piątek, 10 stycznia 2014

Woslom - Woslom znaczy czysty thrash metal

Na co raz bardziej przeładowanym rynku thrashowym ciężko jest wyłuskać te prawdziwe perełki. Woslom jest zdecydowanie jedną z nich, więc jeśli jeszcze ich nie słyszeliście to radzę Wam to jak najprędzej nadrobić. Ich najnowszy krążek „Evolustruction” zajmuje bardzo wysokie miejsce w moim tegorocznym rankingu, a sam Woslom jest jedną z nadziei sceny. Z tego samego założenia musieli wyjść ludzie z Punishment 18 podpisując bardzo niedawno z Brazylijczykami kontrakt. Przed Wami bębniarz Woslom, Fernando Oster.


HMP: Witam. Woslom powstał w 1997 roku i zastanawia mnie co was skłoniło, żeby założyć thrash metalowy zespół w czasach gdy ten gatunek był w najgłębszym podziemiu?
Fernando Oster: Witajcie HMP, miło z wami rozmawiać. Cóż, chyba thrash metal jest nadal w podziemiu, może niektóre stare zespoły przeniosły się dziś do mainstreamu, ale ten gatunek będzie dla nas zawsze undergroundowy. Kochamy thrash metal i będziemy go tworzyć na zawsze, jest w naszej krwi.

Jak wyglądały początki zespołu i jak brzmiała wtedy wasza muzyka?
Zaczęliśmy jeszcze w szkole średniej. Zawsze słuchaliśmy zespołów takich jak Metallica, Slayer, Megadeth i innych. Na początku robiliśmy po prostu covery tych zespołów. Zaczęliśmy myśleć o własnej muzyce kilka lat później, ale było okropnie, nie byliśmy wystarczająco dobrzy, żeby tworzyć własne kompozycje. Zmieniło się to w 2005 albo 2006 roku. Wtedy zaczęliśmy pracować na serio nad naszą muzyką.

Od momentu powstania zespołu do wydania debiutu „”Time to Rise” minęło 13 lat. Czemu zajęło to tak dużo czasu?
Dobre pytanie. Dlaczego??? Traktowaliśmy zespół jako hobby, robiliśmy covery i nie pracowaliśmy ciężko nad własną muzyką. Zawsze też szukaliśmy odpowiednich ludzi do zespołu. Trudno jest znaleźć ludzi, którzy byliby wszyscy po tej samej stronie. Tak więc, dopiero w 2009 roku dopięliśmy skład, żeby zająć się poważną robotą. Było to wtedy, kiedy Silvano przyszedł do zespołu. Później już się nie zatrzymywaliśmy.

Time to Rise” był bez wątpienia bardzo udanym debiutem. Jak jest wasze zdanie na jego temat po trzech latach od premiery? Zmienilibyście coś?
Tak, zmieniliśmy sposób w jaki ją zrobiliśmy. Nie mieliśmy wystarczająco dużo doświadczenia w studiu i za długo zajęło nam dokończenie nagrań. Nagraliśmy ten album dwa razy i nie uzyskaliśmy takiego efektu jak chcieliśmy, ale jak na tamten czas był świetny, myślę, że moglibyśmy się na nim dużo nauczyć.

Pomimo bezsprzecznie wysokiej jakości muzyki uważam, że zdecydowanie za mało było zainteresowania tym krążkiem. Uważam, że zasługiwał na zdecydowanie więcej. Jakie jest Wasze zdanie na ten temat?
Cóż, jesteśmy niezależnym zespołem, więc wszystkie środki na promocję pochodziły od nas. Może gdybyśmy mieli jakieś wsparcie wytwórni, moglibyśmy osiągnąć więcej z tym albumem. Są na niej naprawdę dobre utwory.

W waszej muzyce słychać wpływy takich gigantów jak Slayer czy Metallica, ale udaje wam się z tych wpływów stworzyć bardzo ciekawy miks i nadać tym utworom indywidualny charakter. Jak myślicie, jaki element jest tym co was wyróżnia spomiędzy innych grup?
Na pierwszym albumie każdego zespołu normalnie znajdujesz wpływy innych zespołów. Później staramy się odcisnąć swoją twarz na piosenkach i sposobie w jakim gramy. Myślę, że nadal znajdujemy swoją muzykę. Na drugim albumie, „Evolustruction” mogliśmy włożyć więcej Woslom i zostawić wpływy obok.

W tym roku ukazał się wasz drugi album „Evolustruction” i mogę stwierdzić z całą stanowczością, że jest jeszcze lepszy od debiutu. Podejrzewam, że podzielacie moją opinię?
W stu procentach (śmiech).

Mam wrażenie, że gracie bardziej melodyjnie, a takie numery jak „Evolustruction”, „River of Souls” czy „New Faith” to potencjalne hity. Mieliście takie założenie czy wyszło spontanicznie?
Myślę, że zmieniliśmy zdanie po pierwszym albumie i teraz, z “Evolustruction”, mogliśmy dać więcej z własnej muzyki. Reprezentuje więc naszą muzykę dzisiaj.

Ile czasu tworzyliście materiał na ten krążek?
Rozpoczęliśmy ten projekt w lipcu 2012 roku, a całość mieliśmy w rękach w kwietniu 2013 roku. Tak więc dziewięć miesięcy, żeby dokończyć każdy krok projektu.

Gdzie dokonaliście nagrań i kto odpowiada za brzmienie? „Evolustruction” jest świetnie nagrane. Jesteście zadowoleni?
Oba albumy nagraliśmy w tym samym studiu (Acustica Studios) z tym samym inżynierem dźwięku (Danilo Pozzani) i z tą samą produkcją (Woslom). To oznacza, że mogliśmy stworzyć dwa inne brzmienia przy tych samych zasobach.

Jak dzielicie obowiązki jeśli chodzi o proces twórczy? Pracujecie zespołowo czy któryś z was ma w tym względzie monopol?
Gitary to najbardziej odpowiedzialna część tworzenia. Rafa i Silvano są ludźmi od kreacji. Nasze utwory są bardziej oddane melodii strun niż rytmowi. Tak więc to najważniejszy część, ale później wszyscy pracują razem.

Waszym znakiem rozpoznawczym są znakomite solówki, których jest multum na waszych obu płytach. Jak ważny jest to dla was element jeśli chodzi o Waszą muzykę?
Tak, to prawda. Nasza muzyka bazuje na gitarach, więc obok wokalu są na pewno najważniejszymi instrumentami.

Jako bonus na płycie znalazł się cover bliżej mi nieznanego zespołu Mad Dragzter „Breakdown”. Co to za kapela i czemu zdecydowaliście się nagrać akurat ten numer?
Kolejne dobre pytanie. To zespół z brazylijskiego podziemia. Nieznany dla większości fanów Woslom na całym świecie. Właśnie dlatego go nagraliśmy, żeby ludzie, którzy nas lubią poszukali tego zespołu. Naszym zdaniem jest znacznie bardziej interesująco jest nagrać nieznany zespół, niż zrobić cover świętych zespołów jak Metallica czy Exodus.

Też tak uważam. Jak się przedstawia strona liryczna „Evolustruction”? O czym traktują teksty i kto jest ich autorem? Co rozumiecie przez tytuł płyty?
Tekstami zajmuję się ja i Rafa. Lubimy pisać, ale nie mamy żadnych politycznych zainteresowań. Piszemy o ludzkim zachowaniu i szaleństwie. Tytuł jest skrzyżowaniem słów „evolution” i „destruction”. Nie możesz żyć bez żadnej z nich, a dla ewolucji potrzebna jest destrukcja i vice versa.

Nagraliście klip do tytułowego wałka z nowej płyty. Powiedzcie kilka słów na jego temat. Gdzie go nagrywaliście? Kto był reżyserem? Czyj był pomysł?
Nagraliśmy to video jako pierwszy singiel z tego albumu. We współpracy z agencją o nazwie Santo Forte Digital, nagraliśmy je w studiu. Reżyseria została powierzona Willowi Mazzoli.

Evolustruction” podobnie jak „Time to Rise” wydaliście własnym sumptem. Nie chce mi się wierzyć, że nie było żadnego zainteresowania Wami z jakichś wytwórni. Nie dostaliście żadnej satysfakcjonującej oferty? Może szykuje się coś w tym temacie?
Tak, woleliśmy zrobić to sami, w myśl DIY (Do It Yourself). Nie mieliśmy tutaj w Brazylii żadnego dobrego kontraktu, ani za granicą. Zdecydowaliśmy więc wydać ją sami i pracować nad promocją. Mogliśmy sprzedać więcej niż 2000 płyt i zagrać ponad 80 koncertów na tej trasie, włącznie z Europą. Mogliśmy też zebrać wystarczającą ilość pieniędzy, żeby wydać „Evolustruction”.
Naszym zdaniem, dzisiejszy niezależny rynek pozwala przetrwać zespołowi bez pomocy. Oczywiście jeżeli otrzymamy dobrą ofertę to ją przyjmiemy. Nadal czekamy na tą możliwość.

We wrześniu zaczynacie dużą trasę po Europie. Między innymi zawitacie do Polski na pięć gigów. Jakie są wasze wspomnienia z poprzedniej wizyty w moim kraju? Czego oczekujecie od tej trasy?
Tak, racja. Polska to wspaniały kraj, mamy dobre wspomnienia z zeszłego roku i zdecydowaliśmy się zagrać kolejnych pięć koncertów u was. Oczekiwania są wielkie.

Jaki do tej pory był największy, a jaki najlepszy gig na jakim graliście? Z jakimi dużymi grupami dzieliliście dotąd scenę?
Jednym z wielkich koncertów był ten z Entombed w Szwecji w zeszłym roku (2012). Granie z tymi gigantami w ich kraju było dla nas szaleństwem!

Co dalej w temacie Woslom? Jakie cele, marzenia, plany?
Planujemy pracować nad tym albumem do przyszłego roku. Grać koncerty, aby promować i sprzedawać merchandise tutaj w Brazylii i prawdopodobnie kolejna europejska trasa. W przyszłym roku pojawią się również kolejne klipy i trochę dodatkowych materiałów, żeby zakończyć cykl tego albumu.

Na koniec jeszcze jedno pytanie, które mnie nurtuje. Co w ogóle znaczy wasza nazwa, bo za cholerę nie mogę na nic wpaść (śmiech)?
Kolejne świetne pytanie. To nazwa jaką stworzyliśmy, więc nic nie znaczy. Mówimy zazwyczaj, że to czysty thrash metal!

Wielkie dzięki za wywiad. Ostatnie słowa są wasze.
Dzięki za wywiad. Prosimy czytelników o pozostanie w kontakcie z zespołem, pracujemy ciężko i staramy się, żeby to co kochamy było prawdziwe!! Keep thrashing!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz