Nasze utwory są bardziej oddane melodii strun
niż rytmowi. Tak więc to najważniejszy część, ale później
wszyscy pracują razem.
Waszym
znakiem rozpoznawczym są znakomite solówki, których jest multum na
waszych obu płytach. Jak ważny jest to dla was element jeśli
chodzi o Waszą muzykę?
Tak,
to prawda. Nasza muzyka bazuje na gitarach, więc obok wokalu są na
pewno najważniejszymi instrumentami.
Jako
bonus na płycie znalazł się cover bliżej mi nieznanego zespołu
Mad Dragzter „Breakdown”. Co to za kapela i czemu zdecydowaliście
się nagrać akurat ten numer?
Kolejne
dobre pytanie. To zespół z brazylijskiego podziemia. Nieznany dla
większości fanów Woslom na całym świecie. Właśnie dlatego go
nagraliśmy, żeby ludzie, którzy nas lubią poszukali tego zespołu.
Naszym zdaniem jest znacznie bardziej interesująco jest nagrać
nieznany zespół, niż zrobić cover świętych zespołów jak
Metallica czy Exodus.
Też
tak uważam. Jak się przedstawia strona liryczna „Evolustruction”?
O czym traktują teksty i kto jest ich autorem? Co rozumiecie przez
tytuł płyty?
Tekstami
zajmuję się ja i Rafa. Lubimy pisać, ale nie mamy żadnych
politycznych zainteresowań. Piszemy o ludzkim zachowaniu i
szaleństwie. Tytuł jest skrzyżowaniem słów „evolution” i
„destruction”. Nie możesz żyć bez żadnej z nich, a dla
ewolucji potrzebna jest destrukcja i vice versa.
Nagraliście
klip do tytułowego wałka z nowej płyty. Powiedzcie kilka słów na
jego temat. Gdzie go nagrywaliście? Kto był reżyserem? Czyj był
pomysł?
Nagraliśmy
to video jako pierwszy singiel z tego albumu. We współpracy z
agencją o nazwie Santo Forte Digital, nagraliśmy je w studiu.
Reżyseria została powierzona Willowi Mazzoli.
”Evolustruction”
podobnie jak „Time to Rise” wydaliście własnym sumptem. Nie
chce mi się wierzyć, że nie było żadnego zainteresowania Wami z
jakichś wytwórni. Nie dostaliście żadnej satysfakcjonującej
oferty? Może szykuje się coś w tym temacie?
Tak,
woleliśmy zrobić to sami, w myśl DIY (Do It Yourself). Nie
mieliśmy tutaj w Brazylii żadnego dobrego kontraktu, ani za
granicą. Zdecydowaliśmy więc wydać ją sami i pracować nad
promocją. Mogliśmy sprzedać więcej niż 2000 płyt i zagrać
ponad 80 koncertów na tej trasie, włącznie z Europą. Mogliśmy
też zebrać wystarczającą ilość pieniędzy, żeby wydać
„Evolustruction”.
Naszym
zdaniem, dzisiejszy niezależny rynek pozwala przetrwać zespołowi
bez pomocy. Oczywiście jeżeli otrzymamy dobrą ofertę to ją
przyjmiemy. Nadal czekamy na tą możliwość.
We
wrześniu zaczynacie dużą trasę po Europie. Między innymi
zawitacie do Polski na pięć gigów. Jakie są wasze wspomnienia z
poprzedniej wizyty w moim kraju? Czego oczekujecie od tej trasy?
Tak,
racja. Polska to wspaniały kraj, mamy dobre wspomnienia z zeszłego
roku i zdecydowaliśmy się zagrać kolejnych pięć koncertów u
was. Oczekiwania są wielkie.
Jaki
do tej pory był największy, a jaki najlepszy gig na jakim
graliście? Z jakimi dużymi grupami dzieliliście dotąd scenę?
Jednym
z wielkich koncertów był ten z Entombed w Szwecji w zeszłym roku
(2012). Granie z tymi gigantami w ich kraju było dla nas
szaleństwem!
Co
dalej w temacie Woslom? Jakie cele, marzenia, plany?
Planujemy
pracować nad tym albumem do przyszłego roku. Grać koncerty, aby
promować i sprzedawać merchandise tutaj w Brazylii i prawdopodobnie
kolejna europejska trasa. W przyszłym roku pojawią się również
kolejne klipy i trochę dodatkowych materiałów, żeby zakończyć
cykl tego albumu.
Na
koniec jeszcze jedno pytanie, które mnie nurtuje. Co w ogóle znaczy
wasza nazwa, bo za cholerę nie mogę na nic wpaść (śmiech)?
Kolejne
świetne pytanie. To nazwa jaką stworzyliśmy, więc nic nie znaczy.
Mówimy zazwyczaj, że to czysty thrash metal!
Wielkie
dzięki za wywiad. Ostatnie słowa są wasze.
Dzięki
za wywiad. Prosimy czytelników o pozostanie w kontakcie z zespołem,
pracujemy ciężko i staramy się, żeby to co kochamy było
prawdziwe!! Keep thrashing!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz